Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rachel Ward. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rachel Ward. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 6 lutego 2014

Recenzja #91 "Numery. Przyszłość"

Tytuł: Numery. Przyszłość
Oryginalny tytuł: 
Seria: Numery 
Autor: Rachel Ward
Wydawnictwo: Wilga
Ilość stron: 279
Wysokość: 2.1 cm














  Adam i Sara powracają w dwa lata po katastrofie. Żyją jak wiele ludzi w Anglii - tułają się, mieszkają w namiotach. Z jedną różnicą: nikogo innego nie ściga rząd, by go wykorzystać. Dar Adama ściąga na chłopaka i jego rodzinę niebezpieczeństwo. Okazuje się bowiem, że Sara i on nie są jedynymi ludźmi z dziwnymi możliwościami, a nie wszystkie są tak nieszkodliwe jak ich.

  W trzeciej części autorka zdecydowanie podnosi poziom po słabszej drugiej. Adam i Sara są nieco starsi, bardziej dojrzali i odpowiedzialni. Chłopak jest pewnego rodzaju sławą w tamtejszym świecie wśród ludzi, których uratował, jednak denerwuje go to - w końcu jest zbyt rozpoznawalną osobą jak na kogoś, kto musi uciekać przed rządem. Kreacja głównych bohaterów bardzo mi się podobała. Wyszli oni autorce naprawdę naturalnie, lepiej niż w wielu innych książkach. 

  Akcja zasługuje na jeden wielki plus - dużo się dzieje, jest ciekawie, czasem wręcz umierałam z niepewności i strachu o bohaterów, może niekoniecznie głównych, ale zawsze coś. Przedstawiona historia wciąga jak mało która, czyta się ją z zapartym tchem do późna w nocy - o 2 nad ranem nie myślałam, by w końcu odłożyć książkę i iść spać. Zastosowano tu jednak mały myk, a mianowicie rozdziały są niezwykle krótkie. Znacie to: "A ten ma tylko 4 strony, przeczytam je jeszcze i kończę"? To było tu tak przez większość czasu. 
  Jeden minus: w kilku momentach wydarzenia okazały się być nieco zbyt przewidywalne. Czasem zdarzało się coś zbyt dobrego, także od razu wymyślałam możliwe haczyki - no i czasem trafiałam w sedno.

  Autorka posługuje się prostym w odbiorze, lecz trafiającym do czytelnika językiem. Nie boi się używać wulgaryzmów, aczkolwiek nie nadużywa ich - akcentuje nimi jedynie wydarzenia. Zdecydowanie potrafi zatrzymać czytającego na dłużej. 

  Cóż innego mogę zrobić, jak tylko polecić Wam wszystkim całą serię - naprawdę warto, nie pożałujecie. Ja na pewno jeszcze kiedyś do niej wrócę. Moja ocena to 9.5/10
 __________________________________________________
 Recenzja bierze udział w wyzwaniach:




czwartek, 17 października 2013

Recenzja #69 "Numery 2. Chaos"

Tytuł: Numery 2. Chaos
Oryginalny tytuł: Numbers. The chaos. 
Seria: Numery 
Autor: Rachel Ward
Wydawnictwo: Wilga 
Ilość stron: 440 

Coś się zbliża... Coś gigantycznego. Coś złego.
Gruzy, woda, ogień, chaos? Prawdziwe piekło.
1 stycznia 2027 roku w Londynie stanie się coś strasznego.
Zniknie całe miasto. Zginą miliony ludzi.
Adam to wie, bo jak jego mama Jem widzi w oczach ludzi datę śmierci.
A prawie wszyscy wokół mają ten sam numer: 112027.
Co to będzie? I co Adam może zrobić?
 




  Drugi tom "Numerów" opowiada o synu Jem, bohaterki poprzedniego tomu. Adam podobnie jak matka widzi numery. Gdy zauważa, że wiele ludzi ma jedną i tę samą datę, domyśla się, że szykuje się coś wielkiego. Próbuje ostrzec ludzi, ale kto by słuchał dzieciaka plotącego coś o jakichś numerach i śmierci? Chłopak musi działać szybko, by uratować siebie, babcię, i jak największą ilość osób. Pomóc mu w tym może jedynie Sara - dziewczyna, która panicznie się go boi, lecz podobnie jak on, posiada pewien dar. 

  Autorka wykreowała świetne postaci. Są zróżnicowane, każdy z bohaterów ma swój własny charakter, sposób bycia. Czytając o nich mogłam dokładnie ich sobie zobrazować. Nie było tego, czego nie lubię, czyli nadmiernego bohaterstwa czy czekania na cud - każdy robił co mógł, ale tylko na tyle, na ile pozwalały okoliczności. Może nieco irytował mnie bunt Adama, aczkolwiek jego ostra natura nie objawiała się znowu tak często, a w dodatku komu nie zdarza się buntować? Na to mogę tym razem przymknąć oko. Według mnie bohaterowie są zdecydowanie mocną stroną książki. 

  Akcja momentami nieco mi się dłużyła. Niby ciągle coś się działo, aczkolwiek nie zawsze to mi wystarczyło. Nie czułam takiego ssania w brzuchu na myśl o tym, co będzie dalej. Ale oczywiście książka, chyba jak każda, miała swoje momenty, które mi się spodobały. Jednak gdybym miała porównać "Chaos" do poprzedniej części, to mogę zdecydowanie uznać, że wypadła nieco słabiej na jej tle. Hm... Wyszło tak, jakby mi się nie podobało, a nie tak miało być... Mimo to, co napisałam powyżej, nawet, jeśli książka jest słabsza od poprzedniczki, to nadal JEST BARDZO DOBRA i według mnie warta przeczytania. 

  Język autorki się nie zmienił, może tylko doszło trochę wulgaryzmów. Normalnie takie coś mnie razi, ale tu były użyte w odpowiednich momentach, ich pojawienie się można usprawiedliwić. W przypadku tej książki dodawały realizmu. Czytając mogłam wyobrazić sobie dokładnie wszystko, o czym była mowa w książce. 

  Podsumowując: książka jest godna uwagi, ciekawa, mimo, że trochę mniej niż poprzedniczka, i zdecydowanie zachęcam Was do przeczytania jej, jeśli jesteście już po pierwszej części :) Moja ocena to 7.5/10


piątek, 26 lipca 2013

Recenzja #45 "Numery. Czas uciekać."

Tytuł: Numery. Czas uciekać
Oryginalny tytuł: Numbers 
Seria: Numery
Autor: Rachel Ward 
Wydawnictwo: Wilga
Ilość stron: 316 
Moja ocena: 10/10


Psychologiczny thriller dla nastolatków. 
Piętnastoletnia Jem widzi w oczach ludzi numery - daty ich śmierci. Zna dzień śmierci matki. Wie, kiedy w ataku terrorystów na Londyn zginą ludzie. I kiedy umrze jej chłopak. Nikogo nie umie obronić przed śmiercią, więc ucieka - przed rówieśnikami i policją.






  Jem posiada dar - widzi numery ludzi, będące datą ich śmierci. Nie ma matki, wagaruje, nie dba właściwie o nic. Dziewczyna poznaje Pająka, który staje się jej pierwszym prawdziwym przyjacielem. Razem znajdują się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze, przez co muszą uciekać przed policją. Jem zna datę śmierci chłopaka i stara się zmienić bieg zdarzeń.

  Nie jestem pewna, co takiego ta książka w sobie ma, że ją tak polubiłam. Zaczynając od bohaterów, przez akcję, po styl pisania - po prostu wszystko jest niemal idealne. 
  Główne postaci to odludki, które spotkały się przez przypadek. Nieco zbuntowani, może odrobinę zaniedbani, bardzo podobni do siebie. Mimo początkowej niechęci Jem do Pająka rozwija się pomiędzy nimi przyjaźń. Oboje mają odpowiednią dawkę sprytu, oboje starają się nie okazać słabości. Uciekając, mimo wysiłków, co chwila wpadają w tarapaty. 

  Głównym motywem akcji jest ucieczka. Przez cały czas w głowie tłukły mi się słowa, które usłyszałam na projekcie filmowym, na który jeździłam ze szkoły: "Ucieczka to świetny motyw na dobry film". Podejrzewam, że do książek też się to odnosi. Wydawałoby się, że pozycja, w której jest tylko uciekanie i uciekanie mogłaby być nieco nudna - tak nie było. Jak w końcu otwarłam książkę, od razu pochłonęłam ze 100 stron. Nie umiałam się oderwać od lektury, tak wciągnęła mnie akcja. Jak tylko odłożyłam książkę, to od razu dopadała mnie ciekawość, co będzie na kolejnej stronie, chciałam otworzyć książkę, by zobaczyć, czy nie będzie czegoś ważnego. 
  Do końca nie wiedziałam, co stanie się z Pająkiem. Napisałabym coś więcej o tym, ale nie chcę robić spoilerów, jeśli ktoś jeszcze nie przeczytał tej książki. Powiem tylko, że zakończenia można się spodziewać, ale i tak zaskakuje - cały czas ma się nadzieję, że jednak wszystko potoczy się inaczej.

  Nie wiem, czy to z powodu późnej pory, ckliwego filmu, obejrzanego na moment przed ponownym otwarciem książki, czy po prostu była to zasługa autorki, ale były chwile, na których płakałam. Nie było ich wiele, po prostu raz, czy dwa zdarzyło mi się uronić kilka łez... Ale weźmy pod uwagę jeszcze fakt, że ja ryczę non stop na wszystkim... 

  Tak właściwie to tej książki się nie czyta - ją się pochłania w całości. Ta książka zdecydowanie znajduje się na górze listy moich ulubionych lektur.