Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gordon&Williams. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gordon&Williams. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 1 lipca 2013

Recenzja #35 "Tunele" Gordon & Williams

Tytuł: Tunele
Oryginalny tytuł: Tunnels  Seria: Tunele
Autor: Roderick Gordon & Brian Williams
Wydawnictwo: Wilga
Ilość stron: 494
Moja ocena: 5.5/10

Głównym bohaterem książki jest czternastoletni chłopiec - Will Burrows, który wraz ze swoją rodziną mieszka w małym miasteczku Highfield pod Londynem. Gdy jego tata, z którym łączy go pasja do archeologii i wykopalisk, znika w gęstej sieci tuneli, Will wyrusza w niebezpieczną i ekscytującą podróż do podziemnego świata, aby mu pomóc.








  Nareszcie skończyłam tę książkę. Przez nią miałam straszliwy zastój w czytaniu... No, ale od początku. 
  Początek książki wydał mi się całkiem niezły. Czytałam z zainteresowaniem, chętnie przewracałam strony. Co więc się stało? No właśnie sama nie do końca wiem. Wszystko zaczęło się chyba od bohaterów, którzy wydali mi się nie do końca realistyczni - zaczynając od Rebeki, 12 letniej dziewczyny, która dba o dom tak, jakby ona była odpowiedzialna za wszystko, rachunki, sprzątanie, zakupy, gotowanie, na rodzicach kończąc - ojciec szalony archeolog (jeszcze do przyjęcia) i matka nie odrywająca wzroku od telewizora. 
  Główny bohater Will wcale nie był lepszy, choć nie zauważyłam żadnych większych odchyłów - oczywiście pomijając fakt, że już jako dziecko wykopał wiele tuneli, umie je odpowiednio zabezpieczyć itp. Mimo wszystko uznałam, że nie znajdzie się on na mojej liście ulubionych bohaterów. Z jednej strony lojalny, martwi się o kumpla, a z drugiej w sumie za bardzo się o niego nie stara, w pewnym momencie miałam wręcz wrażenie, że zapomniał o nim. Nie był jakąś barwną postacią, a wręcz całkiem przeciętną.
  
  Trzeba jedno przyznać autorom - stworzyli cały podziemny świat od podszewki. Co prawda nie zostałam jego największą fanką, aczkolwiek doceniam wysiłek, gdyż efekt wyszedł niezły. Jest to chyba najjaśniejszy punkt w całej książce. Mimo wszystko, nie wiem czemu, nie potrafiłam pozbyć się uczucia, że to wszystko dzieje się w slumsach, mimo że działo się w lepszych dzielnicach, a to, co było na powierzchni zbytnio się zbytnio pod tym względem nie różniło - wyobrażałam sobie miejsce zamieszkania bohatera jako rozwalającą się ruderę, choć nic tak naprawdę na to nie wskazywało. 
  
   Akcja była również średnia. Co prawda dotarłam do połowy jednego dnia, ale potem nastała całodniowa przerwa. Nie było nic porywającego, mimo, że akcja parła do przodu, to tak naprawdę nic szczególnego się nie działo. W ciągu całości wyłapałam może ze dwa zwroty akcji, które mimo wszystko nie kazały mi zbierać szczęki z podłogi. Jeden plus to taki, że mimo, że książka jest gruba, to nie zauważałam nawet tego, że przewracałam kolejne strony. Sama się zdziwiłam, że tak się działo, ale chyba ma coś z tym wspólnego z niezłym językiem, którym jest napisana ta książka. Chyba tylko dzięki temu zdołałam ją dokończyć.