Pokazywanie postów oznaczonych etykietą James Dashner. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą James Dashner. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 8 lutego 2015

#145 "Lek na śmierć"

Tytuł: Lek na śmierć
Oryginalny tytuł: The death cure
Seria: Więzień labiryntu
Autor: James Dashner
Wydawnictwo: Papierowy księżyc
Ilość stron: 440

Próby się skończyły. DRESZCZ chce oddać streferom ich wspomnienia. W końcu można wynaleźć lek... A przynajmniej tak mówią. Tylko czy można im ufać? I czy na pewno odzyskanie wspomnień to coś, czego wszyscy pragną? Thomas podejrzewa, że nic dobrego nie wyniknie z działań DRESZCZu. Nie wiadomo też, czy ktokolwiek przeżyje proces uzyskiwania leku.




  Przyznam, że część ta jest chyba najsłabsza ze wszystkich. Nie oznacza to, że była całkiem słaba, ale jednak tomu drugiego nie przebiła. Ale po kolei.

sobota, 31 maja 2014

Recenzja #111 "Próby ognia"

Tytuł: Próby ognia
Oryginalny tytuł: The Scorch Trials
Seria: Więzień labiryntu t.2
Autor: James Dashner
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Ilość stron: 420
Wysokość: 2.9 cm

  Wyjście z Labiryntu zostało odnalezione. Chłopcy i Teresa mieli być już bezpieczni, miał to być koniec walki o przetrwanie. Jednak ktoś ma dla nich inne plany, takie, które nikomu nie przypadają do gustu. Rozpoczynają się próby ognia - w dwa tygodnie streferzy muszą dotrzeć do celu z najbardziej spalonej słońcem części świata.





  Poprzednia część zrobiła na mnie dobre wrażenie, choć nie od razu. Zupełnie inaczej było z tym tomem - wciągnął mnie niemal od pierwszej strony. Akcja jest szybka, bardzo dynamiczna. Jest wiele niespodziewanych zwrotów. Autorowi udało się również do samego końca nie podać rozwiązań wszystkich niewiadomych - dosłownie do końca: w tej części otrzymujemy jeszcze więcej pytań, odpowiedzi natomiast niewiele. Mam nadzieję, że w ostatniej części wszystkiego się w końcu dowiem, bo chyba oszaleję z ciekawości! 

  Jak i w poprzednim tomie, pan Dashner nie oszczędza bohaterów. Wszyscy mają ciężko, niektórzy mniej, niektórzy bardziej. Podziwiam autora za kreację bohaterów - właściwie wszyscy wypadli na tyle naturalnie, na ile można było w takich warunkach. Nie ma przesadnych aktów heroizmu ani tchórzostwa, wszystko jest odpowiednio wyważone. 

  Autor nie szczędzi mocnych słów, choć tak na prawdę większość z nich nie istnieje w naszym słowniku - kolejny plus dla autora za wymyślenie "języka" streferów. Książka jest napisana w taki sposób, że oderwać się od niej mogłam jedynie z wielkim trudem - a i tak po wszystkim w głowie kołatały mi się pytania typu "co będzie dalej". Pan Dashner ma lekkie pióro, stworzył niebanalną książkę, oryginalną i ciekawą. Mogę ją polecić z czystym sumieniem! 10/10 

 __________________________________________________ 
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:

 



niedziela, 9 marca 2014

Recenzja #97 "Więzień labiryntu"

Tytuł: Więzień labiryntu
Oryginalny tytuł: The Maze Runner
Seria:  Więzień labiryntu t. 1
Autor: James Dashner 
Wydawnictwo: Papierowy księżyc
Ilość stron: 424
Wysokość: 3 cm

  Thomas budzi się w windzie. Nie pamięta nic poza swoim imieniem. Kiedy drzwi windy się otwierają ma przed oczami grupę dzieciaków. Właśnie trafił do Strefy - przestrzeni w samym środku ogromnego labiryntu. Nikt z tu przebywających nie wie, kim jest, skąd pochodzi. Wszyscy chcą jednego: wyjść z labiryntu. A Thomas może im w tym pomóc.





  Chrapkę na tę książkę miałam od dawna. Z tego miejsca pragnę podziękować mojej ukochanej pani Bibliotekarce za to, że mimo iż miałam wypożyczone możliwe cztery książki, pozwoliła mi wziąć i tę! 

  Na początku książka nie była porywająca. Sceneria kojarzyła mi się z jakimś wojskowym obszarem, niebezpiecznym, z napiętą atmosferą, surowym. Wraz z kolejnymi stronami wrażenie to zanikało, choć w ostateczności nie do końca się go pozbyłam. Za to akcja stawała się coraz to ciekawsza. Jak już się wydawało, że znajdą rozwiązanie, coś się komplikowało jeszcze bardziej uniemożliwiając wyjście. Autor trzymał mnie w niepewności przez całą książkę, i mimo że wiedziałam, że musi się skończyć dobrze (choć co najmniej nie najgorzej), to i tak denerwowałam się o bohaterów. Przewidziałam jedną rzecz, co prawda nie żadną kluczową dla sprawy, ale jednak - poza tym było naprawdę zaskakująco. A pan Dashner? Nie miał litości dla bohaterów...

  No właśnie, bohaterowie. Jest ich dużo, ale bliżej poznajemy tylko kilku z nich - najlepiej Thomasa, Teresę, Newta, Alby'iego, Minho i Chucka. Ten ostatni zyskał moją największą sympatię, chyba dlatego, że był jednym z najmłodszych chłopców w Strefie i wydawał się, w przeciwieństwie do reszty, bezbronny i kruchy. 
W powieści jest cała gama charakterów - od ostrych, władczych poczynając, przez buntownicze, na delikatnych kończąc. Nie wszyscy żyli ze sobą w zgodzie, nikt nie był idealny, popełniali błędy - to mi się podobało. Zostali naprawdę świetnie wykreowani. 

  Rzeczą, o której trzeba by jeszcze wspomnieć, jest język - w strefie był on nieco inny, niż nasz. Nadal można było zrozumieć, o czym się mówi, ale czasem trzeba było się domyślić. Występowały słowa typu "klump", "purwa", "njubi". Do tego wymyśleni zostali bóldożercy - coś, z czym nikt nigdy nie chciałby się spotkać. 

  Autor miał naprawdę ciekawy pomysł i zrealizował go w wielkim stylu. Książka jest świetna, nawet jeśli nie była od początku idealna. Cieszę się, że w końcu udało mi się ją przeczytać - oceniam na 8/10.

__________________________________________________ 

Recenzja bierze udział w wyzwaniach:


__________________________________________________ 

Na szybko: "Śpiąca królewna" - Rose Adagio