Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Muza SA. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Muza SA. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 30 października 2016

#195 Klątwa, czy obłęd - co jest przyczyną nieszczęść w Sorrow? - "Serce z popiołu"


Powieści Kathrin Lange mają w sobie coś, co przyciąga do nich czytelnika. Pomimo wielu wad, jakich się doszukałam w trzeciej i, z tego co mi wiadomo, ostatniej części serii, "Serce z popiołu" dostarczyło mi rozrywki, na jaką liczyłam.
W Sorrow coraz gorzej się dzieje. Charlie wróciła z martwych komplikując życie Juli i Davida, a duch Madeline doprowadza ich do obłędu - dosłownie. Ktoś zdecydowanie chce, by klif Gay Head pochłonął kolejne ofiary. David chce uwolnić Juli spod wpływu klątwy, w którą powoli zaczynają wszyscy wierzyć, jednak ta nie chce tak łatwo wypuścić ich ze swoich szponów.
Zacznę od bohaterów. A właściwie od bohaterki, Juli, która niesamowicie działała mi na nerwy. Nie zmieniła się bardzo od pierwszej części - zapamiętałam ją jako najczęściej płaczącą postać wszech czasów i z taką też mamy do czynienia teraz. David natomiast... Ktoś mógłby uznać go (no, w sumie Juli też, ale skupmy się na Davidzie :)) za zbyt melodramatycznego, skłonnego do odgrywania cierpiętnika, ale... mi się to podoba. Coś w tej postaci jest, że budzi moją ogromną sympatię. 
Cieszę się też, że pojawiła się ponownie sprawa Charlie, która okazała się być bardzo ciekawą osobą. Za plus można poczytać autorce to, że znów pokazała, że nie można ufać żadnej ze stworzonych przez nią postaci - nienawiść połączona z obłędem daje zaskakujące efekty.
Duża część powieści skupia się bardziej na pokazaniu psychiki bohaterów i tego, co w nich "siedzi", niż na wartkiej akcji. Nie można się oczywiście spodziewać dogłębnej psychoanalizy, ale faktem jest, że autorka położyła nacisk bardziej na wnętrzu, niż na tym, co się dzieje wokół Juli, Davida i Charlie. Wręcz mogłabym powiedzieć, że, zanim doszło do punktu kulminacyjnego, powieść cechowała lekka monotonia, a gdy coś się zaczynało dziać, wydawało się to wstawiane trochę na siłę, jak gdyby autorka chciała jeszcze dołożyć Juli traumatycznych wspomnień. Na szczęście punkt kulminacyjny razem z zakończeniem bardzo mi przypadły do gustu. Znowu, było trochę melodramatycznie, było zaskakująco, a akcja nabrała tempa tak, że wciągnęła mnie całkowicie. Nie każdemu mogą odpowiadać te klimaty, ale mi - jak najbardziej!
Sama historia związana z klątwą Madeline wydawała mi się ciekawie skonstruowana - do końca nie do końca wiadomo, czy bohaterowie naprawdę są skazani za swoje uczucie, czy też ktoś nieżyczliwy stara się doprowadzić ich do obłędu. I gdy mówię, że do końca, mam na myśli samiutki koniec. 
Z jednej strony zakończenie przypadło mi do gustu, z drugiej jednak mam wrażenie, że autorka sama nie była zdecydowana na żadną z wersji, jeśli chodzi o klątwę i całą otoczkę, jaką wokół niej zbudowała. Nie wiem, czy nie miała pomysłu, jak wybrnąć z pewnych nierozwiązanych sytuacji, czy chciała sobie zostawić furtkę w razie natchnienia na kolejne części.
Język to kolejna rzecz, której mogłabym się czepiać. Często był najzwyczajniej w świecie infantylny, choć czasem miałam wrażenie, że to wina tłumaczenia. Nie przeszkadzało mi to jednak w czerpaniu przyjemności z lektury, która ostatecznie podobała mi się. Trzyma poziom poprzednich części - nie jest szczególnie wybitną powieścią, która zmieni Wasze życie, ale jest na tyle dobra, że czytelnik nie chce się od niej odrywać.
Ocena★★★★★★✰✰✰✰
Tytuł: Serce z popiołu
Oryginalny tytuł: Herz zu Asche
Autor: Kathrin Lange
Wydawnictwo: Muza 
416 stron

czwartek, 23 czerwca 2016

#192 Gwiazdka z nieba - "Heaven. Miasto elfów"

Z czym nam się kojarzą elfy? Z małymi duszkami? Z dostojnymi postaciami rodem z "Władcy Pierścieni"? A może... Elfy żyją wśród nas? 

David Pettyfer nie znosi zamknięcia i tłumów. Dlatego też zamiast podróżować londyńskim metrem biega po dachach. Podczas swoich podróży zazwyczaj jest sam - do czasu gdy spotyka dziewczynę twierdzącą, że wycięto jej serce. Historia, w którą ciężko uwierzyć, nabiera barw, gdy David decyduje się pomóc spotkanej Heaven. Najgorsze wciąż przed nimi, gdyż złodziej serc nie zamierza pozwolić uciec swojej niedoszłej ofierze. Heaven natomiast czuje, że jej czas powoli dobiega końca i chce jak najszybciej odnaleźć swoje serce, przy okazji odkrywając tajemnice, jakie pozostawiła jej w spadku matka.

Z "Kamieniem łez" coś ciężko mi idzie, toteż skusiłam się na przerywnik w postaci "Heaven..." właśnie. Spodziewałam się, że przerwa potrwa jakiś czas, a tu w mgnieniu oka przewijałam ostatnią stronę książki. Powodem może być ciągła niewiadoma. Autor odkrywa karty powoli, nie zaspokajając ciekawości od razu. Choć od początku możemy się domyślać paru faktów, autor i tak je urozmaicił, dając nowe oblicze tym fantastycznym istotom, jakimi są elfy. 
Akcja jest wypełniona napięciem, które co jakiś czas na chwilę zanikało, robiąc miejsce lekkiej pustce emocjonalnej. Zapowiadało się jednak na porządny punkt kulminacyjny i... dostałam czego chciałam. Nie wiem, może dla niektórych zakończenie mogłoby się wydawać nieco przerysowane i zbyt nierealne (tak jak gdyby elfy były prawdziwe, duh!), ale to coś, co ja lubię - nie wiesz, co się stanie za dwa zdania, podczas gdy życie bohaterów wisi na włosku. 
Mogłabym mieć lekkie zastrzeżenia co do szybkości zaakceptowania niecodziennej sytuacji przez głównego bohatera oraz kilka osób postronnych. Mimo tego szkopułu postaci pierwszoplanowe zostały zarysowane poprawnie - szału nie ma, ale nie odczuwam niedosytu. Również epizodyczne role nie przechodziły bez echa, nawet po krótkiej wymianie zdań można było poczuć sympatię do większości z nich. Nie wiem jednak jakie mam odczucia do tego, że wszyscy bohaterowie od początku trzymali jedną ze stron, czarny to czarny, biały to biały, bez żadnych odcieni szarości. Chyba jednak wolę bardziej zaskakujące postaci...

Język jest bardzo przystępny i to pewnie w dużym stopniu było jego zasługą, że książkę skończyłam w dwa dni. Nie jest to bardzo ambitna pozycja, raczej zaliczyłabym ją jako lekką lekturę na odrobinę czasu wolnego. Myślę też, że bardziej spodoba się tej odrobinę młodszej ode mnie młodzieży - co nie oznacza, że odradzam ją starszym! Z pewnością będę ją dobrze wspominać. 

Ocena: ★★★★★★✰✰✰✰
Tytuł: Heaven. Miasto elfów.
Oryginalny tytuł: Heaven. Stadt der Feen
Seria: - 
Autor: Christoph Marzi
Wydawnictwo: Muza S.A.
336 stron

niedziela, 8 maja 2016

#189 Na ile malutkich kawałeczków można potłuc jedno serce? - "Serce w kawałkach"

Nie umiałam się doczekać drugiej części tej serii, marzyłam o chwili wolnego czasu, by po nią sięgnąć! Mimo, iż pierwszy tom nie był idealny, historia Davida i Juli bardzo mnie pochłonęła i zapragnęłam poznać ciąg dalszy.
W Bostonie David i Juli znajdują spokój od legend, klątw i zmarłych narzeczonych. Życie obojga powoli zaczyna się układać, do czasu gdy otrzymują zaproszenia na urodziny ojca chłopaka. Choć niechętnie, ostatecznie wracają do ponurej rezydencji na wyspie, mimo dziwnych ostrzeżeń służącej. W ponurych murach Sorrow David próbuje przypomnieć sobie wyparte z pamięci wydarzenia tragicznej nocy, Juli natomiast stara się poznać lepiej historię rodziny i związanych z nią kobiet. Od dawna każda ukochana Bellów kończyła swój żywot tragicznie. Czyżby jednak Grace miała rację? Czy klątwy i duchy rzeczywiście istnieją?

Tej książki się nie czyta - ją się pochłania. Nie znajdziemy tu trzeszczących desek czy lewitujących przedmiotów, ale cała powieść jest przesiąknięta napięciem i poczuciem, że coś jest jednak nie tak, że bohaterowie tak łatwo się nie wywiną demonom wyspy. Spodobało mi się, tak jak i poprzednio, że tak naprawdę nic nie jest oczywiste, każdy może być tym, który dąży do zguby bohaterów, nie wiadomo, czy rzeczywiście dzieje się tam coś paranormalnego, czy to zupełnie przyziemni wrogowie na nich czyhają. 

Co ciekawe, zakończenie przewidziałam... w poprzednim tomie! Jednak wciąż nie wszystko jest jasne, jest to tylko jeden, niewielki element układanki. Tak naprawdę autorka niewiele wyjaśnia, tylko bardziej komplikuje sprawę. Całość to jest lekka powtórka z rozrywki, taki odgrzewany kotlet z panierką z traumy, ale mimo to wciąż smaczny.

Tym razem to David grał dla mnie pierwsze skrzypce w historii. Obłęd, w jaki wydaje się popadać, próby odkrycia przeszłości, czy też jego relacje z ojcem napędzają całą akcję. Nie chcę być niesprawiedliwa wobec Juli, jednak ona, pomimo wszystkiego, co robiła, wydawała mi się wciąż tylko płakać i walczyć z atrakcyjną rywalką o obiekt swoich uczuć. Nic dziwnego więc, że została nieco przytłumiona... 

Język nie wypadł lepiej, niż w pierwszej części, jednak myślę, że gorszy również się nie stał. Wydawał się być nieco infantylnym, ale nie przeszkadzało to zbyt mocno w odbiorze książki. 

Podsumowując, książka wypada podobnie do swojej poprzedniczki, nie straciłam zainteresowania serią po jej przeczytaniu i uważam, że warto po nią sięgnąć. Nie mogę się doczekać kolejnego tomu!

Ocena ★★★★★★✰✰✰✰
Tytuł: Serce w kawałkach
Oryginalny tytuł: Herz in Scherben
Seria: Serce ze szkła
Autor: Kathrin Lange
Wydawnictwo: Muza S.A.
414 stron



|Serceze szkła|Serce w kawałkach|Serce z popiołu|

sobota, 30 kwietnia 2016

#188 Z kropkami dookoła świata "Połącz kropki. Niesamowite miejsca"


Te wszystkie książki z kolorowankami dla dorosłych, z kropkami i tym podobne nigdy mnie nie przekonywały do siebie. Tym razem, gdy nadarzyła się okazja, postanowiłam jednak wypróbować jedną z nich.

Jest to książka, w której znajdziemy 42 różne "zakropkowane" miejsca z całego świata, wśród których znaleźć można na przykład Golden Gate, katedrę Sagrada Familia, czy nawet puszczę amazońską! Odkrycie każdego może trochę zająć, gdyż na jednej stronie mieści się co najmniej 1200 kropeczek do połączenia. Powiem szczerze, że to niezwykle mocno wciąga! 

Kropki są rozsiane po całej kartce, czasem znalezienie kolejnej staje się prawdziwym wyzwaniem, co sprawia, że można szybko zapomnieć o stresie dnia codziennego - jedyne o czym myślisz, to "gdzie jest 529?" Jest to również pochłaniacz nudy, ale i... czasu. Gdy się zacznie, ciężko skończyć, więc lepiej nie zaczynać gdy ma się coś co zrobienia!


Nie wiem, czy kupię kolejną taką książkę w najbliższym czasie - zostało mi jeszcze wiele miejsc do odkrycia, jednak myślę, że kiedyś do nich wrócę, bo z tą naprawdę przyjemnie spędza się czas :)






Tytuł: Połącz kropki. Niesamowite miejsca.
Oryginalny tytuł: Extreme Dot to Dot. Spectacular Places
Seria:-
Autor: Patricia Moffett
Wydawnictwo: Muza S.A


środa, 13 kwietnia 2016

#186 UWAGA! KRUCHA ZAWARTOŚĆ! "Serce ze szkła"

Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby przeczytać tę książkę... Chyba same pozytywne recenzje, jakie czytałam w ostatnim czasie i chęć zweryfikowania owego fenomenu tej powieści, bo, powiedzmy sobie szczerze, na pewno nie okładka... Czy żałuję czasu spędzonego z tą książką? Na pewno nie. Czy jestem zachwycona? Tu odpowiedź nie jest już taka łatwa...

Juli ma swoje plany na przerwę świąteczną. Wyjazd do rezydencji wydawcy książek ojca i rozweselanie rówieśnika w depresji na pewno do nich nie należą, jednak dziewczyna ostatecznie się zgadza. Pobyt w luksusowej willi okazuje się być jednak bardziej niebezpieczny, niż mogła przypuszczać. Na wyspie tragicznie zginęła duża ilość kobiet, co ma związek z miejscową legendą i rzekomą dziewiętnastowieczną klątwą. Juli jest coraz bardziej zafascynowana ponurym Davidem, stara się go rozgryźć, lecz wkrótce i ona zaczyna wyczuwać zagrożenie, powoli wydaje się tracić rozum. Czy to oznacza, że świat, poza tym widzialnym, rzeczywiście istnieje? 

Pierwsze, o czym chciałabym wspomnieć, to narracja, która wydawała mi się być w trochę infantylnym stylu, przeważają proste zdania, napisane w stylu typowym dla powieści dla nastolatek. Ma to jednak taki plus, że powieść czyta się błyskawicznie i, jakby nie było, przyjemnie. 

Akcja przez znaczną część powieści nie jest porywająca, ja liczyłam ile razy do końca bohaterka się jeszcze rozpłacze (zgubiłam rachubę), miłosne rozterki też szczególnie oryginalne nie były. Mimo to książka wciąga! Ja, jako czytelnik, bardzo pragnęłam poznać to, co tak dręczyło Davida, czy też jaki związek faktycznie ma legenda o duchu zmuszającym do samobójstw kobiety przez dziesiątki lat z tym, co dzieje się z główną bohaterką. Choć przewidywałam różne scenariusze - od paranormalnych do wyjętych prosto z kryminału, rozwiązanie odgadłam niemal równocześnie z Juli. Dodatkowo napięcie wyciekające z ostatnich kilku rozdziałów bardzo działało mi na wyobraźnię - to są właśnie moje klimaty!

Bohaterowie są różnorodni i jakość ich kreacji też od siebie odbiega. Tak na przykład główna bohaterka była miejscami irytująca, natomiast David nieustannie mnie intrygował - niemal tak samo jak Henry, postać drugoplanowa. Nikt nie jest czarny ani biały od początku, odcienie szarości wciąż zakłócają odbiór. Dopiero koniec powieści wszystko wyjaśnia. 

Reasumując, książka nie jest ideałem, jednak zakończenie podnosi jej jakość. Choć początkowo się opierałam, chętnie dałabym szansę kolejnym częściom. 
Ocena ★★★★★★✰✰✰✰
Tytuł: Serce ze szkła
Oryginalny tytuł: Herz aus Glas
Seria: Serce ze szkła
Autor: Kathrin Lange
Wydawnictwo: Muza S.A.
448 stron


sobota, 7 listopada 2015

#178 Świat bez nas byłby nudny - "Mężczyźni bez kobiet"

Ziemia nie przestaje się kręcić z powodu śmierci jednej kobiety, świat nie przestaje istnieć po rozstaniu. Mężczyźni bez kobiet istnieją i to właśnie o nich Murakami napisał cykl opowiadań w książce o tytule, a jakże, "Mężczyźni bez kobiet". 

Na lekturę składa się nam siedem różnych opowiadań. W każdym z nich problem związku czy miłości jest ujęty w inny sposób, przez co teksty są ciekawe, niepowtarzalne. Moim ulubionym stał się jeden z najkrótszych z utworów, "Zakochany Samsa". To opowiadanie okazało się cudowne przez nastrój tajemnicy, gdyż poza aktualnymi wydarzeniami nie otrzymujemy żadnych wyjaśnień - a te byłyby przydatne przez sytuację, w jakiej poznajemy głównego bohatera. Również tytułowe opowiadanie przypadło mi bardzo do gustu. Jest ono chyba najbardziej refleksyjne ze wszystkich, choć w większości przewijają się jakieś rozważania. 

Nie są to opowiadania, które cechuje wartka akcja, tempo jest raczej umiarkowane. Pomimo tego ich treść jest ciekawa, często niekonwencjonalna. Teksty skłaniają do myślenia - nie nachalnie, refleksje przychodzą same po przeczytaniu każdego z nich.
W każdym utworze możemy spotkać bardzo ciekawych bohaterów, od niespełnionego aktora, przez zakochanego bawidamka do wdowca po nie swojej żonie. Każdy jest barwny, dobrze wykreowany - jakimś cudem nawet tajemniczy mężczyzna z "Zakochanego Samsy" nie wydaje się odległy, pomimo całej zagadkowej otoczki. 
Język, którym posługuje się autor, jest bardzo dopracowany. Jest prosty, jednak w tej prostocie piękny. Bardzo łatwo można dać się wciągnąć w lekturę, a kolejne strony przewraca się bezwiednie. 
Nie wiem, czy ta książka spodoba się fanom szybkiej akcji i napięcia, lecz skoro ja mam na jej temat dobre zdanie, choć zaliczam się do wspomnianej grupy, to myślę, że większość z Was będzie usatysfakcjonowana. Polecam na chłodne wieczory z herbatką w ręku - zestaw idealny, by się wyciszyć i porozmyślać.

Ocena: ★★★★★★★✰✰✰

Tytuł: Mężczyźni bez kobiet
Oryginalny tytuł: Onna no Inai Otokotachi 
Seria: -
Autor: Haruki Murakami
Wydawnictwo: Muza S.A.
320 stron

Zeszyt z cytatami:

"Deszcz ciągle padał, wskazówki zegara bez przerwy się wahały [...] a ktoś uparcie pukał w szybę. Bardzo regularnie, jakby zapraszał do głębokiego labiryntu sugestii. Puk, puk, puk, puk. I znowu puk, puk. Nie odwracaj oczu, patrz prosto na mnie, szeptał mu ktoś do ucha. Tak wygląda twoje serce."

"Pewnego dnia nagle stajesz się jednym z mężczyzn bez kobiet. Ten dzień przychodzi nieoczekiwanie bez żadnego ostrzeżenia, bez żadnej wskazówki, bez przeczucia, złego znaku, nikt nawet nie zapukał ani znacząco nie chrząknął. Mijasz zakręt i orientujesz się, że już tam jesteś. Ale nie możesz się cofnąć. Gdy raz miniesz ten zakręt, to miejsce staje się twoim jedynym światem."

"Wygląda jednak na to, że czas nie płynie tak jak należy. Pachnący świeżą krwią ciężar pragnień i zardzewiała kotwica żalu blokowały jego naturalny nurt."



niedziela, 14 czerwca 2015

#155 "Pierwsze damy Francji"

Tytuł: Pierwsze damy Francji
Oryginalny tytuł: Premieres dames
Seria: -
Autor: Robert Schneider
Wydawnictwo: Muza S.A.
Ilość stron: 384

Osiem pierwszych dam Francji - Yvone de Gaulle, Claude Pompidou, Anne-Aymone Giscard d’Estaing, Bernadette Chirac, Danielle Mitterrand, Cécilie Sarkozy, Carlę Bruni-Sarkozy i Valérie Trierweiler. To właśnie ich historie zostały opisane w tej książce. Bycie pierwszą damą, życie w Pałacu Elizejskim - czy coś mogłoby zakłócić tak piękne życie? Okazuje się, że tak. Życie u boku prezydenta nie jest takie piękne i łatwe, jak mogłoby się to wydawać.



Osiem kobiet, o których mogłam przeczytać, w jakiś sposób zapisały się w historii Francji. Jedne ciche, będące spokojnymi stróżami swoich mężów, inne nie bojące się skandali. Różne osobowości, różne historie - tak mogłoby się wydawać. Tekst został przetłumaczony przez dwie osoby. Nie wiem, czy to los tak chciał, że pierwsze cztery historie, przełożone przez panią Majcher, zlewały mi się w jedno, mimo znaczących różnic w bohaterkach, zaś cztery kolejne, pióra pani Kozłowskiej, lepiej odbijały się w mojej pamięci. Podejrzewam, iż jest to sprawka samych historii, które, im późniejsze, tym stawały się odważniejsze i bardziej dynamiczne. 

Biografie te są dobrze napisane technicznie, jednak brakowało mi czegoś, co by sprawiło, że pragnęłabym poznać dalsze losy pierwszych dam, co by mnie szczególnie zaciekawiło. Tę książkę czytało mi się trochę jak tekst rodem z Wikipedii - niby czegoś się dowiem, ale zaraz mi to wyparuje, pomiesza się i nie zostanie z tego nic. A da się napisać ciekawie biografie (odsyłam do mojej recenzji "Kobiet, które zawładnęły Europą"). Co prawda im bardziej zbuntowane damy się stawały, tym ciekawiej się to czytało, ale wciąż brakowało mi "tego czegoś", że tak nieprofesjonalnie to ujmę. 

Książkę polecić mogę osobom, które są zainteresowane historią, a szczególnie współczesnymi dziejami Francji. W innym przypadku lektura ta może okazać się niezbyt interesująca. Jak dla mnie zasłużyła na 5.5/10


niedziela, 7 grudnia 2014

#138 "Mroczna Bohaterka. Jesienna Róża."

Tytuł: Mroczna Bohaterka. Jesienna Róża.

Oryginalny tytuł: The Dark Heroine: Autumn Rose.
Seria: Mroczna Bohaterka
Autor: Abigail Gibbs
Wydawnictwo: Muza S.A.
Ilość stron: 464

Jesienna Róża jest Mędrcem urodzonym w rodzinie zwykłych ludzi. Przez swoją przynależność do gatunku nie jest lubiana, ludzie się jej boją - w szkole, którą chroni ma tylko kilka koleżanek. Gdy Extermino zaczynają atakować, Fallon, książę Athenei, pojawia się, by pomóc dziewczynie. Róża musi powrócić na dwór królewski - do miejsca, do którego nie ma ochoty wracać. Okazuje się bowiem, że jest kimś więcej, niż tylko Mędrcem i księżną, a także, że łączy ją coś z Violet Lee - Pierwszą Mroczną Bohaterką.

  Kto czytał poprzednią część słyszał już o bohaterce tej książki. Jesienna Róża pojawiła się na kilka chwil w "Kolacji z wampirem" i choć nie zabawiła tam długo, jej postać była znacząca dla kolejnych wydarzeń. Wydarzenia z tej książki dzieją się na jakiś czas przed, chwilę równolegle i chwilę po historii Violet.

  Bardzo przypadła mi do gustu główna bohaterka. Nie wiem dlaczego, może trochę z przekory, ponieważ zazwyczaj takich osób nie lubię. Dziewczyna jest odrobinę nieśmiała, ale odważna. Czasem rozsądna, a czasem robi głupoty. Przez większość czasu była jednak osobą, której odechciało się żyć - choć wprost było to powiedziane raz czy dwa, czułam wypływające z niej pragnienie śmierci. 
  Fallon również był ciekawie stworzony, chociaż zdarzało mu się mnie denerwować swoim zachowaniem w stosunku do Róży. Co prawda w niemal 100% miał swoje powody, by się tak zachować, ale mimo wszystko... Autorce udało się jednak sprawić, bym zapałała sympatią do tego bohatera. 
  Poza tymi bohaterami nie było raczej takiego, przy którym czułabym, że autorka bardzo się wysiliła kreując go, aczkolwiek nie czuję niedosytu, myślę, że główni bohaterowie spokojnie zaspokoili mój głód - przynajmniej w tym punkcie. 

  Co może najlepiej wpływać na rozwój akcji? Zdrady. To jest coś, co lubię - i dostałam to. Ciekawe były też momenty, w których wkraczali Extermino. Jednak zabrakło mi tego czegoś pod koniec, co sprawiłoby, że nie umiałabym oderwać się od lektury. Owszem, było ciekawie, ale mogło być lepiej. Liczyłam na jakiś emocjonujący koniec, a dostałam może połowę tego, czego oczekiwałam. Gdy pojawiła się Violet zaczęłam też tracić wątek, nie wiem, czy to przez to, że czytałam do późna, czy przez nieco chaotyczny styl, jednak udało się szybko z powrotem wkręcić w akcję. Brakowało mi dreszczyku emocji, który pojawiał się często w pierwszej części i na który tak bardzo liczyłam... 

  Podsumowując, książka do słabych nie należy, ale słabsza jest od poprzedniczki. Niemniej podobała mi się, szybko się ją czytało, a czas, jaki z nią spędziłam, nie jest zmarnowany. Myślę, że 7/10 jest adekwatną oceną. 

|Kolacja z wampirem|Jesienna Róża|t.III (?)|


wtorek, 25 listopada 2014

#137 "Kolacja z wampirem"

Tytuł: Kolacja z wampirem.
Oryginalny tytuł: Dinner with a vampire.
Seria: Mroczna bohaterka
Autor: Abigail Gibbs
Wydawnictwo: Muza S.A.
Ilość stron: 560

  Violet Lee jest świadkiem masakry - na Trafalgar Square z zimną krwią zabitych zostaje 30 mężczyzn. Pech chce, że mordercy ją zauważają. Dziewczyna zostaje uprowadzona do luksusowej posiadłości, należącej do, jak się okazuje, istot nie z tego świata. Ponadto, istnieje przepowiednia, której Violet zdaje się być częścią. Dziewczyna będzie musiała podjąć decyzje, których nikt nie powinien nigdy musieć podejmować.



  "Angielska odpowiedź na amerykańską sagę Zmierzch" - napisano na Lubimy Czytać. Jednych to zachęci, innych zniechęci, jednak fakt, że przed wydaniem książka miała ponad 17 milionów odsłon w internecie o czymś świadczy. Po książkę sięgnęłam i ja, i choć fenomenem bym jej nie nazwała, to przeżyłam miłe chwile czytając tę książkę.

  Główna bohaterka jest zadziorna, ma charakterek taki, jaki lubię. To samo Kaspar - niebezpieczny, ciekawy, wielowarstwowy. Na początku wydaje się odpychający, ale wczytując się w książkę poznajemy jego inne oblicza. Ogólnie bohaterów jest dość dużo, wielu do końca nie kojarzyłam, jednak najważniejsi wyróżniali się spośród reszty.

  Przeżyłam, czytając tę książkę, chwile grozy, romansu, atmosfera była napięta, tajemnicza. Bardzo długo nie wiedziałam do końca co Mroczna bohaterka z nazwy serii ma do historii, o której czytałam. Gdy jednak mogłam się już tego domyślić wcale nie straciłam zainteresowania lekturą - wręcz przeciwnie. Wciąż pojawiały się nowe, ciekawe (choć pewnie tylko ze strony czytelnika) sytuacje. 
  Uwielbiam mocne napięcie w książkach i, choć nie spodziewałam się tego, takie tu otrzymałam. Bałam się cukierkowej miłości, ale udało się autorce tego, na szczęście, uniknąć. 

  Widać, że autorka miała pomysł na powieść, jednak rzuciło mi w oczy coś, co prawda niewielkiego, ale co nieco obniżyło moją ocenę książki. Przez dłuższy moment sądziłam, że Violet pakuje się w miłosny trójkącik. Poza tym wypowiedzi bohaterów brzmiały jak dla mnie jakoś tak... nienaturalnie? Często się to nie zdarzało, ale miały one jakiś taki zbyt oficjalny ton, choć teoretycznie takie nie były. Tak samo postawa głównej bohaterki w kilku sytuacjach, np. zbyt cięty język w sytuacjach, kiedy, w moim odczuciu,  w prawdziwym życiu po prostu nie byłaby zdolna się nawet odezwać. Nie wiem też, czy to przez moją nieuwagę nie wiem, o co chodziło w Ad Infinitum, jednak jak dla mnie nie miało ta "uroczystość" zbyt wielkiego sensu...

  Powieść nie jest taka, jak poprzednie książki o wampirach, jakie czytałam. Jest naprawdę ciekawa, dobrze, szybko się ją czyta. Myślę, że warto po nią sięgnąć, jeśli się lubi takie klimaty. Moja ocena: 7.5/10


wtorek, 12 sierpnia 2014

#127 "Ostatni dzień lata"

Tytuł: Ostatni dzień lata 
Oryginalny tytuł: Labor Day
Seria: -
Autor: Joyce Maynard
Wydawnictwo: Muza S.A.
Ilość stron: 304
Wysokość: 2 cm

  13-letni Henry jest samotnikiem, jego najczęstszym towarzystwem jest mama, nieco rozchwiana emocjonalnie. Oboje wychodzą z domu tylko, jeśli koniecznie muszą, a ich spiżarnia przypomina schron, dzięki ogromnej ilości puszkowanego jedzenia. Nadszedł jednak dzień, w którym zwykłe zakupy dość niezwykle się kończą - obcy, ranny mężczyzna prosi o podwiezienie w zamian za trochę prac domowych. Od tamtego momentu życie Adele i Henry'ego zmienia się całkowicie, a dwie zagubione dusze znajdują w końcu siebie nawzajem.

  Joyce Maynard to amerykańska pisarka, znana głównie dzięki wielu esejom oraz bestsellerowym powieściom czy książkom o wychowywaniu dzieci i rodzinie. Uznanie zdobyła również dzięki dziełu "At home in the world", w którym opisuje swój związek z J.D. Salingerem.

  Pierwsza połowa książki nie była specjalnie pociągająca - mimo, iż gdybym komuś opowiadała, może wydałaby się ciekawa, aczkolwiek przez język, którym została napisana, przyjmowałam treść bez "przemielenia" jej. Ot, przeczytałam, zapomniałam. Nastrój, jaki wytworzyła pani Maynard, zdawał się być tak bardzo sielankowy, że nawet to, czego dowiedziałam się na temat mężczyzny, Franka, nie zmieniło mojego nastawienia. Jednak druga połowa - to już zupełnie inna bajka. Nie czytało się jej już tak beznamiętnie, w końcu wkręciłam się w akcję. Poczułam w końcu uczucia wylewające się spomiędzy kartek - naprawdę, ogromną ich ilość.

  Nie jestem ekspertem w sprawie dojrzewania chłopców, ale... Czy oni w wieku 13 lat naprawdę tak dużo myślą o seksie? Co prawda, na początku, autorka napisała, że to dzięki swoim synom potrafiła zrozumieć, co też dzieje się w umyśle młodego człowieka, aczkolwiek wydawało mi się, że zbyt dużo uwagi przywiązano, może nie do stosunku samego w sobie, co myślenia o nim i samego wspominania o tymże akcie. 

  Coś, co mi się spodobało, to matka Henry'ego, Adele. Przez całą powieść zachodzą w tej kobiecie zmiany - najpierw subtelne, lecz pod koniec ta kobieta jest zupełnie inną osobą. Frank również okazał się być całkiem ciekawym człowiekiem. Autorka w interesujący sposób ukazała jego historię, nie od razu odkrywając wszystkie karty. Z drugiej strony, poznawanie przeszłości bohaterów odbywało się za pomocą retrospekcji - często nieoczekiwanie, przez co zdarzało mi się zgubić wątek, szczególnie, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że najczęstsze powroty do przeszłości były w tej "nudniejszej" części. 

  Reasumując, myślę, że książka ma wady, ale i zalety. Na pewno jest wartościową powieścią, a przy tym nieco wzruszającą. Dzieła tego typu trzeba lubić, toteż nie poleciłabym go każdemu, ale pasjonat takich powieści będzie mógł się nią spokojnie rozkoszować. Moja ocena to 6/10.



P.S Na podstawie książki powstał film - jestem w trakcie i już mogę powiedzieć, że to kawał dobrej roboty. 

niedziela, 22 czerwca 2014

Recenzja #114 "Kobiety, które zawładnęły Europą. Najpotężniejsze królowe"

Tytuł: Kobiety, które zawładnęły Europą. Najpotężniejsze królowe
Oryginalny tytuł: La saga des Reines
Seria: -
Autor: Jean des Cars
Wydawnictwo: Muza SA
Ilość stron: 334
Wysokość: 2.6 cm













  Ucząc się historii zauważyć można, że to mężczyźni, jako władcy, zapisali się wyraźniej na jej kartach. Jednak było kilka kobiet, które starały się dorównać płci przeciwnej, choć nie zawsze im to ułatwiano. To właśnie o nich możemy przeczytać w tej książce. Skandale, romanse, troski o tron, państwo, potomstwo, wygnania, wojny - to wszystko było częścią życia tych królowych.

  Obawiałam się, że książka napisana będzie w stylu notek biograficznych, suche fakty, dużo dat i właściwie nic więcej. Jak się okazało, czytając miałam wrażenie, że czytam jakąś bardzo ciekawą powieść historyczną. Zostały tu ujęte naprawdę ciekawe zdarzenia, wiele ciekawostek na temat nie tylko samych władczyń, ale też bliższej czy dalszej rodziny. A o kim dokładnie można przeczytać? Oto królewska dwunastka: Katarzyna Medycejska (Francja), Elżbieta I (Anglia, Irlandia), Krystyna (Szwecja), Maria Teresa (Austria), Katarzyna II (Rosja), Maria Antonina (Francja), Wiktoria (Wielka Brytania), Eugenia (Francja), Elżbieta/Sisi (Austria). Zyta (Austria), Astrid (Belgia) oraz Elżbieta II (Wielka Brytania). 

  Na osobny akapit zasłużyła sobie również oprawa graficzna książki. Piękna okładka jest zapowiedzią
równie pięknego wnętrza książki - zarówno pod względem treści jak i estetycznym. Przed rozpoczęciem nowego rozdziału o kolejnej królowej wita nas jej portret. 

  Naprawdę, nie spodziewałam się, że książka tak mi przypadnie do gustu. Język autora sprawił, że ani się obejrzałam, przewracałam ostatnią stronę. Myślę, że pozycja ta spodoba się każdemu, kto choć trochę interesuje się historią! 10/10

 __________________________________________________
 Recenzja bierze udział w wyzwaniach: