Ale od początku... Jeśli musicie przeczytać
"Lalkę" na za miesiąc... to jesteście spóźnieni. 1000 stron wydaje
się dla książkoholika czymś prostym. Phi, tydzień max. Tak myślałam i skończyło
się to dla mnie ślęczeniem nad nią przez trzy dni z rzędu do późna. Inna
sprawa, że ja miałam "tyyle ważnych spraw poza lekturą...". Ciocia Dobra
Rada mówi: czytaj ją jak najwcześniej.
Jednak do samej książki wracając: ona nie jest zła, ba! nawet jest dość ciekawa
(choć romantyzm to to nie jest :P). Jednak ma ona to do siebie, że człowiek nie
jest w stanie przeczytać więcej, niż jakieś 50 stron na raz, jeśli nie chce
przedobrzyć/nabawić się bólu głowy/mieć ochoty zrzucić Łęckiej ze skały czy
coś... Po prostu ilość szczegółów, jakie serwuje Prus, może przytłoczyć
najbardziej wytrwałego czytelnika.
Co ja się tak tej Łęckiej czepiam? Ano, to jest chyba typowa arystokratka XIX-wieczna. Ona mi tak naprawdę uświadomiła, jak tamtejsze kobietki się zachowywały i dlatego tak mocno daję upust mojej irytacji. Ale ale, Wokulski nie lepszy! Dobrze, że się chłopczyna (no, trochę stary ten chłopczyna) w końcu obudził, bo co by to było za miesiąc-dwa? Aż żal mi się go zrobiło... A i Rzecki... Mój stary, dobry Rzecki... To mój ulubiony bohater, choć w sumie nie wiem, dlaczego. Po prostu mam do niego słabość i tyle. A jak mi się po nim smutno zrobiło pod koniec... Oj, Ignaś, Ignaś...

Jak widać bohaterowie budzą we mnie trochę uczuć - a to tylko ci najważniejsi! Jeszcze paru by się wymieniło, taki Starski na przykład, albo Stawska... Ale to dobrze. Widać po tym, że odpowiednio ich wykreowano. Przy takiej plejadzie charakterów nie można się nudzić... za bardzo.
Ja się tylko zastanawiam... Czy te trzy (w moim wydaniu)
tomy były naprawdę potrzebne? Czy nie dało się tego upchnąć na 700 stronach,
pozbywając się SZCZEGÓŁOWYCH - z naciskiem na to słowo - opisów? Pewnie nie, to
naturalizm w końcu... Ale mimo to warto tę książkę przeczytać. Język jest o
niebo łatwiejszy, niż kilkanaście lat temu, przez co naprawdę można czerpać
przyjemność z lektury. Jeśli zabierzesz się za nią z pozytywnym nastawieniem (i
odpowiednią ilością dobrze rozplanowanego czasu) jest szansa, że lekturka Ci
się spodoba. Mimo Łęckiej. I naiwnych podchodów Stacha... Boziu, czy można być
aż tak zaślepionym przez kobietę? Współczuję, panowie!