Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bolesław Prus. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bolesław Prus. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 23 listopada 2015

Nie taka lektura zła #5 - O pięknej pannie Izabeli i nieco niepociumanym Stasiu - "Lalka"

Zmora licealistów, 1000 stron czystego tekstu. Mowa oczywiście o (przydługawej) powieści Prusa - "Lalce". Przydługawej, choć ciekawej. Na swój sposób. Bo po pewnym czasie nawet przywiązałam się do Wokulskiego, Izkę znienawidziłam całym sercem na początku (ktoś mi rzucił spojlerkiem... A nie, to ja streszczenie przeczytałam :D), a Rzecki... Jak tu go nie pokochać


Ale od początku... Jeśli musicie przeczytać "Lalkę" na za miesiąc... to jesteście spóźnieni. 1000 stron wydaje się dla książkoholika czymś prostym. Phi, tydzień max. Tak myślałam i skończyło się to dla mnie ślęczeniem nad nią przez trzy dni z rzędu do późna. Inna sprawa, że ja miałam "tyyle ważnych spraw poza lekturą...". Ciocia Dobra Rada mówi: czytaj ją jak najwcześniej. 



Jednak do samej książki wracając: ona nie jest zła, ba! nawet jest dość ciekawa (choć romantyzm to to nie jest :P). Jednak ma ona to do siebie, że człowiek nie jest w stanie przeczytać więcej, niż jakieś 50 stron na raz, jeśli nie chce przedobrzyć/nabawić się bólu głowy/mieć ochoty zrzucić Łęckiej ze skały czy coś... Po prostu ilość szczegółów, jakie serwuje Prus, może przytłoczyć najbardziej wytrwałego czytelnika.


Co ja się tak tej Łęckiej czepiam? Ano, to jest chyba typowa arystokratka XIX-wieczna. Ona mi tak naprawdę uświadomiła, jak tamtejsze kobietki się zachowywały i dlatego tak mocno daję upust mojej irytacji. Ale ale, Wokulski nie lepszy! Dobrze, że się chłopczyna (no, trochę stary ten chłopczyna) w końcu obudził, bo co by to było za miesiąc-dwa? Aż żal mi się go zrobiło... A i Rzecki... Mój stary, dobry Rzecki... To mój ulubiony bohater, choć w sumie nie wiem, dlaczego. Po prostu mam do niego słabość i tyle. A jak mi się po nim smutno zrobiło pod koniec... Oj, Ignaś, Ignaś...







Jak widać bohaterowie budzą we mnie trochę uczuć - a to tylko ci najważniejsi! Jeszcze paru by się wymieniło, taki Starski na przykład, albo Stawska... Ale to dobrze. Widać po tym, że odpowiednio ich wykreowano. Przy takiej plejadzie charakterów nie można się nudzić... za bardzo.

Ja się tylko zastanawiam... Czy te trzy (w moim wydaniu) tomy były naprawdę potrzebne? Czy nie dało się tego upchnąć na 700 stronach, pozbywając się SZCZEGÓŁOWYCH - z naciskiem na to słowo - opisów? Pewnie nie, to naturalizm w końcu... Ale mimo to warto tę książkę przeczytać. Język jest o niebo łatwiejszy, niż kilkanaście lat temu, przez co naprawdę można czerpać przyjemność z lektury. Jeśli zabierzesz się za nią z pozytywnym nastawieniem (i odpowiednią ilością dobrze rozplanowanego czasu) jest szansa, że lekturka Ci się spodoba. Mimo Łęckiej. I naiwnych podchodów Stacha... Boziu, czy można być aż tak zaślepionym przez kobietę? Współczuję, panowie!


poniedziałek, 16 listopada 2015

Nie taka lektura zła #4 - krótkie formy rządzą! Nowelki Prusa i Konopnickiej

PiesekDziś króciutko :) Jestem w trakcie czytania jakże łatwej i ciekawej "Lalki". No dobra, ciekawa to ona jest, ale o tym następnym razem. Dla urozmaicenia kazano nam przeczytać kilka nowelek i to one tym razem są bohaterkami posta. Jakie to nowelki? "Kamizelka" Prusa, "Miłosierdzie gminy" oraz "Mendel Gdański" Konopnickiej. Co łączy je wszystkie? Są cudowne... 

"Kamizelka" to kilkanaście stron, które przekazują więcej, niż kilkutomowa powieść. Prosta historia małżeństwa dotkniętego chorobą. Ta historia obudziła we mnie mnóstwo emocji, skłoniła do rozmyślań jak mało która. Jest to chyba najlepsza z trzech wymienionych tu nowel, najdłużej błądziła mi po głowie. 

Drugie miejsce przypada "Miłosierdziu gminy". Bardzo poruszająca historia, pokazująca jak bardzo człowiek może upodlić człowieka. Moment spotkania Kuntza z synem to moment wzruszający, ja, jako czytelnik, miałam ochotę wbiec na tę licytację i pomóc tym dwóm bohaterom... 

"Mendel Gdański" to ostatnia nowelka. O tej, bez powtarzania się, mam do powiedzenia najmniej... Niesprawiedliwość, jaka spotkała Mendla bolała mnie, jego argumenty wzruszały mnie, a ostatnie zdanie złamało mi serce. 

Nowele są krótkie, pół godziny na każdą wystarczy, by je przeczytać. A warto. Bo choć może się wydawać, że na kilkunastu stronach niewiele można zamieścić, okazuje się, że one przekazują więcej, niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Język każdej z nich jest przystępny i zrozumiały, toteż myślę, że warto poświęcić każdej z nich trochę czasu!