Katniss nie została
uratowana z areny bez powodu. Teraz, gdy Dystrykt 12 już nie istnieje, jej
domem staje się Dystrykt 13 - miejsce, w którym przygotowuje się rebelia. A Katniss ma być jej
twarzą, symbolem - Kosogłosem.
Po
zawodzie na drugiej części trylogii ociągałam się przed otwarciem kolejnego
tomu.W końcu się przełamałam
i... przepadłam!
Katniss i Peeta, jako
zwycięzcy igrzysk, wyruszają na tournee po dystryktach. Przypadkiem dowiadują
się o zamieszkach w niektórych z nich. Okazuje się, że to oni są źródłem odwagi
dla buntujących się ludzi. Rząd nie zamierza pozwolić, by prowokatorce, Katniss,
uszło to płazem i szykuje dla niej niespodziankę.
Akcja jest zdecydowanie
bardziej zróżnicowana, niż w pierwszej części, gdzie głównym wątkiem była walka
na arenie. W drugim tomie dodano również znaczny czas poza nią. Mam wrażenie,
że czas "na wolności" był ciekawszy, było w nim więcej napięcia,
bardziej się angażowałam. Akcja na arenie nie nie była dla mnie tak bardzo
interesująca, nie zaskakiwała mnie zbyt mocno, nie czułam tego dreszczyku
emocji. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy powieść była przewidywalna z jednego powodu: obejrzałam wcześniej film - błąd niewybaczalny...
Katniss i Peeta mocno
przeżywają swoje igrzyska. Dzięki ich zachowaniu, emocjom, byłam w stanie nieco
bardziej zrozumieć Haymitcha, który zatracił się w alkoholizmie po swoim sukcesie na arenie.
Co do głównej bohaterki: dziewczyna momentami
wydawała mi się bezradna, a w następnym momencie czytam o tym, że planuje sobie
kiedy i jak kogoś zabić. Oprócz tego zauważyłam u niej niewielkie wahania
natury uczuciowej. A Peeta? On dalej jest taki, jaki był - złotousty chłopak,
uganiający się za miłością swego życia, która nie potrafi do końca odwzajemnić
uczucia. Norma.
Pojawiło się trochę nowych
postaci. Z początku nie rozumiałam powszechnego uwielbienia dla niejakiego
Finnicka, ale po kilku rozdziałach zaczęłam w jakimś stopniu je podzielać.
Szkoda, że większość z
nowych charakterów nie została przybliżona czytelnikowi. Wiadomo, że ktoś był,
coś zrobił, ale nie mamy raczej żadnych informacji na jego temat.
Plusem w książce są
zdecydowanie opisy, dzięki którym potrafiłam sobie wyobrazić większość scenerii. Język, którym posługuje się autorka jest na
wysokim poziomie.
Nie wiem dlaczego, ale
książki nie zaliczę do swoich ulubionych - niby wszystko jest dobrze napisane,
bohaterowie nie irytują, nie pojawiają się schematy, a i tak coś mi nie pasuje.
Od połowy chciałam tylko jak najszybciej ją mieć z głowy.
O Igrzyskach słyszał już chyba każdy - nawet jeśli
książka jest jeszcze nieprzeczytana. W końcu i ja po nią sięgnęłam z nadzieją,
że mi się spodoba. Wszystko na to wskazywało, a co wyszło w trakcie?
Akcja dzieje się w Panem, państwie powstałym na
miejscu Ameryki Północnej, z Kapitolem otoczonym niegdyś trzynastoma, a
aktualnie dwunastoma dystryktami. Co roku odbywają się dożynki - czas, gdy w
każdym z nich losowani są trybuci, którzy zmuszeni są do walki na śmierć i
życie na arenie ku uciesze mieszkańców Stolicy. W tych właśnie Głodowych
Igrzyskach bierze udział Katniss Everdeen z dwunastego dystryktu, gdzie, chcąc
nie chcąc, walczy o swoje życie.
Tradycyjnie już zacznę od bohaterów. Jak wiecie, lubię
na nich narzekać. Pod tym względem czuję się rozczarowana - nie mam się do
czego przyczepić. Zero, null, nolla i co tam jeszcze. Katniss Everdeen to
dziewczyna, do której nie sposób nie zapałać sympatią mimo jej nieco hmm...
opryskliwego, odrzucającego sposobu bycia. Zaradna, odważna, twarda z jednej
strony, z drugiej zaś troskliwa, kochająca. Żyje w naprawdę trudnych czasach,
zwaliło się na nią trochę nieszczęść, a do tego te igrzyska... No, ale dość o
niej, przejdźmy do mojego ukochanego.. tfu! Miałam na myśli Peetę. Jego
sytuacja jest nieco lepsza od sytuacji Katniss, aczkolwiek i on nie ma powodów
by skakać z radości. Podobało mi się jego zachowanie przez całą powieść. Jego
charakter też bardzo mi przypadł do gustu, niby trochę delikatności w nim było,
ale nie przebijała się zbyt często - tylko tyle, ile powinno.
Akcja jest świetna! Tyle mogę powiedzieć z czystym
sumieniem. Wciągająca, wzruszająca, trzyma w napięciu, a czasem, mimo grozy,
znajdowałam powody do śmiechu - choć może niezbyt donośnego. Autorka
przedstawiła naprawdę świetną i przejmującą historię i to w sposób doskonały.
Pomysł jest oryginalny, nie powielono tu żadnych schematów. Jedyny minus?
Zdarzały się niewielkie nieścisłości, tak raz na jakiś czas.
Autorka posługuje się prostym językiem, niczym
wyszukanym, ale być może przez to powieść tak trafia do czytelnika. Czyta się
ją nieprawdopodobnie szybko, wciąga i nie chce puścić. Plus należy się za
świetne ukazanie uczuć Katniss i opisy, które były idealne - nie za długie, ale
wyczerpujące. Wszystko potrafiłam sobie wyobrazić w najdrobniejszym
szczególe.