piątek, 26 kwietnia 2013

Recenzja #11 "Bunt"

Tytuł: Bunt
Oryginalny tytuł: Defiance
Seria: Inne Anioły
Autor: Lili st. Crow
Wydawnictwo: Amber
Moja ocena: 4.5/10
Nikt już nie będzie mówił Dru, co ma robić.

Szesnastoletnia łowczyni demonów zawsze była posłuszna. Słuchała ojca, z którym wędrowała z miasta do miasta,polując na przenikające do współczesnego świata potwory – i zginął z jej ręki. Słuchała Zakonu – i dostała tylko kłamstwa.Słuchała swojego mentora, który szkoli ją do walki z wampirami – i straciła jedynego przyjaciela (a może więcej
niż przyjaciela), jakiego miała.
Dru nie chce już być posłuszna. Sama uwolni porwanego ukochanego i sprowadzi go do miejsca, które stało się ich domem – najstarszej i najlepszej szkoły dla łowców wampirów. I zmierzy się z władcą nieumarłych na własnych warunkach – czy to się podoba Zakonowi, czy nie …




W związku z wydarzeniami, które miały miejsce w poprzedniej części, Dru staje na czele Zakonu. Jest chroniona dzień i noc, bez wyjątku. Mimo, że chce wyruszyć na poszukiwanie Gravesa, musi przebywać w scholi i trenować. Ponieważ Zakon wydaje się nic nie robić w sprawie porwania jej przyjaciela, sama rozpoczyna mini - śledztwo. Z pomocą jednego z  mieszkańców scholi dowiaduje się szokujących informacji oraz poznaje miejsce przetrzymywania Gravesa. Pod wpływem impulsu wyrusza na ratunek. Jednak niedługo potem okazuje się, że ci, którym zaufała, nie do końca na to zasłużyli...

Dru Anderson - córka łowcy demonów. Według tego, jak sama siebie postrzega, nie jest zbyt atrakcyjna, ale za to nadrabia umiejętnościami, które nadal szlifuje. Niestety, jest to dosyć subiektywna opinia, gdyż nie mamy szansy poznać dziewczyny widzianej oczami innego bohatera, chociażby Gravesa. Chcąc, nie chcąc, muszę przyznać, że jest odważna, lojalna, ale żeby nie było zbyt pozytywnie, można wytknąć jej też niezbyt pozytywne cechy. Mimo, że stara się jak może, nadal jest zbyt ufna. Do tego, jak można się domyśleć, nie grzeszy inteligencją. Niestety, ale taka jest prawda... No, ale czego można się spodziewać po tej książce? Ale... O tym później. Denerwują mnie jej wypowiedzi w 90%. Straszliwie mnie irytuje jej postać. Dziwiło mnie to, jak długo zwlekała z wyruszeniem z odsieczą dla Gravesa. Sama na własną rękę właściwie nic nie zrobiła, czekała, aż wszystkie informacje dostanie na tacy. Jeśli by jej zależało, to biorąc pod uwagę jej możliwości, mogła zrobić coś samodzielnie... 

Jedno muszę przyznać książce - nie była przewidywalna. Jednak nie jest to komplement tym razem. Dlaczego? Wersja wydarzeń, która pojawiła się w mojej głowie zanim skończyłam lekturę była (według mnie) znacznie ciekawsza. Jakoś dotarłam do końca. Mimo wolnej akcji przez większość książki, cały czas miałam nadzieję, że na następnej stronie będzie coś ciekawego. Nie chciałam, by te dwa dni były zmarnowane... Niestety... W całej lekturze było może 20 stron (wersja optymistyczna - nie będę aż tak tej pozycji poniżać), w których coś się zaczęło dziać i dało się wyobrazić, co się dzieje. Nie wiem, czy to mój brak wystarczającego skupienia, czy może błędy w... książce, jakby nie było, ale miałam czasem problem z wyobrażeniem sobie scenerii, rzadziej całej sytuacji. Jeśli jednak to przeze mnie - zwracam honor, widać przysnęło mi się... 
W całości zabrakło mi dynamiczności. Treść sama w sobie też nie powala, ale gdyby do tego włożyć trochę więcej ruchu a mniej użalania się "bo zły pan zabrał mi kolegę", to ocena powędrowałaby co najmniej o jedno oczko w górę... Niestety, miałam nadzieję, że będę mogła polecić, ale hmm... no cóż, nie zachęcam gorąco...

Chciałabym przy okazji powiedzieć, że jeśli osiągnę liczbę 30 obserwatorów i pod chociaż niektórymi postami znajdę komentarz - może jakiś konkursik zawita na mojego bloga? 

czwartek, 25 kwietnia 2013

Recenzja #10 "Skrzydła Laurel"

Tytuł: Skrzydła Laurel
Oryginalny tytuł: Wings
Autor: Aprilynne Pike
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Ilość stron: 256
Moja ocena: 8/10

Laurel nie jest typową nastolatką. Ale niezwykła historia dzieciństwa i oryginalne nawyki żywieniowe to nic w porównaniu z tym, co zacznie się dziać w jej życiu, kiedy na jej plecach pojawi się mały punkcik. Magiczny świat, znany tylko z legend i baśni, splecie się ze światem ludzkim, w którym żyje Laurel. Dziewczyna doświadczy uczuć, jakich dotąd nie znała, przeżyje przygody, o których nawet nie śniła i dowie się rzeczy, które przyprawią ją o zawrót głowy. Co wybierze Laurel? Świat wróżek z magicznym chłopakiem o szmaragdowych oczach czy ludzki, poukładany świat i zawsze pomocnego Dawida?






Laurel żyła prawie jak typowa nastolatka. Jedynym, co ją wyróżniało, to fakt, że nigdy wcześniej nie była w szkole. Zawsze uczyła się w domu, jednak teraz wszystko się zmieniło. Po przeprowadzce zaczyna chodzić do normalnej szkoły jak reszta jej rówieśników. Od razu poznaje Dawida - przystojnego chłopaka, maniaka biologii. Niedługo po rozpoczęciu roku szkolnego na plecach dziewczyny wyrasta kwiat. Laurel nie wie, co się dzieje, dlatego zwraca się do najbardziej zaufanej osoby - Dawida. Razem odkrywają, że dziewczyna nie jest człowiekiem. Odkrycia, jakich razem dokonują tylko potwierdzają słowa Tamaniego - wróża poznanego przypadkiem. Szybko okazuje się, że nic, co działo się w życiu Laurel nie odbyło się bez powodu. Razem z Dawidem i Tamanim dziewczyna wpada w konflikt z trollami. Czy się z niego wyplączą i którego z chłopaków Laurel wybierze - to musicie sprawdzić sami.

Laurel jest niestety schematyczną dziewczyną, nieco bezradna, urocza, z jakąś nadprzyrodzoną mocą. Jednak mimo to polubiłam ją. Wydaje mi się, że do niej nie da się nie pałać przyjaźnią. U niej ta bezradność w niektórych sytuacjach jakby... sprawiała, że coraz bardziej ją lubiłam.

Dawid jest chłopakiem, którego, szczerze mówiąc, chciałabym poznać. Oczywiście, mam na myśli cechy u chłopaka, z którym mogłabym się dogadać. Nie wiem, czy mam rację, ale zaryzykuję stwierdzenie, że nie będzie wielu takich, którzy przyjęliby do wiadomości, że ich najlepsza przyjaciółka zmienia się w roślinę, było dla nich dostępnych dzień i noc (bez denerwowania się, gdy owa dziewczyna obudzi  telefonem o wschodzie słońca), wyruszyło na (prawie) pewną śmierć i nie miało jej tego za złe. Cóż, taki właśnie jest Dawid. Jak można się domyślić, pragnie on czegoś więcej, niż przyjaźni Laurel, jednak nie okazuje tego jakoś... nie wiem jak to ująć... W każdym bądź razie, stara się nie przygniatać dziewczyny swoimi uczuciami, daje jej wolną rękę, nie wymusza na niej natychmiastowej odpowiedzi. Po prostu zawsze jest, gdy ona go potrzebuje. Hmm... Czyli praktycznie cały czas.

Tamani jest wróżem. To on wprowadza Laurel do swojego (i jej) świata. Momentami można wyczuć nutkę arogancji w jego zachowaniu i jest bardzo pewny siebie. Stety, niestety, dochodzi do nieuniknionego - powstaje trójkącik miłosny. Szczerze mówiąc, nie dziwię się. Tam jest obowiązkowy, czuły, odważny. No, same dobre cechy :D.

Autorka miała dość oryginalny pomysł na książkę, jednak uległa mocy schematu. Problemy miłosne między nastolatkami oraz postawa dziewczyny mnie trochę zniesmaczyły, że tak powiem. Zaczynam być po prostu znudzona jednym i tym samym w książkach... To jest element, który obniżył nieco ocenę. Autorce natomiast wyszły świetnie niektóre momenty, jak np jazda we trójkę (o zgrozo) samochodem. Jak można się domyśleć, obaj chłopcy dyskretnie próbują nawiązać bliższy kontakt z Laurel niż przeciwnik. Gdy wyobrażałam sobie niektóre sceny.. hmm.. muszę powiedzieć, że bardzo mi się podobały.
Książka nie jest zbyt wymagająca, miło się ją czyta, dzięki łatwemu językowi. Polecam tym, którzy lubią lekkie książki, bądź szukają odpoczynku od cięższych pozycji.


Nowa książka "Córka żelaznego smoka" już na mojej półce!

Kochani, muszę się Wam pochwalić - wygrałam konkurs na blogu Ponieważ z książką jest mi do twarzy! Cieszę się z tego niezmiernie, a moją radość wspomógł fakt, że właśnie dotarła nagroda - książka "Córka żelaznego smoka. Smoki Babel". Na pewno niedługo możecie spodziewać się jej recenzji.














Córka żelaznego smoka „W dniu, gdy dzieci spotkały się, by uknuć śmierć nadzorcy, w głowie dziewczynki-podmieńca zrodziła się decyzja, by ukraść smoka i uciec. Wtedy jednak jeszcze o tym nie wiedziała”. Tymi słowy Michael Swanwick wprowadza nas w niezwykłą krainę najmroczniejszej fantasy, erotycznych snów i przemysłowych czarów – równając się skoncentrowaną siłą i unikatowością wizji ze swoim nagrodzonym Nebulą arcydziełem ""Stacje przypływu"". Jane jest ludzkim podrzutkiem dojrzewającym w świecie pełnym przemocy i potworów. Maltretowana i dręczona, trudzi się obok trolli, krasnoludów, zmienników i fejów w ciemnych, styksowych czeluściach fabryki parowych smoków. Pomaga budować gigantyczne, czarne, żelazne maszyny, za pomocą których elfi władcy świata prowadzą wojny. Mała Jane perspektywy ma ponure, a przyszłość wydaje się pozbawiona nadziei – póki zimny, choć kuszący wewnętrzny głos nie naszepcze jej o górskich jeziorach, jesiennych gwiazdach… i wolności. Głos prowadzi ją do smoka ze złomowiska – starego, zepsutego, utrzymywanego przy życiu przez nienawiść i ciągle niezaspokojoną żądzę krwi. Obiecuje Jane, że pomoże jej uciec, jeśli ona w zamian pomoże mu odzyskać możliwość latania. Lecz za bramami fabryki czają się niewypowiedziane cuda i okropności – prawdziwe imię jest tam bronią, a erotyczne pokusy tylko czekają, by zdeprawować młodą dziewczynę zahartowaną przez okrutne życiowe niesprawiedliwości. Bystry umysł, upodobanie i talent do kradzieży pomagają Jane się utrzymać podczas osobliwej i mozolnej podróży, od niewolnicy do studentki, od alchemiczki po mścicielkę – a jednocześnie narkotyki i sny przenoszą ją na krótkie wycieczki w skradzioną rzeczywistość. Przez cały ten czas, w cieniach czyha smok – wypełnia jej głowę brutalnymi wizjami, wciąga w siatkę nieodgadnionych spisków i niewidzialnych sił. Na koniec, owładnięty przez niego podrzutek stawi czoło siłom, które od zawsze rządzą jej światem.
Smoki Babel „Ostatnio nie czytam zbyt wiele fantasy, ale wróciłbym do niej w jedną babelową minutę, gdyby tylko pojawiało się więcej takich książek, jak ta: eleganckich, erudycyjnych, przewrotnie zabawnych, pełnych wyrachowania, współczucia, dynamiki, zdolnych przebić się przez wyświechtane konwencje i sentymentalizm, stanowiących cios przywracający gatunkowi jego pierwotną moc”. - Locus Swanwick gładko łączy zaawansowaną technologię z magią, przedstawiając nam szeroki wachlarz wspaniałych konceptów, fascynujących dygresji i pełnych wigoru bohaterów. Język jego prozy bez wysiłku przeskakuje pomiędzy elfim wyrafinowaniem a złodziejskim slangiem, tworząc oszałamiający literacki gulasz. To nowoczesna fantasy u szczytu formy, która powinna bardzo spodobać się fanom 'Chłopaków Anansiego' Neila Gaimana oraz China Miéville’a.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Rozdanie u Karoli


Recenzja #9 "Nienasyceni"

Tytuł: Nienasyceni
Oryginalny tytuł: Insantiable
Autor: Meg Cabot
Wydawnictwo: Amber
Ilość stron: 499
Moja ocena: 10/10

Masz już serdecznie dość słuchania o wampirach?

Meena Harper też.

Niestety jej szef uważa, że wątek wampiryczny doskonale sprawdzi się w telenoweli, której scenariusz pisze Meena. Jakby nie miała dość problemów ze zjawiskami paranormalnymi: w końcu nie każdy potrafi tak jak ona przewidywać śmierć innych ludzi. Ale prawdziwe kłopoty zaczną się dopiero, gdy spotka Luciena… choć mogłoby się wydawać, że to chodzący ideał – piekielnie inteligentny, nieludzko przystojny i nieziemsko seksowny…

Meena Harper prowadzi w miarę zwyczajne życie: ma pracę, którą kocha (pisze scenariusze dla "Nienasyconych"), przytulne mieszkanko, denerwującą sąsiadkę i wiernego przyjaciela - psa. Oprócz tego ma niezwyczajny dar: patrząc na ludzi wie dokładnie jaką śmiercią umrą. Niestety, sponsorzy serialu, dla którego pisze, chcą wprowadzić w nim wątek wampirzy. Ona sama nienawidzi wampirów i jest zdecydowanie przeciwna temu pomysłowi. W międzyczasie dochodzi do kilku zabójstw na terenie miaste. Nic nadzwyczajnego, normalny dzień. Wszystko się zmienia, gdy podczas spaceru poznaje w dość nietypowych okolicznościach Luciena. Jest zaintrygowana nieznajomym, gdyż z jakiegoś powodu nie potrafi przewidzieć jego śmierci. Jak już możemy się spodziewać, nie jest on istotą ludzką. Jest szarmancki, uprzejmy - chodzący ideał po prostu. Nic dziwnego, że nasza bohaterka jest nim zauroczona już po pierwszym spotkaniu. Jakież jest jej zaskoczenie, gdy spotyka go ponownie na przyjęciu organizowanym przez jej denerwującą sąsiadkę na cześć księcia. Szkoda tylko, że owy książe nie jest hmm... Człowiekiem. Meena zakochuje się w nim i już tej samej nocy ląduje w jego łóżku. Niedługo po powrocie na stare śmieci (czytaj: do siebie) wizytę składa jej nieproszony gość, bo chyba tak można nazwać obcego mężczyznę z mieczem w dłoni, wparowującego niemal siłą do mieszkania. Okazuje się, że zawodowo ściga wampiry. To on wyznaje całą prawdę dziewczynie, która (po tym, jak już dała się przekonać, że facet nie zwariował i mówi prawdę) usilnie próbuje skontaktować siębz ukochanym. Lucien natomiast ma swoje przeprawy z bratem. Dochodzi do wojny wampirów. Są w nią zaangażowani praktycznie wszyscy, również ci niewymienieni w streszczeniu z imienia. W trakcie walki okazuje się, że Lucien chował kolejny sekret, że jest nie tylko wampirem.
Podobała mi się postać Meeny. Kobieta nie była typową ofiarą, jak zdarza się to często w książkach, gdzie to samiec jest głównym nadprzyrodzonym wątkiem. Miło, że autorka stworzyła bohaterkę, która przynajmniej próbuje o siebie zadbać i całkiem nieźle (jak na takie okoliczności) jej to wychodzi. Meena nie jest też taka głupia, choć momentami jest trochę naiwna.
Lucien zachowuje się jak na księcia przystało - adoruje ukochaną, stara się ją chronić, szkoda tylko, że nie do końca liczy się z jej wolą. Stara się zmienić Meenę w to, czym sam jest. Powstrzymuje się szlachetnie na jej prośbę. Tyle dobrze... Gdyby się okazało, że jeszcze dziewczyna chce się zmienić... Hmm, ocena poleciałaby w dół za schematyczność.
Moją ulubioną postacią okazał się Alaric - łowca, mimo, że nie okazywał najlepszych cech. Nieco arogancki, impulsywny, z pewnością brak mu było delikatności. Bez mrugnięcia okiem mógł pozbawić wampira głowy swoim Senôr Śliskim. Jednak pod tym jego zachowaniem coś się kryło. Od pierwszych rodziałów z jego udziałem go polubiłam. Najbardziej spodobały mi się momenty, gdy przebywał w mieszkaniu Meeny - trochę humoru, trochę powagi, wszystko w równowadze.
Nareszcie doczekałam się walki, w której było naprawdę realne prawdopodobieństwo śmierci. Cała bitwa była dobrze opisana, działo się dużo i ani na moment nie chciałam odrywać się od tekstu.
Podobały mi się elementy, gdzie mimo powagi sytuacji znajdował się ktoś lub coś, co rozładowywało napięcie, ale nie całkiem. Mimo wszystko pozostawała niepewność. To zasługa świetnego stylu pisania pani Cabot. Nie powiem, zaskoczyła mnie pozytywnie, szczególnie, że zakończenie nie było do końca przewidywalne. Do tego elementy Draculi - mistrzostwo.
Książkę polecam z całego serca, uważam, że jest to lektura obowiązkowa dla każdego, kto lubi wampiry.


sobota, 20 kwietnia 2013

CANDY U PANI DŻEM

Zapraszam, jeśli ktoś zajmuje się wyrobem biżuterii - dużo przydatnych rzeczy do wygrania!!


Recenzja #8 "Zazdrość"

Tytuł: Zazdrość
Tytuł oryginalny: Jealousy
Autor: Lili st. Crow
Wydawnictwo: Amber
Ilość stron: 318
Moja ocena: 4.5/10

Dziewczyna inna niż wszystkie: niebezpieczna, wrażliwa i samotna, znów musi walczyć - o życie, o miłość i o odpowiedź, kim jest i jakie jest jej przeznaczenie.

Całe jej życie to niebezpieczeństwo. Lecz teraz twarda łowczyni demonów zostaje uwięziona w sieci kłamstw bardziej brutalnych i mrocznych niż mordercze potwory, które przenikają do współczesnego świata

Życie Dru Anderson nigdy nie było normalne. Bo która dziewczyna wędruje od miasta do miasta z ojcem zabijającym demony? Potem jej tata zginął, a ona musiała uciekać…

I wciąż ucieka. Prześladowca wytropił ją nawet tu, w najstarszej i najlepiej chronionej szkole dla łowców wampirów. Kto ją wydał? Kim naprawdę są dwaj chłopcy, pomiędzy którymi wciąż nie potrafi wybrać? I czy nawiedzające ją wizje to wspomnienia z przeszłości?

Jedno jest pewne: ten, kto ją ściga, chce dowiedzieć się, co Dru pamięta z pewnej straszliwej nocy sprzed lat. I nie spocznie, dopóki nie zasmakuje jej krwi i nie uciszy serca…

Na początku chciałabym przeprosić, gdyż jest to trzecia część książki, a na moim blogu nie znajdziecie recenzji poprzednich dwóch. Powód jest prosty - czytałam je na długo przed założeniem bloga, który świeci ostatnio pustkami, więc postanowiłam wstawić recenzję tej części. Poprzednich musicie jednak poszukać na innych stronach (oczywiście, jeśli chcecie).
Jak już wspominałam, czytałam poprzednie dwie części. Gdybym miała je teraz ocenić oceniłabym je na ok. 4+,  5+. Podobały mi się, autorka wymyśliła coś nowego, przynajmniej częściowo. Tamten "Prawdziwy świat" mnie zainteresował. Tam wampiry, wbrew dzisiejszej modzie rodem ze "Zmierzchu", nie były tak cukierkowe, były bardziej... realistyczne, że tak powiem. Nareszcie! Dru jest szkolona przez ojca na wojowniczkę. Uczy ją zabijać potwory, zaczynając od zombie na wampirach kończąc. Jednak pewnego razu coś idzie nie tak i ojciec Dru nie wraca jako on. Dru zabija zombie, w którego się przemienia. Dziewczyna zostaje sama. Znajduje przyjaciela, który zostaje zmieniony w wilkołaka. Razem trafiają do Scholi. Ma czuć się tam bezpiecznie, jednak tak nie jest - Schola zostaje zaatakowana przez Siergieja, największego wroga Dru, która jak się okazuje też nie jest do końca człowiekiem. To takie małe wprowadzenie dla tych bardziej leniwych.
W "Zazdrości" Dziewczyna jest w kolejnej Scholi i tym razem nie jest to poprawczak dla stworów z Prawdziwego Świata. Między nią a Gravesem - chłopakiem-wilkołakiem rozwija się coś poważniejszego niż zwykła przyjaźń, jednak nie jest to cukierkowo ukazane, nie jest przesadzone. Wiadomo, że coś tam istnieje, ale, pomijając jeden czy dwa momenty, para nie obnosi się ze swoimi uczuciami. Dru rozpoczyna naukę i treningi, okazyjnie próbuje uratować Złamanego wilkołaka i znaleźć zdrajcę zakonu i swojej matki. Chce oczyścić z zarzutów swojego przyjaciela - Christophera. Podczas pierwszych dni pobytu w nowym domu dziewczyna od razu znajduje sobie wroga. Parę bójek, nieprzespanych nocy i kłótni później Dru dowiaduje się, kto tak na prawdę jest zdrajcą. Przy okazji jej ukochany wilkołak zostaje uprowadzony. 
Jak pisałam, autorka miała pomysł na serię, nie było to romansidło z rzekomo straszną historią w tle. Jednak oceniłam książkę niezbyt wysoko. Dlaczego? Możecie się chyba domyślić po moim baaaardzo krótkim streszczeniu - przez dobre pół książki nic się nie działo! Przeczytanie książki mającej 300 stron zajmuje mi max. 2 dni, jeśli mam czas. Tę książkę męczyłam chyba dobry tydzień, a jak skończyłam, odetchnęłam z ulgą. Nie skłamię, jeśli się powiem, że kilka razy zdarzyło mi się zasnąć w trakcie czytania! Zakończenie książki jako tako ją ratuje, w końcu coś się zaczęło dziać. Pomijając ślimaczą akcję, najstraszniejsze były porównania. Nie podam teraz przykładu, ale jak dla mnie kilka razy autorka popełniła wtopę. Zdarzało mi się zastanawiać, skąd jej takie coś przyszło do głowy. Jednak na pierwszym miejscu najbardziej wkurzających elementów w książce lądują retrospekcje. Ni stąd ni z owąd jest rozdział poświęcony Dru sprzed kilku lat. Było to bardzo dezorientujące, często nie widziałam połączenia pomiędzy akcją a danym momentem z przeszłości. 
Jeśli ktoś czytał poprzednie części - myślę, że warto mimo wszystko przeczytać "Zazdrość". Dlaczego? Jest kolejna część. Wnioskując po zakończeniu, nie powinna być tak nudna jak ta część. Jednak nie polecam zbytnio czytać tej książki, jeśli nie ma się zamiaru czytać kolejnej - chyba, że ktoś ma wieelką ochotę na coś lekko odmóżdżającego. 

sobota, 13 kwietnia 2013

Recenzja #7 "Pomiędzy"

TYTUŁ: Pomiędzy
TYTUŁ ORYGINALNY: Hereafter 
AUTOR: Tara Hudson
WYDAWNICTWO: Jaguar
ILOŚĆ STRON: 344
MOJA OCENA: 9/10

Unosząc się w wodach ciemnej rzeki, Amelia jest świadoma tylko jednego – tego, że nie żyje. Nie wie, kim była przed śmiercią, nie wie, dlaczego i w jaki sposób umarła. Skazana na wieczne dryfowanie w bezczasie, zamknięta w pułapce, Amelia jest tylko szeptem w mroku, cichym, nieszczęśliwym cieniem dziewczyny, którą kiedyś, być może, była.
Nagle wszystko się zmienia.
Jako duch, Amelia nie może pomóc chłopakowi, który tonie w bezdennej rzece. Może tylko życzyć mu szczęścia. A jednak, w krótkiej chwili porozumienia, która nigdy nie powinna nastąpić, dzieje się coś dziwnego i Joshua nie umiera.
Kim jest Amelia? Kto skazał ją na śmierć? Zafascynowany cieniem chłopak angażuje się bez pamięci w dziwny związek, żyjąc nadzieją na to, że któregoś dnia wspólnie z Amelią rozwikła jej zagadkę. Chwile szczęścia są krótkie, przyszłość zaś niemożliwa... Zły duch imieniem Eli chce za wszelką cenę wciągnąć zmarłą dziewczynę z powrotem w otchłań. Tym razem na zawsze.

Książkę otrzymałam dzięki wymianie. Miałam do wyboru kilka, ale wybrałam właśnie tą kierując się głównie okładką. Wiem, nie powinno się patrzeć na nią, tylko na treść, ale po prostu tak mam... Jak widać na obrazku okładka jest wykonana estetycznie, nie jest pusto, nie jest napaćkane. Założę się, że nawet jeśli ktoś nie widziałby tytułu i nie znał treści, to i tak domyśliłby się o czym jest ta powieść. Kolory pięknie ze sobą współgrają, co sprawia, że mogłabym się patrzeć na ten kawałek tekturki cały czas. Tak... Nie jestem do końca normalna... Jednak oderwałam wzrok od obrazka i otwarłam książkę. Miłe było to, że tym razem postacią z innego świata nie był chłopak/mężczyzna/samiec - jak zwał, tak zwał, tylko właśnie dziewczyna. Biedna, nieżywa, bez pamięci, błąkająca się samotnie aż do pewnego zdarzenia. Gdy miała swój "koszmar", jak nazywała swoją śmierć, którą przeżywała ciągle na nowo, niedaleko niej zaczął tonąć chłopak. Oczywiście koniec końców nic mu się nie stało, a jego prawie-śmierć zachęciła ich do bliższego poznania się. Hmm... Trochę schematyczne mi się to wydaje, ale napisane jest tak dobrym językiem, że na to nawet nie zwróciłam z początku uwagi. Amelia gdy jest z chłopakiem czuje się... bardziej żywa, tak to chyba można określić. O dziwo Joshua nie jest boskim-przystojniakiem-w-którym-każda-dziewczyna-jest-zakochana-na-zabój-bo-ma-ładne-włoski-i-jest-popularny. Jest po prostu zwykłym chłopakiem, uprzejmym (zazwyczaj), może trochę upartym. Miło, że ktoś w końcu postanowił ukazać tych zwyczajnych jako ważniejszych w opowiadaniu.
Gdy Amelia błąkała się sama nie mogła czuć zapachów, dotyków, a o dziwo w towarzystwie chłopaka zdarza się jej poczuć jego dłoń czy zapach. Jak można by się spodziewać są razem, zakochani w sobie pomimo różnicy, hmm... gatunków? Oczywiście, sielanka nie może trwać wiecznie. Osoby postronne chcą ich rozdzielić. W powietrzu unosi się lekka woń schematu, ale piękne i bogate opisy skutecznie oddalają ten przykry zapach i zastępują go milszym. Jedziemy dalej. Okazuje się, że Joshua nie jest zwykłym człowiekiem i to, że widzi duchy nie jest niczym zaskakującym-przynajmniej tak sądzi jego babcia, która również ma ten dar. W międzyczasie Amelia poznaje kolejnego ducha. No, nie jest on najmilszą osobą w książce... Może śmiało konkurować z Ruth, babcią Joshui, na najwredniejszy charakter książki... 
Amelia usiłuje dowiedzieć się, jak umarła i kim była. Choć części dowiedziała się razem z Joshuą, to musiała i tak zasięgnąć wiedzy u Eli'ego, który gdy dowiaduje się o związku (bo chyba tak to już możemy nazwać), robi się nieco zazdrosny. Tak, tak, bez trójkącika się nie obeszło, choć na szczęście nie trwał on długo, da się przeżyć. Właściwie to podobał mi się, mimo, że występuje w co drugiej książce.
Amelia jest taką dziewczyną (czy duchem, ale wiecie o co mi chodzi), która czerwieni się gdy ma zamienić słówko z chłopakiem, brak jej słów, gdy usłyszy komplement itd. Jest nieśmiała, może troszeczkę naiwna, ale gdzieś tam głęboko ma ukryte pokłady odwagi, które wypływają na wierzch w końcowej części książki. 
Czy polecę tą książkę? Jak najbardziej. Są w niej bogate opisy, porównania, ciekawa fabuła. Miłość Amelii i Joshuy nie jest cukierkowo przedstawiona, nie ma też jakiegoś erotyzmu jak niekiedy się zdarza. To uczucie opiera się na rozumieniu siebie nawzajem, pomaganiu sobie, a dopiero potem na jakimś pocałunku raz na jakiś czas. Choć zdarzają się fragmenty podchodzące pod schemat, nie są one zauważalne od razu, nie rzucają się w oczy i nie zdradzają końca, jak czasem się to zdarza. Łatwy język sprawia, że książkę czyta się miło, lekko, przyjemnie. Ja pochłonęłam ją w jeden dzień. Nie pozostaje nic, jak zabrać się do lektury (kto jeszcze tego nie zrobił) i pogratulować autorce.

Jak widzicie zmieniłam formę, w której piszę recenzje. Hah, poprzednich nawet tak nie można nazwać... Mam nadzieję, że lepiej się to czyta i że zachęcam Was do sięgnięcia po książkę :).

środa, 10 kwietnia 2013

Recenzja #6 "Świat podziemi"


























Tytuł: Świat Podziemi
Autor: Meg Cabot
Wydawca: Amber
Streszczenie: Książka jest kontynuacją "Porzuconych" (KLIK). Pierce zostaje zabrana do Świata Podziemi. Dzięki Johnowi jest przekonana, że skoro zjadła cokolwiek w tym świecie, to już nie ma szansy powrotu. Dziewczyna rozglądając się po swoim nowym domu znajduje swój telefon, na którym wyświetla się szokujący filmik. Pierce czuje, że jej kuzyn Alex jest w niebezpieczeństwie. Chcąc uratować go przed najgorszym udaje jej się namówić Johna by wyjść do świata ludzi i uratować chłopaka. Jednak każde wyjście jest dla niej ryzykiem. Furie nie przestają na nią polować. Będąc "na powierzchni" dziewczyna dowiaduje się kilku faktów o życiu (i śmierci) Johna. W końcu powraca do krainy umarłych przekonana, że udało jej się uratować kuzyna, jednak niedługo po tym otrzymuje szokujący telefon.
Moje odczucia: Książka jest napisana lekkim, łatwym językiem, przez co miło się ją czyta. Zakończenie lekko mnie zaskoczyło (pozytywnie). Podobała mi się, aczkolwiek mam wrażenie, że część pierwsza była trochę lepsza... Czekam na część trzecią i mam nadzieję, że autorka nie zawiedzie. Oczywiście żałuję, że książka była taka króciutka...

wtorek, 9 kwietnia 2013

Wymiana z Agathą

Ostatnio wymieniłam się książkami z Agathą, piszącą na blogu istnieje-by-czytac.blogspot.com . Polecam Wam gorąco tego bloga tak przy okazji :)

Oto co otrzymałam:

 A oto co ja wysłałam jej (niestety nie zrobiłam zdjęcia sprzed wysyłki, ale to chyba Wam nie przeszkadza?):



Wkrótce postaram się zaktualizować zakładkę WYMIANA. Mam nadzieję, że znajdą się chętni.
Oprócz tego planuję zrobić ROZDANIE/KONKURS. Zależy od mojego nastroju :) Odbędzie się ono jak dobijemy do 25 obserwatorów, więc proszę, dodawajcie się i udzielajcie się. Nagrodą będzie prawdopodobnie książka, lecz nad tym się jeszcze muszę zastanowić.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Stosik kwietniowych książek

Oto mój stosik książek zaplanowanych na kwiecień. W miarę możliwości powiększy się on w tym miesiącu o co najmniej cztery książki.
Tytuły: "Ulica rajskich dziewic"
            "Świat Podziemi"
             "Świat nocy 1"
            "Inne anioły 3. Zazdrość"
             "Nienasyceni"




I znów karmię Was Evanescence...



Tak w ogóle, był ktoś z Was na "Intruzie"? Jak wrażenia? Opłaca się iść? Planuję się wybrać, ale nie wiem, czy warto...

sobota, 6 kwietnia 2013

Recenzja #5 "Pocałunek nocy"


















Tytuł: Pocałunek nocy
Autor: Sherrylin Kenyon
Wydawca: MAG
Streszczenie: Archon podarował ukochanej Apollymi Atlandydę, by ta mogła ją zaludnić. Bogini była jednak bezpłodna, dlatego bogowie stworzyli rasę Atlantydów. Byli pokojowym ludem, lecz mimo to weszli w konflikt z Grekami. Apollo stworzył rasę Apollitów, którą Zeus przegnał z Grecji. Atlantydzi przyjęli ich do siebie. Apollo miał przez swoje dzieci dotrzeć na tron Atlantydy. W każdym pokoleniu odwiedzał królową i płodził z nią dzieci mając nadzieję, że to ten doprowadzi go na szczyt.
Apollymi zaszła w ciążę, lecz przepowiednia mówiła, że jej syn przyniesie wszystkim śmierć. Archon rozkazał jej zabić dziecko, lecz ona odmówiła. Archon uwięził ją. Gdy urodziła syna zabito go, lecz Apollo podmienił dzieci i uratował swojego syna. Bóg nigdy nie wrócił do niej ponownie. Gdy królowa dowiedziała się, że Apollo ma dziecko z inną rozkazała zabić jego kochankę. Apollo w rozpaczy przeklnął całą swoją rasę. Mieli oni dożywać wieku 27 lat i pożywiać się krwią. Tym sposobem przeklnął również swojego syna i skazał siebie na śmierć, podczas śmierci ostatniego człowieka z rodu jego potomka. Teraz żyje tylko jedno apollickie dziecko z krwią boga.
Cassandra wie, że za osiem miesięcy umrze, bo kończy 27 lat. Pewnego wieczoru do klubu przychodzą Daimony - Apollici, którzy by uniknąć śmierci żywią się duszami ludzkimi. Zauważają Cassandrę. Mit mówi, że z jej śmiercią zostanie zdjęta klątwa z Apollitów. Dziewczyna zostaje zaatakowana, lecz ratuje ją Mroczny Łowca. Dziewczyna nie umi pozbyć się go ze swoich myśli, co jest dość dziwne, ponieważ jest on przeklęty i żaden człowiek, z wyjątkiem tych, co mają w sobie jego krew, go natychmiast zapomina. W snach spędzają ze sobą czas (dosyć produktywnie, biorąc pod uwagę, że Cassandra zachodzi w ciążę). Wszystko to było ukartowane przez bogów. Lecz mimo ukrycia się przed Daimonami nie jest bezpieczna ani dziewczyna, ani jej syn. Daimony nadal mają ich na celowniku. Oprócz tego, Cassandrze powoli kończy się czas.
Moje odczucia: Cóż... Zacznijmy od tego, że jest dużo dokładnie zilustrowanych scen łóżkowych. Pewnie  nastolatkom z burzą hormonów to pasuje, ale mi (choć też jestem nastolatką) przeszkadzały te opisy... Historia jako taka zła nie była, nie powiem, że mnie nie zaciekawiła, ale... Mam mieszane uczucia do tej książki.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Recenzja #4 "Córka medium"























Tytuł: Córka Medium
Autor: Alexandra Harvey
Wydawca: Akapit press
Streszczenie: Violet mieszka razem z matką i Colinem - osieroconym chłopakiem na posyłki przygarniętym przez nie. Razem aranżują fałszywe seanse spirytystyczne, w których główną rolę gra matka dziewczyny. Violet nie do końca to pasuje, ale nie potrafi się sprzeciwiać matce, która, choć fałszywa, zrobiła karierę w swojej "specjalizacji". Zostają zaproszone do posiadłości lorda Jaspera, który pragnie sprawdzić zdolności sławnego medium. W trakcie pobytu Violet, sceptycznie nastawiona do tematu duchów, odkrywa w sobie talent. Dziewczyna porozumiewa się ze zmarłymi. Szczególnie często nawiedza ją duch Roveny, dziewczyny, która utopiła się niedaleko posiadłości lorda. Mówią, że był to nieszczęśliwy wypadek. Violet uważa, że to nie jest prawdą. Gdy jej rodzina zostaje wykpiona po nieudanym seansie i musi wyjechać, myśli dziewczyny wciąż krążą wokół ducha. Gdy matka dowiaduje się o darze córki zaczyna ją wykorzystywać, by odbudować reputację. Dziewczyna na zaproszenie lorda Jaspera ponownie stawia się w posiadłości. Jest zdeterminowana, by odnaleźć mordercę Roveny. Pomagają jej w tym Colin i Elizabeth - jej najlepsza przyjaciółka. Razem odkrywają szokującą prawdę o śmierci dziewczyny.
Moja opinia: Książka ukazuje realia XIX wieku. Jak może już zauważyliście, uwielbiam, gdy akcja toczy się w przeszłości. Występuje element fantastyczny - duchy, za co należy się plus, oraz wątek kryminalny - zabójstwo, śledztwo, choć prowadzone przez 16-letnie dziewczyny, który... no po prostu mi się podobał. Zakończenie w części przewidywalne, choć jednak ciężko było by się domyślić, kto tak naprawdę popełnił zbrodnię. Jednak losów Violet po rozwiązaniu sprawy domyślałam się w 2/3 książki i nie odbiegłam zbytnio od prawdy. Mimo to książka mi się podobała, lekko się ją czytało. Polecam w 100 %.

Recenzja #3 "Porzuceni"






















Tytuł: Porzuceni
Autor: Meg Cabot
Wydawca: Amber
Streszczenie: Pierce zginęła w wypadku, a właściwie przeszła przez śmierć kliniczną. Już to wydaje się niesamowite, nie mówiąc o tym, co dziewczyna zobaczyła po drugiej stronie. Trafiła ona do mitycznego świata podziemi. Poznała Jonha, przerażającego, ale i pociągającego strażnika. Uciekła od niego, budząc się tym samym do życia. Ale mężczyzna nie odpuszcza łatwo. Na Isla Huesos dochodzi do kilku tragicznych wypadków, sprawca pozostaje nieznany. John uważa, że Pierce jest w niebezpieczeństwie. Czy słusznie? Sprawdźcie sami.
Moje odczucia: Osobiście bardzo lubię styl pisania i treści książek pani Cabot. Nie zawiodłam się na tej książce. Nawiązania do mitologii greckiej w jakiejkolwiek lekturze sprawiają, że z chęcią sięgam po kolejne tomy. Jedna z lepszych książek, jakie czytałam. Męczy mnie jednak pytanie, dlaczego książka tak szybko się skończyła...


środa, 3 kwietnia 2013

Recenzja #2 "Córka Słońca"

Jeeest :D:D Wywiązuję się z obietnicy!! Nie wiem jak wy ale mam dziś zaciesz jakbym gwiazdkę z nieba dostała... Nie wiem... Może 6 z chemii się przyczyniło do tego stanu? 


























Tytuł: Córka Słońca
Autor: Barbara Wood
Wydawca: Książnica
Streszczenie: Hoszitiwa jest piękną Indianką z plemienia Anasazi. Jest utalentowaną garncarką przygotowującą się do ślubu. Sielankę przerywa przybycie Mrocznego Pana, który oznajmia, że chce dziewczynę dla swojej rozkoszy. Plemię uznaje ją za przeklętą. Hotisziwa wyrusza do Miasta z orszakiem księcia. Po dotarciu na miejsce dowiaduje się, że sprowadzono ją żeby wybawić Miasto. W końcu dziewczyna odzyskuje wolność, choć w sposób, który nie do końca ją uszczęśliwia. Dostaje zadanie i udaje się na pustynię, by je wykonać. 
Kolejne rozdziały opisują wydarzenia z udziałem Faradaya Hightowera, Morgany - jego córki, oraz Bettiny - ciotki Morgany. Gdy żona Faradaya umiera przy porodzie córki, on przeżywa kryzys wiary. Dostaje wskazówkę, że by odnaleźć prawdziwą mądrość musi udać się na poszukiwanie tajemniczego plemienia Indian. Robi to bez wahania, zabierając najbliższe kobiety ze sobą. Przez długi czas błąka się po pustyni szukając znaków prowadzących do wielkiej wiedzy. Gdy doznaje objawienia umiera za sprawą kogoś, po kim nigdy by się tego nie spodziewał. Bettina otwiera gospodę. Ogranicza Morganę, która chce iść w ślady zaginionego przed laty ojca. Dowiaduje się okropnych rzeczy o swoich najbliższych. Postanawia wyruszyć na poszukiwanie ojca, gdyż nie wierzy, że ten ją zostawił. Przypadkiem trafia do KIVY i odnajduje zwłoki ojca. Czytając jego dziennik dowiaduje się prawdy o najbliższych i o sobie. 
Moje odczucia: Książka porusza temat kultury indiańskiej, bardzo ciekawej zresztą, oraz ukazuje życie w XIX wieku. Dzięki niej zaczęłam czytać i szukać informacji (między innymi po to, by weryfikować te zawarte w książce - taki nawyk) o kulturach Indiańskich. Ciekawa, choć czytałam ją dłużej niż inne, polecam ją z całego serca fankom (fanom też :)) romansów i historii. Żałuję, że nie ma ekranizacji, choć wątpię, czy byłaby równie dobra jak książka.

wtorek, 2 kwietnia 2013

Zmiany i motywacja - postanowienie poprawy

No dobra. Blog leży, ja się migam od postów - coś tu nie gra... Obiecuję - macie to "na piśmie" - że OD JUTRZEJSZEGO DNIA BĘDĘ REGULARNIE DODAWAĆ POSTY.
Zapewne zauważyliście zmianę nagłówka, a właściwie tytułu. Otóż postanowiłam, że skoro dużo czytam, będzie to blog prawie całkowicie poświęcony czytaniu, może wkrótce zrobię totalną metamorfozę bloga i będzie on jednotematyczny. Na razie będzie trochę tego, trochę tamtego i dużo książek. Mam nadzieję, że się nie pogniewacie na mnie za moje lenistwo przez ostatnie dni... Obiecuję poprawę, kochani. Obiecuję.
Mam już w planach (na jutro) post o obiecanej "Córce Słońca".
Przepraszam, że zwlekam, i do jutra :)

P.S. Może ktoś zrobić mi fajny nagłówek pasujący do tytułu bloga? Jeśli ktoś ma np. Stardoll - mogę zapłacić w SD. Nie musi być profesjonalny - wystarczy pomysłowy i... No OK, jestem lekko zdesperowana - jakikolwiek, byle wszystko trzymało się "kupy".
Braaanoc..

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Święta, święta i... po świętach

Cześć! I jak tam, ile przytyliście po świętach? Ja tam wolę się nawet nie ważyć... W każdym bądź razie czuję się ugh... okropnie... Ile macie śniegu, co? Przyznać się! U nas jest miejscami powyżej kostek. Załamka totalna. Żeby to upamiętnić zrobiliśmy sobie wczoraj mini sesję zdjęciową w objęciach natury. Oczywiście, by było wiadomo co to za dzień mamy wielkanocne rekwizyty. :) Chciałam Wam pokazać parę fotek, no ale... Oczywiście były robione aparatem taty, on zgrał je na swój profil na kompie, na który nie mamy wstępu, a on sam wyjechał sobie z powrotem do Anglii. Odzyskam je w najlepszym razie jutro wieczorem...
Dziś obchodziłam jakże ostatnio przesławny śniegus-dyngus. Jak to celebrowałam? Ano, tarzałam się jak głupia po śniegu z koleżanką, odbijałam dołem i górą śnieżki, które serwowała, no i takie tam... WIOSENNE zabawy :D.
NIKOGO NIE NABRAŁAM!! Dacie wiarę?? Toż to straszne! A wy? Pochwalcie się dowcipami :D :D

Podsumowując: dodam zdjęcia tak szybko jak tylko będę mogła. Zaraz zeskanuję kilka moich prac, z którymi się tak ociągam. A, no i...
Ode mnie dla was kochani :D:D
+ Tak na poprawę humorku :)