Tytuł: Bóg nie
umarł
Oryginalny tytuł: God's
not dead
Reżyseria: Harold Cronk
Scenariusz: Cary Solomon, Chuck Konzelman
Czas trwania: 1 godz. 52 min. .
Premiera polska: 6 marca 2015
Na pierwszych zajęciach z filozofii profesor
Radisson (Kevin Sorbo) każe uczniom napisać trzy słowa - "Bóg nie
żyje". Jedyną osobą, która się temu sprzeciwia, jest Josh (Shane Harper).
Dostaje zadanie - musi udowodnić, że Bóg żyje. W przeciwnym razie nie zaliczy
przedmiotu.
Ilu młodych osób miałoby odwagę przyznać przed wszystkimi, i wbrew wszystkim, że wierzy w Boga? Niewykluczone, że w sytuacji, w jakiej znalazł się główny bohater, wielu z nas zachowałoby się tak, jak pozostała część klasy. Jednak historia Josha nie była jedynym wątkiem w filmie - Amy, blogerka lewicowa, Mina, dziewczyna profesora Radissona, Ayisha, wychowana w muzłumańskiej rodzinie chrześcijanka - ich historie, choć różne, przeplatają się ze sobą, a wszystkie one schodzą się w jednym punkcie - w Bogu.
Jest to film w "amerykańskim stylu" - słodkawo, happy end, a jednak ma on przesłanie. Znalazło się kilka cytatów mądrych, pięknych w
swojej prostocie. Oczywistych, a jednak nie przez wszystkich znanych. Momenty
wzruszające przeplatały się z zabawnymi. Czytałam recenzje, w których ten film
określany był jako chrześcijańska propaganda - zgodzę się po części: film ten
pokazuje zalety wiary, cytuje biblię, próbuje przekonać do tego, iż Bóg jest
tym, co człowiekowi potrzebne. Ale czy to źle? Według mnie nie.
Prowadziłam
ostatnio krótką dyskusję z dziewczyną, która również recenzowała ten film.
Według niej niewierzący lub innowiercy byli ukazani jako "ci źli". Ja
natomiast uważam, że to nie przez ich wiarę czy niewiarę zostali tak ukazani,
lecz pokazane były różne charaktery i kultury na tle chrześcijan.
Dla mnie ten film
jest naprawdę dobry. Szczerze mówiąc, nie bardzo wiedziałam, co napisać -
zostawił w mojej głowie mętlik, także muszę sobie wszystko dokładnie poukładać.
Jedyne, co wiem na pewno, to to, że warto go obejrzeć, jeśli ma się ochotę na
coś głębszego, a nie przytłaczającego.
P.S. Przepraszam, za
ewentualny brak składni, niezrozumiały przekaz, czy też wszelkie inne błędy,
ale jestem świeżo po filmie, a ta "recenzja" była dla mnie bardziej
układaniem sobie wszystkiego w głowie :)