poniedziałek, 22 lutego 2016

#183 Ogniste grillowanie, półnadzy zbiedzy i Komandos - "Smakowita piętnastka" PRZEDPREMIEROWO



Kolejna część przygód Śliweczki już za mną. Mimo, iż pałam do niej dużą sympatią, to obawiałam się tego tomu. Dlaczego? Otóż, z każdym kolejnym widziałam coraz więcej schematów, jakimi posługiwała się autorka, co odejmowało nieco przyjemności czytania. Nie zniechęciło mnie to jednak na tyle, byście nie mieli szansy przeczytać u mnie, co o "Smakowitej piętnastce" myślę. 

Trwają przygotowania do konkursu grillowania, kiedy to Lula jest świadkiem zabójstwa Chipotle'a, znanego kucharza. Stawia to bohaterkę na pierwszej pozycji w wyścigu o utratę głowy, czemu próbuje zapobiec policja z Trenton z Morellim na czele. Skoro o Joe'm mowa, warto wspomnieć o jego związku, a właściwie jego zakończeniu, ze Stephanie, czemu towarzyszy pojawienie się wrednej Joyce. Na szczęście Komandos zawsze wie, czego potrzeba i znajduje Śliwce pracę przy tajemniczych rabunkach klientów jego firmy.

Wypadałoby rozpocząć od plusów. Do takich należy pewna osoba - wspomniany w tytule posta Komandos. Nie jest to postać odgrywająca bardzo ważną rolę, ale bez niej ta książka nie byłaby taka sama. Prym wiedzie tu również Lula, czyli chyba najbardziej komiczna postać tej części. To ona dodawała charakterku (i komizmu) właściwie całej powieści, podczas gdy Komandos starał się przewodniczyć wątkowi romantycznemu, którego było zaskakująco niewiele. 

Spodobało mi się rozpoczęcie - od razu pojawił się mocny akcent, fabuła wydała mi się bardzo ciekawa. Główny wątek nie tracił na jakości przez całą książkę. Uwielbiam ten absurd, jakim posługuje się autorka - opisuje najdziwniejsze, najbardziej beznadziejne położenie bohaterów tak, jakby była to dla nich codzienność. 
Humor pojawia się w odpowiednich momentach, jednak liczyłam na większą jego ilość. Tak samo wątek romantyczny został zepchnięty nieco na dalszy plan, chociaż próby grillowania przez babcię Mazurową i Lulę wynagradzają chyba wszystkie braki. Jakkolwiek by nie było, odczuwam lekki niedosyt spowodowany zapewne brakiem wyraźnego punktu kulminacyjnego. To znaczy on był, ale nie było to to, czego oczekiwałam, liczyłam na coś mocniejszego, szybszego, a akcja biegła w tempie podobnym do reszty historii. 

Jeśli szukacie książki lekkiej, idealnej na rozluźnienie, do pochłonięcia "na raz" - jest to książka idealna. Przystępny język i humor nie pozwala się od niej oderwać mimo, iż powieść nie jest pozbawiona wad. Autorce udało się uwolnić nieco od schematu, toteż nawet ci, którzy przeczytali wszystkie poprzednie części znajdą coś nowego. I pamiętajcie: NIE TRZEBA CZYTAĆ TYCH KSIĄŻEK PO KOLEI! :) 

Ocena: ★★★★★★★✰✰✰
Tytuł: Smakowita piętnastka
Oryginalny tytuł: Finger Lickin' Fifteen
Seria: Stephanie Plum
Autor: Janet Evanovich
Wydawnictwo: Fabryka Słów
350 stron

czwartek, 18 lutego 2016

Nie taka lektura zła #6 Pójdź ze mną drogą złudnej idei... "Zbrodnia i kara"

Luty się zaczął jakiś czas temu, ja wkroczyłam w dorosłość, toteż czas wywiązać się z obietnicy powrotu. Lepiej późno niż wcale, a przed recenzją kolejnej Śliweczki trzeba się rozpisać! :) 
Na dobry początek "Zbrodnia Ikara" - tfu! "Zbrodnia i kara" Dostojewskiego :) 



Przeczytaj "Zbrodnię i karę" mówili, spodoba ci się, mówili... Mówili, a ja im wierzyłam. I się trochę przejechałam... 

Po krótce streszczając: Rodia, biedny student, postanawia pozbyć się nielubianej, skąpej lichwiarki, której oddawał pod zastaw ostatnie skarby. Planując zbrodnię idealną nie przewiduje, że słabym ogniwem przy zabójstwie okaże się on sam.

Fabuła lektury wydaje się być ciekawa, ba! przez znaczną część początku ja, jako czytelnik, nastawiona byłam do niej bardziej, niż pozytywnie, zapowiadało się na ciekawą książkę. Z czasem jednak długie opisy (które dla mnie niemal zawsze są minusem) zaczęły po pierwszej setce stron nużyć. I już było jasne, że łatwo nie będzie...
Źródło: audioteka
Znacie to uczucie, gdy przeczytaliście 30 stron i nagle orientujecie się, że właściwie to nie wiecie, co przeczytaliście? Niestety, ale mi towarzyszyło ono nazbyt często, by zrzucać to na karb mojego lenistwa. Bo ja intencje miałam jak najlepsze - przeczytać, może nawet podelektować się pierwszą tak grubą książką od czasów "Lalki",a wyszło jak zwykle. 

Ja nie mówię, że ta lektura jest zła. Niektóre fragmenty były naprawdę wciągające i zachęcające do dalszej lektury. Bohaterowie, szczególnie główny, są dopracowani w najdrobniejszych szczegółach. Psychika zbrodniarza została ukazana z chirurgiczną precyzją, choć może w nieco przytłaczający sposób. Z pewnością znajdzie (i znalazła) ona wielu zwolenników, ale ja do nich nie należę, a przynajmniej nie całkowicie.



P.S. 
Do tego posta nie zobaczycie (haha) pięknych zdjęć książeczki. Z prostej przyczyny: mój grubawy egzemplarz rozsypał mi się w dłoniach :( 

P.S. 2
Podobno "PS" w dobie internetu to jedna z najgłupszych rzeczy... W sumie racja :)