Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jus Accardo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jus Accardo. Pokaż wszystkie posty

sobota, 3 sierpnia 2013

Recenzja #48 "Dotyk"

Tytuł: Dotyk
Oryginalny tytuł: Touch 
Seria: Denazen
Autor: Jus Accardo
Wydawnictwo: Dreams 
Ilość stron: 344 
Moja ocena: 7.5/10

Pewnego dnia tajemniczy chłopak po upadku z nadrzecznego wału ląduje u stóp Deznee Cross, szalonej 17-letniej miłośniczki mocnych wrażeń. Dziewczyna uznaje to za świetną okazję, żeby wkurzyć ojca i sprowadza błękitnookiego przystojniaka do domu.
Jednak nie wszystko jest z nim w porządku. Kale zachowuje się na tyle dziwnie, że nawet Deznee zaczyna coś podejrzewać. Okazuje się, że chłopak był więziony przez Denazen Corporation, organizację, która wykorzystuje ludzi o specjalnych umiejętnościach jako broń. A umiejętności Kale'a są wyjątkowo niebezpieczne – jego dotyk zabija...

  Zanim zaczęłam tę książkę spodziewałam się stereotypowego "paranormala". Obawiałam się tego, ale po książkę mimo wszystko sięgnęłam. Moje obawy się spełniły w niewielkim stopniu, ale i tak jestem pod wrażeniem tej książki. 

  Tą stereotypową częścią są postaci, co nie oznacza, że ich nie lubię :) 
Mam wrażenie, że w książkach z gatunku paranormal romance występują dwie skrajności żeńskich postaci - albo są kompletnie nieporadne, czekają na ratunek, albo są buntowniczkami, ryzykują, nie dbają o wiele. Nie ma takiego czegoś pomiędzy, zazwyczaj występuje jedna ze skrajności. Dez jest tym drugim typem. Dziewczyna jest zdolna zrobić wiele, by tylko wkurzyć ojca, który kompletnie nie zwraca na nią uwagi. Plusem jest to, że nie tylko chłopak skrywa pewien sekret (który na marginesie trochę zbyt szybko przestaje być dla Dez sekretem). Oczywiście dziewczyna ma tylko ojca, to również zalicza się do szablonu. Polubiłam tę postać Mimo, że są elementy szablonowe, to została wykreowana całkiem dobrze. Właściwie, to to tyczy się większości bohaterów w tej książce.  
  Kale, mimo że jest dorosłym facetem, wie mało o świecie. Całe życie był w zamknięciu zmuszany do strasznych rzeczy. Przez to czasem wydawał mi się taki trochę jak małe dziecko. Pamiętacie Uri'ego z poprzedniej recenzji? Powiedzmy, że Kale trochę mi go przypominał. 

  Książka nie nudziła, czytałam ją z ciągle rosnącym zainteresowaniem. Pewne wydarzenia zaskakiwały, do samego końca nie można było być pewnym nawet tak ostatecznej rzeczy, jak śmierć. Plusem było to, że do końca jesteśmy zwodzeni, strony, po których stają niektóre postaci, się co chwila zmieniają. Przez to powieść o dziwo nie była przewidywalna.
 Oczywiście,  Kale zabija wszystkich dotykiem, ale cudem Dez żyje nawet po dłuższym dotykaniu chłopaka... Do tego bardzo szybko się w sobie zakochują - może nieco zbyt szybko..? Myślę, że byłoby ciekawiej, gdyby ta możliwość dotyku dziewczyny była efektem jakiegoś niespodziewanego zdarzenia, ale narzekać nie będę, a jeśli chodzi o miłość... Mam mieszane uczucia do wątku miłosnego. Z jednej strony byłam z niego zadowolona, z drugiej - był podobny do każdego innego z "paranormali". Pozytywnie się rozczarowałam, kiedy zdałam sobie sprawę, że właściwie nie występował tu trójkącik, może przez jedną-dwie strony była dla niego szansa, ale na całe szczęście autorka zdecydowała się nie niszczyć wątku miłosnego :) Plusem dla mnie było też zachowanie Dez w stosunku do Kale'a. 

  Jak już wspominałam, książkę czytało się szybko, z rosnącym zainteresowaniem. Co prawda na początek patrzyłam nieco sceptycznie, nie do końca mi się spodobał, aczkolwiek potem dałam się wciągnąć w akcję. Może nie była to najlepsza książka, jaką miałam okazję czytać, ale z pewnością była to jedna z lepszych pozycji typu paranormal romance.