Tytuł:
Miasto popiołów
Oryginalny tytuł: City of Ashes
Seria:
Dary Anioła
Autor:
Cassandra Clare
Wydawnictwo: Mag
Ilość stron: 448
Moja ocena: 7/10
Od tysięcy lat Cisi Bracia strzegli Darów Anioła.
I było tak aż do Powstania, wojny domowej, która niemal na zawsze zniszczyła tajemny świat Nocnych Łowców. I mimo że od śmierci Valentine`a, Nocnego Łowcy, który rozpoczął wojnę, minęło wiele lat, rany, jakie zostawił, nigdy się nie zabliźniły.
Od Powstania minęło piętnaście lat. Jest upalny sierpień w tętniącym życiem Nowym Jorku. W podziemnym świecie szerzy się wieść, że Valentine powrócił na czele armii wyklętych.
A Kielich zaginął...
Druga część serii o Nocnych Łowcach jak
widać nie spodobała mi się tak, jak poprzednia. Nie wiem do końca, co
spowodowało ten spadek. Lubię, gdy bohaterowie z książki na książkę przechodzą
jakąś metamorfozę, nawet niewielką, jeśli chodzi o charakter. Według mnie takie
zmiany wychodzą zazwyczaj na plus. Tutaj zauważyłam zmianę jedynie w Jasie
(ktoś wie, jak prawidłowo odmienić jego imię??), który z nieco aroganckiego i
odważnego Łowcy zmienił się w niechcianego ponuraka. Poza tym chyba wszyscy
bohaterowie pozostali sobą. Nie wiem, czy to dobrze, może i tak, gdyż nikomu
nie udało się mnie zirytować.
Jeśli chodzi o akcję, to uważam, że zbyt
mało się działo. Lubię żywą akcję, kiedy dzieje się naprawdę dużo. Tutaj przez
większość książki nic takiego nie było. Mimo, że zdarzały się momenty, w których
akcja przyspieszała, to trwały one zdecydowanie zbyt krótko. Dobrze, że pod
koniec wszystko ruszyło do przodu, ale i szkoda, że tak późno... Niemniej właśnie
końcówka uratowała tę książkę, gdyż w końcu mogłam czytać z większym
zainteresowaniem, w końcu zaczęło się coś dziać.
W tej części brakło mi humoru, którego było dużo
w pierwszej części, aczkolwiek głównym prowokatorem zabawnych sytuacji czy
rozmów był Jace, który jak już powiedziałam zmienił się w ponuraka. Szkoda, bo
humor to był duży atut poprzedniej części.
Autorka ma lekkie pióro, więc mimo, że
akcja nieco kulała w moim odczuciu, to książkę czytało się bardzo szybko. Co
jakiś czas zerkałam na numer strony i za każdym razem zastanawiałam się, kiedy
przeczytałam tak dużo.
Można by powiedzieć, że ta książka ma w sobie
jakiś magnes, który nie pozwalał mi się od niej oderwać. Mimo wszystko dałam
się wciągnąć w wydarzenia zawarte w książce.
Książkę mogę polecić tym, co czytali
pierwszą część serii. Mam nadzieję, że kolejna okaże się lepsza, bo mam zamiar
po nią sięgnąć, szczególnie, że zainteresował mnie pewien wątek z Simonem, to,
co wyszło na jaw właściwie na ostatnich stronach powieści.