piątek, 30 grudnia 2016

#200 Żegnamy stary rok ze Śliweczką - "Płomienna siedemnastka"

Kto by pomyślał, że z moim *khe khe* ogromnym ostatnio zapałem uda mi się dobić równych 200 recenzji jeszcze w tym roku? Ostatnia książka, o jakiej macie szansę u mnie przeczytać w 2016 roku to kolejna, siedemnasta już część serii o Stephanie Plum. 

Tym razem Stephanie poza szukaniem zbiegów ma na głowie klątwy Belli, romanse z Komandosem i Morellim oraz swatanie jej przez matkę z dawnym znajomym, Davem. A, no i warto by wspomnieć, że na nowej parceli wykupionej pod budowę nowego biura znaleziony został trup będący pierwszym z wielu. Gdyby tego było mało, kilkoro z nich okazuje się być nietypowym prezentem dla Plum. Jeśli doliczyć do tego garść osób chcących pozbyć się łowczyni nagród, wyłania się zarys dnia codziennego w Trenton.

Po przeczytaniu kilku tomów serii zauważyłam, że są one dość schematycznie zbudowane. Pomiędzy aferą z głównego wątku przewijają się "polowania" na zbiegów i amory głównej bohaterki. Jednak osobniki, które się jej trafiają do aresztowania wciąż są dość absurdalne, co dodaje humoru powieści. Nie ma również momentów, w których akcja zwalnia, bohaterka ciągle pakuje się w ciekawe sytuacje. Strony przewijałam bezwiednie, nie zauważając ich upływu, ponieważ akcja mocno mnie wciągnęła. Jest jednak jeden dość poważny minus - zdecydowanie zbyt szybko odkryłam mordercę, choć na potwierdzenie tego faktu oraz poznanie motywów czekałam do ostatnich stron. 

Bohaterowie są dużym atutem książek Evanovich. Są bardzo wyraziści, każdy jest inny. Zbiegowie również są oryginalni, w każdej części autorka znajduje nowe, dość zabawne charaktery. 

Autorka pisze lekko i z taką przyjemną dawką ironicznego humoru pokazującego beznadzieję egzystencji głównej bohaterki, że książkę czyta się szybko i z przyjemnością. Nie jest to może wybitna literatura i zapewne nie każdemu przypadnie do gustu, ale myślę, że wiele osób spędzi z nią miły czas.

★★★★★★✰✰✰✰

Tytuł: Płomienna siedemnastka
Oryginalny tytuł: Smokin' seventeen
Seria: Stephanie Plum
Autor: Janet Evanovich
Wydawnictwo: Fabryka Słów 
368 stron















niedziela, 18 grudnia 2016

#199 "The Lord of the Rings. Trylogia filmowa. Książka do kolorowania"

  Kto nie lubi kolorowanek? A szczególnie takich z kultowej już chyba trylogii filmowej "Władca pierścieni". Bo właśnie z tym związana jest nowa książka do kolorowania wydawnictwa Akurat. 

  Kolorowanki są zróżnicowane pod względem szczegółów - mamy drobniutkie wzory wymagające nieco skupienia podczas kolorowania, będące rysunkową wersją kadrów z filmu, a także nieco mniej szczegółowe, skupione na pojedynczych bohaterach. Można więc dobrać sobie obrazek wedle potrzeb :) 


  Same grafiki wydają mi się być naprawdę na wysokim poziomie, dobrze się je koloruje. Dość duży format dodatkowo ułatwia to zadanie. Za cenę 26,90 zł (a jeśli dobrze poszukacie, to znajdziecie ją w księgarniach za dużo niższą cenę) otrzymujecie ponad 70 stron do wypełnienia. 


 Jeśli czas przyspieszył Wam równie mocno, jak mi, i święta nadchodzą zdecydowanie zbyt szybko, gdyż prezentu dla największego fana filmów Petera Jacksona wciąż nie macie, to polecam tę kolorowankę. Jestem przekonana, że wielbiciel tolkienowskiego świata spędzi kilka ładnych godzin z kredkami. 


Od wydawcy

W 2001 roku na ekrany weszła pierwsza część filmowej trylogii, oszałamiając rozmachem miliony zachwyconych widzów. Na sukces filmu w równej mierze złożyły się intrygujący scenariusz, doskonałe aktorstwo, wspaniała muzyka oraz przepiękne krajobrazy Nowej Zelandii, uzupełnione zapierającymi dech w piersiach efektami specjalnymi i monumentalną scenografią. Ta książka zabierze was w ekscytującą podróż po filmowym Śródziemiu. Czeka was doskonała zabawa, niezależnie od tego, czy będziecie się starali odtworzyć barwy zapamiętane z kina, czy dacie upust nieskrępowanej fantazji.
Samodzielnie nadaj barwy kluczowym scenom z filmu, który zawładnął wyobraźnią milionów widzów. Wybierz odcień czerni skóry Orków i złocistych włosów Galadrieli. Zabaw się w artystę, który decyduje o kolorach wszystkich, nawet najdrobniejszych elementów scenografii. Doskonała rozrywka, świetna zabawa, niepowtarzalna okazja, by wrócić do magicznego świata „Władcy Pierścieni"

piątek, 2 grudnia 2016

#198 "Wędrówka przez sen"

Miało być niedługo, a wyszło jak zawsze :) W końcu jednak zebrałam się, żeby podzielić się z Wami opinią na temat drugiej części trylogii pióra Josephine Angelini. 

Helena co noc schodzi w najbardziej nieprzyjemne otchłanie Hadesu. Jej misją jest pozbycie się Erynii, by przerwać zaklęte koło nienawiści. Jednak każde zejście w krainę zmarłych wiąże się z wycieńczeniem dziewczyny, która mogłaby nie podołać zadaniu, gdyby nie niespodziewany towarzysz niedoli, Orion. Nie zapomniała o Lucasie, jednak między Heleną a intrygującym (nie)znajomym rodzi się więź.

Cieszę się, że autorka zdecydowała się dodać nową postać, jaką jest Orion. Jego nie da się nie polubić, jest zdecydowanie mocną stroną w książce. Tak samo Lucas - męska część bohaterów jest bardzo dobrze wykreowana, zapadają w pamięć oraz są postaciami dość głębokimi. Przeciwieństwem jest Helena, która jest skupiona na sobie i swojej misji. Odniosłam wrażenie, że nie bardzo obchodzi ją cokolwiek poza tym, co czuje ona sama. 

Akcja jest zdecydowanie słabsza niż w części pierwszej. Skupia się ona głównie na wędrówkach po Hadesie, co mogłoby być ciekawe, ale zostało przedstawione w bardzo monotonny sposób. Czekałam cierpliwie na jakąś akcję i coś tam w końcu otrzymałam, jednak wartka akcja stanowi może ćwierć książki. Liczyłam również na podobne (melo)dramatyczne sceny, których brak mocno mi doskwierał - jednak domyślam się, że wielu mogłoby poczytać to jako pozytywną zmianę. 
Niestety, podobnie jak "Spętani przez bogów", ta część również zawiera trochę nieścisłości i błędów. Dało się jednak to ignorować i (mimo wszystko) cieszyć się lekturą, z tego co pamiętam, nie były to elementy kluczowe dla akcji. 

Język wciąż jest irytująco prosty. Styl autorki trochę mnie irytował podczas lektury, jestem nim nieco zawiedziona... Ogólnie książkę mogę uznać za średniaczka. Nie zniechęciła mnie jednak do przeczytania kolejnej części. 

OCENA ★★★★★✰✰✰✰✰
Tytuł: Wędrówka przez sen
Oryginalny tytuł: Dreamless
Seria: Spętani przez bogów
Autor: Josephine Angelini
Wydawnictwo: Amber
367 stron

środa, 23 listopada 2016

Nie pozwólcie im odejść do antykwariatu!

Pozbywam się biblioteczki, niemal całej, bo miejsca w pokoju coraz mniej. W związku z tym publikuję tu książki na sprzedaż, mam nadzieję, że któraś z nich znajdzie dla siebie nowy dom :) 
Zdjęcia na życzenie, ale stan wszystkich poza "Deklaracją" niemal idealny :) 

5 zł
"Nie rób mi tego" Piotr Kołodziejczak
"Przerwany most" Philip Pullman
"Miłość alchemika" Avery Williams
"Blask księżyca" Rachel Hawthorne
"Łowcy mitów" Christopher Golden
"Mrok kwiatów" Penny Blubaugh
"Walka sylfa" L.J. McDonald
"Cień anioła" Iwona Czarkowska
"Zawładnięci" Elana Johnson
7 zł
"Dalziel&Pazcoe. Okrutna miłość" Reginald Hill
"Zagubieni" Sharon Sala
"Dziecko gwiazd. Atlantyda." Michalina Olszańska
"Obudzić Rose"  Regina Doman
9 zł 
"Łabędzi śpiew"  Simon R. Green
"Dobrani" Allie Condi
10 zł 
"Gra o Ferrin" Katarzyna Michalak
"Demi-monde. Zima" Rod Rees
"Kto ze mną pobiegnie" Dawid Grossman
"Pamiętnik nastolatki 7" Beata Andrzejczuk
"Zdradzona" Kristin Cast, P.C. Cast
"Wybrana" Kristin Cast, P.C. Cast
"Osaczona" Kristin Cast, P.C. Cast
13 zł
"Time Riders. Jeźdźcy w czasie" Alex Scarrow
"Śmierć nocy letniej" Philip Gooden
"Książka bez sensu" Deyes Alfie
14 zł
"Dziwni"  Stefan Bachmann
"Spętani przez bogów" Josephine Angelini
"Wędrówka przez sen" Josephine Angelini
15 zł
"Password" Miriam Mous
"Władca marionetek" Joanne Owen
"Dziedzictwo" C. J. Daugherty
>20 zł
"Pierwsze damy Francji" Robert Schneider 25 zł
"Grobowiec z ciszy" Tove Alsterdal 20 zł
"Z krwi i kości" William Lashner 20 zł
"Zabawka diabła" Matt Richtel 20 zł
"Gwiazd naszych wina" John Green 25 zł
"Will Grayson Will Grayson" John Green 25 zł
"Heaven. Miasto elfów" Christoph Marzi 25 zł
"Oddam Ci słońce" Jandy Nelson25 zł
"Serce z popiołu" Kathrin Lange 24 zł
"Serce w kawałkach" Kathrin Lange 24 zł

POCKET
"Słodki zapach brzoskwiń" S.A. Allen 4 zł
"Impuls" Jonatan Kellermann inne wydanie 4 zł
"Wizje w mroku" J.L. Smith 4 zł

ZNISZCZONA OKŁADKA
"Deklaracja"  4 zł

Nie chcę ich oddawać do antykwariatu, bo nie dostanę nawet ułamka wartości żadnej z nich, a Wy możecie kupić je nieco taniej... Oczywiście - możecie się targować :) 
Jeśli ktoś jest zainteresowany, proszę o kontakt (withabook.blog@gmail.com)

sobota, 19 listopada 2016

#196 Miłość i nienawiść - czy otchłań między nimi jest naprawdę taka ogromna? "Spętani przez bogów"

Tę książkę kupiłam pod wpływem impulsu, od razu razem z drugą częścią (recenzja na dniach :)). Przeleżała swoje, ochota na nią poszybowała gdzieś w eter, no ale książki jak stały na półce, tak stoją - trzeba by się z tym uporać... Z tego też powodu w końcu się zabrałam za dzieła Josephine Angelini (czy jej nazwisko nie brzmi baśniowo?) i, no cóż...
Jałowa pustynia dręczy Helenę każdej nocy. Koszmar wydaje się być rzeczywistością - kurz i krew, które pokrywają stopy dziewczyny są zdecydowanie realne.
Na ogół spokojna, dziewczyna wpada w furię na widok nowego ucznia, Lucasa Delosa. Oboje czują do siebie nienawiść, choć nigdy wcześniej się nie poznali. Okazuje się jednak, że rodzina Delosów ma odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie dręczyły Helenę. Jednak cóż z tego, skoro gdy tylko się widzą, mają nieodparte pragnienie walczenia ze sobą na śmierć i życie? 
Pierwszym, co rzuciło mi się w oczy, był język. Prosty, ale w taki nieprzyjemny sposób - infantylnie napisanych powieści nie czyta się aż tak dobrze. Miałam jednak wrażenie, że wraz z upływem stron styl autorki się poprawił na tyle, by nie raziło to w oczy. 
Kolejną rzeczą, którą zauważyłam, były lekkie nieścisłości. Wydaje mi się, że przeczytałam książkę dość uważnie, a i tak niektóre elementy wydawały mi się brać z nikąd. Tak samo, nie do końca zrozumiałam całą naturę Sukcesorów, pewne fakty zdawały się być naginane tak, żeby pasowały. Ostatecznie te szczegóły nie były AŻ tak znaczące, uznałam, że przyjmę to tak, jak jest, by nie niszczyć sobie przyjemności.

Minusy już wypunktowałam, czas na słodszą część. Tym, co kocham w każdej książce, są sytuacje, w których bohaterowie postawieni są pod ścianą, ich sytuacja jest dramatyczna, nadchodzi moment ostatecznego poświęcenia, maślane oczy wyrażające najgłębszą miłość... Wiadomo o co chodzi? Otóż w tej powieści dostałam tego więcej, niż mogłam sobie wymarzyć. Nawet te dwie wyżej wymienione wady straciły nieco na znaczeniu, a ja czytałam z zapartym tchem. Sprzyjające okoliczności pozwoliły mi skończyć książkę w (jak na ten moment) szybkim czasie trzech dni, w trakcie których nawet gdy nie czytałam, moje myśli krążyły wokół Heleny i Lucasa. 
Nie było momentu w książce, kiedy bym się przy niej nudziła. Takiego zakończenia się jednak nie spodziewałam. Może nie wbiło mnie w fotel ani nie musiałam zbierać szczęki z chodnika, ale jednak takiego obrotu spraw się nie spodziewałam.

Co do bohaterów... Powiem tak: nie mam im nic do zarzucenia. Ich związek, choć lukrowy i pełen miłości (no, może nie od początku), nie drażnił, jak się tego spodziewałam po tonie przeczytanych książek w tym typie. Drażniła mnie za to sama Helena. Używane przez Hektora przezwisko "Księżniczka" pasuje do niej idealnie, z tym, że wydźwięk ma ono niezbyt pozytywny. Dziewczyna miała swoje lepsze momenty, ale przez dużą część powieści wydawała się nieporadna, jakby nie była zdolna wykrzesać z siebie zbyt dużo energii przy ćwiczeniach, przez co musi być ratowana - ona natomiast nie widziała problemu.

Jak oceniam tę książkę? Myślę, że zasługuje na mocne sześć i pół gwiazdki. Nie jest to powieść wysokich lotów, ale mimo to bawiłam się przy niej dobrze i mam nadzieję, że i Wy będziecie, jeśli ją przeczytacie.  


Ocena★★★★★★✰✰✰✰ i pół ;) 
Tytuł: Spętani przez bogów
Oryginalny tytuł: Starcrossed
Autor: Josephine Angelini
Wydawnictwo: Amber
400 stron

sobota, 5 listopada 2016

Językowo: English Matters nr 61 i jego magiczne sztuczki


Choć English Matters nie jest magazynem typowo edukacyjnym, a treści dydaktyczne, mimo iż się pojawiają w każdym numerze, nie są głównym celem powstawania owej gazetki, redaktorzy w kolejnej już edycji zdecydowali się postawić na naukę nieco bardziej niż zwykle. Oprócz tego książkoholicy znajdą coś dla siebie, jako że w numerze znalazły się artykuł i wywiad dotyczący pewnych znanych literackich sław.

Po tych przydługawych zdaniach pragnę zaprezentować Wam najciekawsze, moim zdaniem, artykuły numeru!


1. Tom Hiddleston. Czy mówi Wam coś to nazwisko? Mi, choć nie widziałam zbyt wielu filmów z tym panem, obiło się ono o uszy i z ciekawością wysłuchałam artykułu o nim właśnie. Wysłuchałam, ponieważ, jak zwykle, EM oferuje niektóre teksty w formie nagrania, a ten był jednym z nich. 
Z artykułu można wywnioskować, że Hiddleston to barwna i utalentowana postać, co mam zamiar wkrótce zweryfikować oglądając coś z jego udziałem. 

 2. Tak się składa, że tym razem top 3 zajmują artykuły z pierwszego działu, czyli "People&Lifestyle". Nie przywiązujcie uwagi do numerków - kolejność losowa, nie mogłam się zdecydować który lepszy :)  Drugi z tekstów to wywiad z Catherine Reef, autorką biografii sióstr Bronte. Można się z niego dowiedzieć wielu ciekawostek z życia tych niezwykle znanych pisarek.
3. Jojo Moyes - nazwisko dosyć teraz chyba znane, a to za sprawą nie tylko książek, ale i ekranizacji, która nie tak dawno się pojawiła na ekranach kinowych. Bardzo ciekawy tekst, zdecydowanie wart przeczytania!
Jak widać w tytule, w magazynie pojawiły się "magiczne" sposoby mogące ocalić życie gdy mamy problem z prawidłowym wysławianiem się w języku angielskim. Omówione zostały co trudniejsze struktury i wyrażenia. Oprócz tego kilka stron poświęcono temu, co kobiety lubią najbardziej, czyli zakupom i temu, co oddając się szaleństwu może się przydać w rozmowie. Artykuł otrzymały również mylące się wyrażenia "needn't have done" oraz "didn't need to", w którym to zostały ładnie wyjaśnione wszelkie różnice między nimi. A, no i nie wolno zapomnieć o małej lekcji języka na bazie piosenki! A dla lubiących podróże - EM daje okazję przejechać się po najsłynniejszych autostradach, zbaczając na chwilę drogi wprost do Cambridge i Oxfordu. 

To z tych ciekawszych rzeczy, jakie możecie znaleźć w aktualnym wydaniu. Oczywiście, słowniczki, oprawa graficzna ciesząca oko i nagrania pozostają niezmiennym elementem EM. Numer uważam za niezwykle udany i, przez części językowe, bardzo przydatny. Jeśli Wasz angielski jest na poziomie komunikatywnym, myślę że warto zainwestować w taką formę dodatkowej nauki i rozwoju. 

niedziela, 30 października 2016

#195 Klątwa, czy obłęd - co jest przyczyną nieszczęść w Sorrow? - "Serce z popiołu"


Powieści Kathrin Lange mają w sobie coś, co przyciąga do nich czytelnika. Pomimo wielu wad, jakich się doszukałam w trzeciej i, z tego co mi wiadomo, ostatniej części serii, "Serce z popiołu" dostarczyło mi rozrywki, na jaką liczyłam.
W Sorrow coraz gorzej się dzieje. Charlie wróciła z martwych komplikując życie Juli i Davida, a duch Madeline doprowadza ich do obłędu - dosłownie. Ktoś zdecydowanie chce, by klif Gay Head pochłonął kolejne ofiary. David chce uwolnić Juli spod wpływu klątwy, w którą powoli zaczynają wszyscy wierzyć, jednak ta nie chce tak łatwo wypuścić ich ze swoich szponów.
Zacznę od bohaterów. A właściwie od bohaterki, Juli, która niesamowicie działała mi na nerwy. Nie zmieniła się bardzo od pierwszej części - zapamiętałam ją jako najczęściej płaczącą postać wszech czasów i z taką też mamy do czynienia teraz. David natomiast... Ktoś mógłby uznać go (no, w sumie Juli też, ale skupmy się na Davidzie :)) za zbyt melodramatycznego, skłonnego do odgrywania cierpiętnika, ale... mi się to podoba. Coś w tej postaci jest, że budzi moją ogromną sympatię. 
Cieszę się też, że pojawiła się ponownie sprawa Charlie, która okazała się być bardzo ciekawą osobą. Za plus można poczytać autorce to, że znów pokazała, że nie można ufać żadnej ze stworzonych przez nią postaci - nienawiść połączona z obłędem daje zaskakujące efekty.
Duża część powieści skupia się bardziej na pokazaniu psychiki bohaterów i tego, co w nich "siedzi", niż na wartkiej akcji. Nie można się oczywiście spodziewać dogłębnej psychoanalizy, ale faktem jest, że autorka położyła nacisk bardziej na wnętrzu, niż na tym, co się dzieje wokół Juli, Davida i Charlie. Wręcz mogłabym powiedzieć, że, zanim doszło do punktu kulminacyjnego, powieść cechowała lekka monotonia, a gdy coś się zaczynało dziać, wydawało się to wstawiane trochę na siłę, jak gdyby autorka chciała jeszcze dołożyć Juli traumatycznych wspomnień. Na szczęście punkt kulminacyjny razem z zakończeniem bardzo mi przypadły do gustu. Znowu, było trochę melodramatycznie, było zaskakująco, a akcja nabrała tempa tak, że wciągnęła mnie całkowicie. Nie każdemu mogą odpowiadać te klimaty, ale mi - jak najbardziej!
Sama historia związana z klątwą Madeline wydawała mi się ciekawie skonstruowana - do końca nie do końca wiadomo, czy bohaterowie naprawdę są skazani za swoje uczucie, czy też ktoś nieżyczliwy stara się doprowadzić ich do obłędu. I gdy mówię, że do końca, mam na myśli samiutki koniec. 
Z jednej strony zakończenie przypadło mi do gustu, z drugiej jednak mam wrażenie, że autorka sama nie była zdecydowana na żadną z wersji, jeśli chodzi o klątwę i całą otoczkę, jaką wokół niej zbudowała. Nie wiem, czy nie miała pomysłu, jak wybrnąć z pewnych nierozwiązanych sytuacji, czy chciała sobie zostawić furtkę w razie natchnienia na kolejne części.
Język to kolejna rzecz, której mogłabym się czepiać. Często był najzwyczajniej w świecie infantylny, choć czasem miałam wrażenie, że to wina tłumaczenia. Nie przeszkadzało mi to jednak w czerpaniu przyjemności z lektury, która ostatecznie podobała mi się. Trzyma poziom poprzednich części - nie jest szczególnie wybitną powieścią, która zmieni Wasze życie, ale jest na tyle dobra, że czytelnik nie chce się od niej odrywać.
Ocena★★★★★★✰✰✰✰
Tytuł: Serce z popiołu
Oryginalny tytuł: Herz zu Asche
Autor: Kathrin Lange
Wydawnictwo: Muza 
416 stron

niedziela, 23 października 2016

Najlepsza lektura tuż po Dziadach Mickiewicza - "Mistrz i Małgorzata" (Nie taka lektura zła)

http://www.masterandmargarita.eu/
Lektury szkolne od jakigoś czasu w ogóle mi nie podchodzą. "Mistrz i Małgorzata" to miało być przełamanie złej passy nudnych powieści. I powiem Wam, że dzieło Bułhakowa musi trzymać mnie pozytywnie naładowaną przez kolejne, jak się zapowiada, pół roku... Bo opowieść o Diable bawiącym się w Moskwie bardzo mi przypadła do gustu!

Ciekawym wątkiem była dla mnie historia Piłata. Przeplatała się ona z historią Moskiewską jakby w tej samej płaszczyźnie czasowej, co dało interesujący efekt. Nie jest chyba też tajemnicą, że tytułowi bohaterowie pojawiają się dopiero w połowie książki. Pierwszy raz się spotkałam z takim czymś. Dodatkowo, mogę powiedzieć, że od kiedy się poawili całość nabrała tempa i z ciekawej powieści stała się moją drugą miłością szkolną. 

http://www.masterandmargarita.eu/

Rosyjskie nazwiska mają to do siebie, że, choć nie są wybitnie komplikowane, lubią się mieszać. To była rzecz, która mnie denerwowała najbardziej w całej powieści - do teraz nie jestem w stanie rozróżnić kilku bohaterów. To jednak tylko nicnieznacząca kropla w morzu zachwytu.

Historia Mistrza sprzed psychiatryka to mój ulubiony fragment. Nie jestem w stanie zdecydować, co wywarło na mnie w niej tak duże wrażenie, ale od tamtego momentu ta książka stała się jedną z moich ulubionych. Dodatkowo komiczny kot Behemot zgarnia całą moją sympatię, choć takiego na swojej drodze spotkać bym nie chciała. 

Jeśli nie lubicie czytać lektur szkolnych i nie robicie tego zbyt często, dla tej powieści zróbcie wyjątek. Ilość stron może nie jest najmniejsza, ale warto przez nie przebrnąć dla tej historii. 

piątek, 14 października 2016

Językowo: specjalne wydanie specjalnie dla Was - English Matters 19/2016

Nowy York - miasto marzeń, dla wielu spełnienie American Dream. To właśnie jemu poświęcony został cały numer English Matters. Zapraszam Was na podróż za ocean!
1. Początki USA są dość znane, jednak chyba niewielu zna historię samego Nowego Yorku. To właśnie ten artykuł zajął w moim rankingu najwyższe miejsce. Tekst, dość obszerny, opowiada dzieje Wielkiego Jabłka od samego początku, aż po historię współczesną. Jest to naprawdę ciekawy i wciągający artykuł, zdecydowanie wart uwagi.

2.   9/11 - dzień żałoby. Artykuł opowiadający o tragedii World Trade Center zajmuje zaszczytne drugie miejsce. Wydarzenie zostało dokładnie opisane, w ciekawy sposób można przyswoić sobie kilka faktów na jego temat.
3. Ja osobiście uwielbiam zwiedzać. Dla spragnionych sztuki czy widoków English Matters przygotował przegląd najciekawszych atrakcji Nowego Yorku. 

Wiele tekstu poświęcono Nowojorczykom, ich zwyczajom, stylu życia. Poznać możemy krótkie życiorysy kilku sławnych osobistości rodem z tego miasta. Nowojorski żargon też nie będzie tak bardzo niezrozumiały po przeczytaniu jednego z artykułu. Cuda natury w okolicach NY zachęcają do odwiedzenia miasta. Ponadto ten numer zawiera coś, co osobiście bardzo lubię, czyli rozłożoną na czynniki pierwsze piosenkę, na podstawie której nauczyć można się kilku ciekawych zwrotów. Oczywiście gdzie niegdzie pojawiają się ciekawostki językowe mające pomóc w lepszym rozumieniu języka oraz pod każdym artykułem znajdują się słowniczki. Kilka tekstów jest dostępnych w formie audio.

Myślę, że to udany numer. Dobrze się go czytało, jest pełen ciekawostek, oprawa graficzna cieszy oko. Dodatkowo czytanie w obcym języku na pewno zaprocentuje w przyszłości. 

sobota, 24 września 2016

Pupa, gęba, łydka, czyli o "Ferdydurke" słów kilka (Nie taka lektura zła)

źródło; kwejk.pl
Gdzieś pomiędzy siąkaniem a popijaniem gorącej herbaty nad "Mistrzem i Małgorzatą" przyszło mi do głowy, że może wartałoby napisać coś o ostatniej mojej lekturze. 

"Ferdydurke". Po jej przeczytaniu pupa, gęba czy łydka już nigdy nie będą dla was normalnymi słowami. Dla mnie ta powieść zasługuje na miano dziwnej - co nie powinno być zaskoczeniem, jako że powstała jako powieść awangardowa. Jeśli podchodzi się do tej książki ze świadomością, że rzeczywistość w niej przedstawiona może być zaskakująca i odrealniona, to można nawet czerpać swoistą przyjemność z przewracanych stron. 
źródło: w.bibliotece.pl

Nie jest łatwo pisać o tej powieści, natomiast, mimo wszystko, dość łatwo się ją czytało. Jednak jeśli ktoś chciałby rozumieć tę powieść w trakcie czytania, polecałabym przeczytać wcześniej jakieś opracowanko, które pomoże rozszyfrować słowa Gombrowicza.  

Jest to książka inna niż wszystkie, jakie kiedykolwiek przeczytałam. Mimo pozornego chaosu i trudności w zinterpretowaniu jej ma głębszy sens, o którym się rozwodzić nie będę, bo zapewne na lekcji o nim usłyszycie, a nie chcę psuć ewentualnej niespodzianki. Nie zaliczyłabym tej powieści do grona moich ulubionych, ale jeśli chodzi o same lektury, to z pewnością nie jest ona najgorsza. 

środa, 7 września 2016

Językowo: po raz kolejny English Matters - nr 60/2016

Niedawno był wakacyjny numer specjalny, teraz zaś prezentuję Wam wrześniowo-październikową odsłonę tego anglojęzycznego cacka. I ten numer uważam za bardzo udany, znalazło się w nim kilka naprawdę ciekawych artykułów.


1. Infamously Famous - czyli artykuł o tych, którzy sławą mogli się poszczycić, jednak czy to był rozgłos, o jakim marzyli? Symbole zdrady, podwójni szpiedzy - kto nie lubi o nich czytać? W końcu nie bez powodu wielu z nas przepada za literackimi "tymi złymi". Czemu nie dowiedzieć się więcej na temat prawdziwych?

2.   London Actually to tekst o dziełach inspirowanych brytyjską stolicą. Od filmów po piosenki, Londynem interesowali się w różnym czasie różni twórcy. Może dzięki temu materiałowi odkryjecie coś wartego uwagi?

3. American Dream, czyli świętowanie z wujkiem Samem. English Matters oprowadza czytelnika przez najbardziej rozpoznawalne dni w USA. Wiele z nich znałam chociaż ze słyszenia, jak na przykład Dzień Dziękczynienia czy też Dzień Świstaka, jednak artykuł był przyjemny i ciekawie napisany, godny polecenia.

W numerze znalazły się również teksty o poważniejszym charakterze. Poruszona została na przykład aborcja. Ciekawa byłam w jakim świetle autorka artykułu przedstawi ów temat. Jak się okazało, został on napisany raczej bezstronnie. Następnie poczytać możemy o zakupoholizmie, po czym pojawia się temat cyfrowej nieśmiertelności - czy już niedługo nasze umysły będzie można składować on-line?
Dla spragnionych podróży jest artykuł o Australii, po czym na koniec zostajemy uraczeni ciekawostkami na literę E - od przydatnych słówek po mini-artykuł o pewnej wysepce.
Reasumując stwierdzam, iż numer jest wart przeczytania. Myślę, że różnorodność artykułów sprawi, że każdy znajdzie coś dla siebie. Oczywiście, potrzeba ku temu znajomości języka angielskiego, ale mniej zaawansowanych również zachęcam do lektury, w której pomogą zapewne słowniczki do każdego z tekstu. 
  

Językowo: po raz kolejny English Matters - nr 60/2016

Niedawno był wakacyjny numer specjalny, teraz zaś prezentuję Wam wrześniowo-październikową odsłonę tego anglojęzycznego cacka. I ten numer uważam za bardzo udany, znalazło się w nim kilka naprawdę ciekawych artykułów.


1. Infamously Famous - czyli artykuł o tych, którzy sławą mogli się poszczycić, jednak czy to był rozgłos, o jakim marzyli? Symbole zdrady, podwójni szpiedzy - kto nie lubi o nich czytać? W końcu nie bez powodu wielu z nas przepada za literackimi "tymi złymi". Czemu nie dowiedzieć się więcej na temat prawdziwych?

2.   London Actually to tekst o dziełach inspirowanych brytyjską stolicą. Od filmów po piosenki, Londynem interesowali się w różnym czasie różni twórcy. Może dzięki temu materiałowi odkryjecie coś wartego uwagi?

3. American Dream, czyli świętowanie z wujkiem Samem. English Matters oprowadza czytelnika przez najbardziej rozpoznawalne dni w USA. Wiele z nich znałam chociaż ze słyszenia, jak na przykład Dzień Dziękczynienia czy też Dzień Świstaka, jednak artykuł był przyjemny i ciekawie napisany, godny polecenia.

W numerze znalazły się również teksty o poważniejszym charakterze. Poruszona została na przykład aborcja. Ciekawa byłam w jakim świetle autorka artykułu przedstawi ów temat. Jak się okazało, został on napisany raczej bezstronnie. Następnie poczytać możemy o zakupoholizmie, po czym pojawia się temat cyfrowej nieśmiertelności - czy już niedługo nasze umysły będzie można składować on-line?
Dla spragnionych podróży jest artykuł o Australii, po czym na koniec zostajemy uraczeni ciekawostkami na literę E - od przydatnych słówek po mini-artykuł o pewnej wysepce.
Reasumując stwierdzam, iż numer jest wart przeczytania. Myślę, że różnorodność artykułów sprawi, że każdy znajdzie coś dla siebie. Oczywiście, potrzeba ku temu znajomości języka angielskiego, ale mniej zaawansowanych również zachęcam do lektury, w której pomogą zapewne słowniczki do każdego z tekstu. 
  

poniedziałek, 5 września 2016

#194 PRZEDPREMIEROWO Mafia, wybuchy i szczęśliwa butelka - "Obłędna szesnastka"

lubimyczytac.pl
Kolejna, już szesnasta, książka z cyklu o łowcy nagród z przypadku, Stephanie Plum, nieoczekiwanie wpadła w moje rozleniwione łapki. A pomimo tego, że Śliweczka nie jest idealna, wciąż za nią przepadam, więc zabrałam się za czytanie niemal od razu. Co tym razem zaserwowała nam pani Evanovich?

Stephanie otrzymuje w spadku po wujku tajemniczą Szczęśliwą Butelkę. Szczęście nie sprzyja jednak jej pracodawcy - kuzyn Vinnie zaginął, wplątany w mafijne porachunki, i to na Stephanie zrzucona zostaje odpowiedzialność odnalezienia go. W takiej sytuacji jedno jest pewne: gdziekolwiek bohaterka się nie pojawi, będzie wybuchowo, a w powietrzu będzie wyczuwalny zapach skrzydełek z Gdaczącego Kubełka. 

Im więcej części cyklu mam za sobą, tym wyraźniej widzę schematy, w które popadła autorka. To, co powodowało spazmatyczne wybuchy śmiechu (przesadzam? może, ale wiecie o co chodzi :)) przy pierwszym spotkaniu z Plum, teraz staje się codziennością. Manewrowanie między Komandosem a Morellim, łapanie zbiegów oraz niesamowite szczęście do niebezpiecznych przymusowych znajomych pojawiają się chyba w każdej z części. Mimo to jednak nie można skreślić z góry każdej kolejnej książki. Każdy z wyżej wymienionych elementów jest bowiem, mimo powtarzalności, tak a) zabawny, b) ciekawy c) absurdalnie (nie)normalny (niepotrzebne skreślić), że ja, jako czytelnik nie mogłam z własnej woli oderwać się od lektury. Jednakże miałam nadzieję na bardziej spektakularne poszukiwania zbiegów, które zazwyczaj były dla mnie główną atrakcją, a tym razem odbywały sie one zaskakująco spokojnie - oczywiście w skali śliwkowej.

Bardzo podobała mi się kreacja Vinniego, którego mieliśmy szansę poznać odrobinę lepiej. Z ciekawszych postaci wymienić można również Zakręta, który niejednokrotnie wywołał na mojej twarzy uśmiech. Jeśli chodzi o postaci pierwszoplanowe, Stephanie, Lulę oraz Connie, nie mam im nic do zarzucenia. Dziewczyny były wystarczająco wyraziste, ale nie zaskoczyły mnie niczym nowym. 

Nie jest to bardzo ambitna literatura. Język jest przyjemnie prosty. Cała książka jest natomiast pełna zabawnego absurdu, który zapewne nie każdemu przypadnie do gustu, ja jednak należę do grona fanów. Zaznaczyć też muszę, że mimo, iż to już szesnasta część, można po nią sięgnąć bez znajomości poprzednich. A myślę, że warto.

Ocena: ★★★★★★✰✰✰✰
Tytuł: Obłędna szesnastka
Oryginalny tytuł: Sizzling sixteen
Seria: Stephanie Plum
Autor: Janet Evanovich
Wydawnictwo: Fabryka Słów
368 stron


poniedziałek, 25 lipca 2016

Językowo: wybierz się w podróż z English Matters - wydanie specjalne nr 18/2016


 Jak podróżować za mniej?

To pytanie, które zadaje sobie pewnie niejeden obieżyświat, jest motywem przewodnim całego numeru pełnego wskazówek dla oszczędnie podróżujących.

Gdybym miała wybrać Top3 najlepszych artykułów numeru, pierwsze miejsce przypadłoby na tekst z działu "Places" o Macedonii. Aż chce się jechać, choćby na krótką wycieczkę! Przydatnym może okazać się również tekst omawiający sposoby na oszczędzanie podczas podróży do, jakżeby inaczej, Wielkiej Brytanii. Omówione zostały wszystkie elementy, na które niepoinformowany podróżnik może wydać więcej pieniędzy, niż to konieczne - wyżywienie, transport, nocleg oraz rozrywka. Jako że jestem gadżeciarą, do zestawienia najlepszych artykułów zaliczyłabym również ten o przydatnych i niekiedy naprawdę ciekawych przedmiotach.
Choć Top3 już wybrane, warto przyjrzeć się też pozostałym artykułom, bo niewiele odstają od medalistów. Dla spragnionych sportowych emocji EM przygotował kilka wakacyjnych propozycji wymagających sprawności fizycznej. Dla wielbicieli muzyki natomiast znajdzie się przegląd festiwali w całej Europie. Łasuchy mogą dowiedzieć się też czego powinni spróbować za granicą, szczególnie w Hiszpanii, której najważniejsze atrakcje zostały po krótce omówione.
Bonusowo, przy wielu artykułach pojawiają się ciekawostki lub słówka przydatne za granicą. Standardowo oprawa graficzna jest świetna, pojawia się wiele cieszących oko zdjęć oraz nowych słówek.

Numer zaliczam do tych, które mi się mocno spodobały - ciekawy, myślę że przydatny, przyjemnie się czytało. Jeśli ktoś szuka fajnej gazetki i dość dobrze czuje się w angielskim, może śmiało sięgać :)



piątek, 8 lipca 2016

#193 "Kamień łez"

Czytając tę książkę radowało mi się serce. Z jakiegoś powodu zapałałam sympatią do Richarda, Kahlan, Zedda i reszty bohaterów. Skończyłam ją już kilka dni temu i dopiero teraz jestem w stanie coś o niej naskrobać - takiej niechęci do pisania nie miałam od wieków!

Gdy Rahl Posępny otworzył jedną ze szkatuł Ordena, wypadł z niej kamień łez. Oznacza to, że zasłona została rozdarta, a Opiekun spróbuje wydostać się z zaświatów i pochłonąć świat żywych. Jedyną osobą, która może być w stanie temu zapobiec, wydaje się być Richard. Problemem mogą być Siostry Światła, które pojawiły się na jego drodze i twierdzą, że jedynie one mogą uratować go od śmierci przez nieokiełznany dar, niezwykle silny w jego przypadku. By jednak mogły to zrobić, muszą udać się z nim do Pałacu Proroków, co oznacza utratę cennego czasu i rozstanie chłopaka z ukochaną, która zaś staje twarzą twarz z okrucieństwem wojny, jaką przyszło jej stoczyć.

Pierwsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy, i co do której nie potrafię zająć jednoznacznego stanowiska, są dialogi. W przypadku rozmów między "wtajemniczonymi" bohaterami, jak Zedd i Addie, w rozmowach przewijały się definicje rzeczy, jakich byli oni świadkami. Dla czytelnika to dobrze, gdyż inaczej nie wiedziałby o co dokładnie chodzi, jednak rozmowy wydawały się przez to nieco nienaturalne. 
Jeśli chodzi o język sam w sobie, to jest przyjemny, ale momentami jakby zbyt infantylny. Taki styl jednak pasuje do powieści i tworzy taki baśniowy klimat.

Źródło: empik.com
Bohaterowie są niezwykle rozwinięci. Nie wiadomo, czego można się po nich spodziewać, zaufani przyjaciele okazują się zdrajcami, podczas gdy wróg staje się sprzymierzeńcem. Lubię takie zwroty akcji. Każdy był na tyle mocno zarysowany, że imiona mi się nie plątały, co w przypadku słabszych kreacji ma czasem miejsce... 

Akcja ciągnie się na początku, jednak po pierwszych stu-dwustu stronach tempo zaczyna przyspieszać i do ostatnich stron już nie zwalnia. Pojawiają się trzy wątki, które są ze sobą luźno związane. Najbardziej ciekawym dla mnie okazał się ten dotyczący Kahlan, pozostałe dwa przypadają na Richarda oraz Zedda.
Pojawiają się tu też treści erotyczne, które jednak nie skupiają się na szczegółach, czytelnik dowiaduje się tyle, ile niezbędne. 

Reasumując, nie jest to arcydzieło, jednak książka podobała mi się. Mimo, że to dopiero druga część, zdążyłam poczuć swego rodzaju sentyment do tej serii i na pewno nie skończę z nią szybko. Szczególnie, że przede mną jeszcze kilkanaście tomów. 

Ocena: ★★★★★★✰✰✰✰
Tytuł: Kamień łez 
Oryginalny tytuł: The Stone of Tears
Seria: Miecz prawdy
Autor: Terry Goodkind
Wydawnictwo: Rebis
891 stron

|Pierwsze prawo magii|Kamień łez|Bractwo Czystej Krwi|Świątynia Wichrów|Dusza ognia|Nadzieja pokonanych|Filary świata|Bezbronne imperium|Pożoga|Fantom|Spowiedniczka|

czwartek, 30 czerwca 2016

Językowo: English Matters nr 59/2015

Kto ma ochotę na odrobinę angielskiego w wakacje? Do takich osób English Matters wychodzi naprzeciw. Ja jednak nie czuję się w pełni usatysfakcjonowana tym, co tym razem mi zaserwowano...

Miałam wrażenie, że numer składa się z dwóch działów: o miłości i sztuce. Gdy zerknęłam na spis treści, to odczucie zmniejszyło się, lecz nie zanikło - tak jakby te dwa tematy zdominowały numer. Pierwszym artykułem, który mnie przyciągnęł do czytania, był "The sound of movies", w którym pojawiły się jedne ze słynnych kwestii wziętych z wielkiego ekranu. Przyjemny, acz niewiele wprowadził nowości do mojego życia. Kolejny, o wyspie Bali, okazał się ciekawszy od poprzedniego - aż zapragnęłam kiedyś odwiedzić tamto miejsce. Na tym jednak kończą się artykuły, które zachęcały do przeczytania.

Teksty o sławnych osobistościach, Lewandowskim oraz okładkowym Leonardo,  mogłabym zaliczyć do kategorii "ostatecznie przeczytałam, ale bez rewelacji". Nie są one słabe, mają wiele informacji, ale nie byłam w nastroju, by lepiej poznawać owych panów. Lepiej wypadl artykuł "English is sexy" - początkowo myślałam, że nie znajdę tam nic ciekawego i doznałam miłego zaskoczenia. Na końcu warto wspomnieć jeszcze o tanecznym kinie oraz o dziale językowym, w którym (nareszcie!) znalazła się piosenka rozłożona na części pierwsze. 
Kliknij - powiększysz :) 


Dla ciekawskich załączam pełny spis treści - może kogoś zainteresuje coś, o czym nie wspomniałam. Ja jednak uznałam ten numer za jeden z mniej interesujących, choć wciąż wierzę w jego edukacyjną wartość - kilka razy zmusił mnie do zastanowienia się nad konstrukcjami, no i z pewnością poszerzyłam swoje słownictwo. Czy sięgać po niego? To już należy do Was.


poniedziałek, 27 czerwca 2016

Nie taka... Nie takie lektury złe - "Granica", "Cudzoziemka"

Właśnie skończyły się dni męki, dwa miesiące laby się rozpoczynają, a ja wracam z lekturami? Coś ze mną nie tak? Ano, nie wykluczam i takiej możliwości, jednak do niedawna nie miałam w sobie siły, by napisać cokolwiek o tych dwóch książkach. Cała moja wola walki została pochłonięta przez te, niewielkie objętościowo, dwie lekturki. 

Powieści psychologiczne. Teraz już wiem, że nie jestem ich fanką. Piszę o tych dwóch razem, gdyż dla mnie mogłyby być jedną książką - obie tak samo nudne, ciągnące się, kartki obu przewracałam zdecydowanie zbyt wolno. 

ALE...

...znalazłam sposób na nie. Bo, cokolwiek bym tu nie napisała, moim celem nie jest zniechęcenie Was, drodzy uczniowie, do nieczytania tych niezwykle ważnych dzieł, potrzebnych do zdania tego niezwykle ważnego i egzaminu, od którego zależeć będzie Wasze dalsze życie... O czym ja to? A, no tak... Moim odkryciem są audiobooki. Te, których do niedawna tak bardzo nie znosiłam. Te, których potrzeby powstawania nie rozumiałam. Te właśnie uratowały mi... oceny. Jeszcze puszczone w tempie "1.5" na przesławnej stronie - wbrew pozorom nie było to tak szybko. 

Odeszłam od tematu. I, szczerze mówiąc, nie mam zamiaru do niego wracać. To był tylko pretekst, żeby nawrócić tych błądzących, jak ja do niedawna, niepotrafiących pojednać się z nagraniami. I chciałam podzielić się z Wami tym, jak bardzo nie podobały mi się książki Kuncewiczowej i Nałkowskiej. 

A, no i jako że post niezwiązany do końca z tematem... Delektujcie się moimi przepysznymi czereśniami! :) 



czwartek, 23 czerwca 2016

#192 Gwiazdka z nieba - "Heaven. Miasto elfów"

Z czym nam się kojarzą elfy? Z małymi duszkami? Z dostojnymi postaciami rodem z "Władcy Pierścieni"? A może... Elfy żyją wśród nas? 

David Pettyfer nie znosi zamknięcia i tłumów. Dlatego też zamiast podróżować londyńskim metrem biega po dachach. Podczas swoich podróży zazwyczaj jest sam - do czasu gdy spotyka dziewczynę twierdzącą, że wycięto jej serce. Historia, w którą ciężko uwierzyć, nabiera barw, gdy David decyduje się pomóc spotkanej Heaven. Najgorsze wciąż przed nimi, gdyż złodziej serc nie zamierza pozwolić uciec swojej niedoszłej ofierze. Heaven natomiast czuje, że jej czas powoli dobiega końca i chce jak najszybciej odnaleźć swoje serce, przy okazji odkrywając tajemnice, jakie pozostawiła jej w spadku matka.

Z "Kamieniem łez" coś ciężko mi idzie, toteż skusiłam się na przerywnik w postaci "Heaven..." właśnie. Spodziewałam się, że przerwa potrwa jakiś czas, a tu w mgnieniu oka przewijałam ostatnią stronę książki. Powodem może być ciągła niewiadoma. Autor odkrywa karty powoli, nie zaspokajając ciekawości od razu. Choć od początku możemy się domyślać paru faktów, autor i tak je urozmaicił, dając nowe oblicze tym fantastycznym istotom, jakimi są elfy. 
Akcja jest wypełniona napięciem, które co jakiś czas na chwilę zanikało, robiąc miejsce lekkiej pustce emocjonalnej. Zapowiadało się jednak na porządny punkt kulminacyjny i... dostałam czego chciałam. Nie wiem, może dla niektórych zakończenie mogłoby się wydawać nieco przerysowane i zbyt nierealne (tak jak gdyby elfy były prawdziwe, duh!), ale to coś, co ja lubię - nie wiesz, co się stanie za dwa zdania, podczas gdy życie bohaterów wisi na włosku. 
Mogłabym mieć lekkie zastrzeżenia co do szybkości zaakceptowania niecodziennej sytuacji przez głównego bohatera oraz kilka osób postronnych. Mimo tego szkopułu postaci pierwszoplanowe zostały zarysowane poprawnie - szału nie ma, ale nie odczuwam niedosytu. Również epizodyczne role nie przechodziły bez echa, nawet po krótkiej wymianie zdań można było poczuć sympatię do większości z nich. Nie wiem jednak jakie mam odczucia do tego, że wszyscy bohaterowie od początku trzymali jedną ze stron, czarny to czarny, biały to biały, bez żadnych odcieni szarości. Chyba jednak wolę bardziej zaskakujące postaci...

Język jest bardzo przystępny i to pewnie w dużym stopniu było jego zasługą, że książkę skończyłam w dwa dni. Nie jest to bardzo ambitna pozycja, raczej zaliczyłabym ją jako lekką lekturę na odrobinę czasu wolnego. Myślę też, że bardziej spodoba się tej odrobinę młodszej ode mnie młodzieży - co nie oznacza, że odradzam ją starszym! Z pewnością będę ją dobrze wspominać. 

Ocena: ★★★★★★✰✰✰✰
Tytuł: Heaven. Miasto elfów.
Oryginalny tytuł: Heaven. Stadt der Feen
Seria: - 
Autor: Christoph Marzi
Wydawnictwo: Muza S.A.
336 stron

poniedziałek, 6 czerwca 2016

Czasoumilacze - Top 11 moich ulubionych piosenek musicalowych

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że jestem wierną fanką musicali - ten świat dopiero powoli poznaję i zakochuję się w nim. Niemniej chciałabym pokazać Wam kilka moich faworytów. Przepraszam za niewielką różnorodność spektakli/filmów, lista ta będzie skrzętnie uzupełniana w kolejnych odsłonach Czasoumilacza w czasie, gdy poznam ich więcej :)


Dziś zapraszam na powrót do Disney'a, a także wizytę u Webbera czy odkrycia piękna w garbatym dzwonniku z Notre Dame! I nie, nie potrafiłam się zmieścić w 10 :)