Tytuł:
Lawa. Opowieść o Adama Mickiewicza
Reżyseria: Tadeusz Konwicki
Rok produkcji: 1989
Obsada:
Artur Żmijewski - Gustaw/Konrad
Gustaw Holoubek - Gustaw/Upiór/Konrad
Henryk Bista - senator
Kto nie zna jeszcze słynnych "Dziadów" Mickiewicza wystąp, zawróć
i do lektury marsz. Dopiero po tym zapraszam na recenzję filmu opartego o
dramat naszego wieszcza. Bo ja jestem wielką wielbicielką jego dzieł - choć
poznaję je przez szkołę, (wyjątkowo) nie czuję się do nich zniechęcona. Ale dość
już o Mickiewiczu, czas powiedzieć coś o filmie. Po pierwsze: to nie jest
ekranizacja dramatu. Choć zdecydowana większość została z niego zaczerpnięta,
nie jest to kropka w kropkę takie samo. Do tego reżyser wplótł w XIX wieczną
akcję sceny współczesne, w jakiś sposób pasujące do danego momentu. Samej akcji nie ma sensu streszczać, o co chodzi w "Dziadach" chyba każdy mniej więcej wie.
Ten film plus książka (będę do dramatu chyba jeszcze nawiązywać parę razy,
wybaczcie :)) daje kaca. Ogromnego. Od chwili obejrzenia go o
niczym innym nie myślę. Upatrzyłam sobie też dwie sceny, obie z udziałem
Konrada, które za nic nie chcą wyjść mi z głowy. Mowa o samym początku części
III (choć w filmie nie ma na nie podziału) - śnie, jeszcze wtedy, Gustawa oraz
o spotkaniu więźniów w jego celi, gdy śpiewają "Zemstę na wroga".
Obie te sceny przekazują ogromną ilość emocji, od rozpaczy przez tęsknotę i
bezsilność, do silnej determinacji.
Do Artura Żmijewskiego nie pałałam dotychczas wielką sympatią. Ot, aktor z
"Na dobre i na złe", nic szczególnego. Po obejrzeniu tego filmu moja
opinia zmieniła się diametralnie. Sposób, w jaki odegrał swoją postać miał
pewnie znaczący wpływ na mój odbiór zarówno wyżej wspomnianych scen, ale i
całego filmu. Jednak nie jest on jedyną gwiazdą na tym niebie. Zarówno pan
Holoubek, jak i cała reszta aktorów grających role drugoplanowe, nadali takiego
charakteru i pokazali tyle emocji, że nie potrafiłam oderwać oczu od ekranu, a
bohaterowie, głównie ci trzecioczęściowi, stali się dla mnie niezwykle bliscy -
potrafiłam się wczuć w ich położenie aż za dobrze.
Muzyka pełni w tym filmie ważną rolę. Jest dobrana idealnie, świetnie
podkreśla tragiczny charakter akcji. Na uznanie zasługuje również operator
kamery - bądź reżyser - za niesamowite ujęcia. Widz momentami zmienia się w
bohatera, patrzy na świat z jego perspektywy. Czasem miałam poczucie, jakby
inni zwracali się właśnie do mnie.
Brak mi słów by wyrazić to wszystko, co dzieje się w mojej głowie. Wypełnia
mnie bezbrzeżny zachwyt, smutek. Odczuwam też niedosyt - chcę więcej "Dziadów"
w jakiejkolwiek formie, chcę dalszych losów bohaterów, ale jednocześnie wiem,
że niewiele więcej mogę otrzymać. Mogę jedynie nadal pałać starą-nową (do
ballad od dawna, do dłuższych tekstów od kilku miesięcy) miłością do
Mickiewicza i świeżymi uczuciami do interpretacji pana Konwickiego. Wam
wszystkim również polecam ten film. No bo o pierwowzorze wspominać chyba nie
muszę?
Ocena: ★★★★★★★★★★