Tytuł: Wołanie miłości
Oryginalny tytuł: Love, come to me
Seria: -
Autor: Lisa Kleypas
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 398
Wysokość: 2.6 cm
Był jej
najbardziej skandaliczną tajemnicą...
Heath Rayne, uroczy południowiec, wyczekiwał na
okazję poznania Lucindy Caldwell, ale nawet mu się nie śniło, że gdy to
nastąpi, ta pełna życia piękność znajdzie się w dramatycznym położeniu,
uratował ją bowiem z lodowatej rzeki. Kiedy Lucinda otwiera oczy, ze zdumieniem
stwierdza, że jest w objęciach przystojnego nieznajomego o bardzo
niebezpiecznej reputacji – mężczyzny, z którym nie powinna mieć żadnych
kontaktów, gdyż zabraniają jej tego reguły społeczne i jej własne ostrożne
serce. Ale przypadkowe spotkanie roznieca w niej nieodparte pragnienie, które
może skończyć się tylko kłopotami. Przecież Lucinda jest zaręczona z
człowiekiem bogatym i zajmującym wysoką pozycję w elitach stanu Massachusetts,
dlatego nawet cień skandalu mógłby ją zrujnować.
Była wszystkim, czego kiedykolwiek pragnął...
Pomimo usilnych starań Lucindy, by stłumić
uczucia do czarującego awanturnika, Heath stanowi dla niej pokusę, której nie
może się oprzeć. Pewnego letniego popołudnia ich wzajemna fascynacja wybucha
gorącym płomieniem. Jedynym wyjściem jest małżeństwo z mężczyzną, którego
Lucinda pragnie, ale prawie nie zna – z mężczyzną, którego tajemnice zagrażają
szansie na miłość potężniejszą i bardziej namiętną, niż mogłaby sobie
wymarzyć...
-lubimyczytac.pl
Lisa
Kleypas urodziła się w 1964 roku. Jest jedną z najlepiej sprzedających się
amerykańskich autorek romansów współczesnych oraz romantycznych. Zadebiutowała
w roku 1987 z powieścią "Where passion leads".
Po romanse
raczej nie sięgam, ten był jednym z pierwszych, a zdecydowałam się na niego
tylko dlatego, że na lekcji się nudziłam, a to była jedyna książka, którą
mogłam od kogoś pożyczyć. Na początku myślałam, że mi się nie spodoba, ale po
kilku pierwszych stronach chciałam czytać dalej. Dlaczego? Sama się zastanawiam.
Początek
naprawdę mi się spodobał. Akcja działa się tuż po zakończeniu wojny secesyjnej,
a więc w XIX wieku, który uwielbiam.
Jako że to romans, to zdecydowana większość akcji opierała się właśnie na uczuciu głównych bohaterów. Nie było momentów, w których mogłabym drżeć o nich, nie działo się nic szczególnego. Najwięcej dramatyzmu dodawały sprzeczki pary, które nawiasem mówiąc momentami wydawały mi się nieco naciągane, a także historia Heatha, która stopniowo była ujawniana. Mimo to książkę pochłonęłam w szybkim tempie, nie mogłam jej odłożyć na dłuższą chwilę.
Wspomnieć muszę jeszcze, że przeżycia sfery intymnej były baardzo dokładnie opisane i zdarzały się dość często.
Bohaterowie zachowują się (w większości)
jak na tamte czasy przystało: dla mężczyzn ważny jest głównie honor i duma, dla
kobiet natomiast dobra partia do zamążpójścia i życie towarzyskie.
Podobała mi
się kreacja głównych postaci: Lucy i Heatha, którzy nieco się wyłamywali z tych
ram - on nie był tak ułożony, jak powinien, a ona była inteligentna i nie
ukrywała tego. Bohaterowie ci wydawali się być dla siebie jak ogień i woda, a
jednak pasowali w pewien sposób do siebie.
Styl pani
Kleypas sprawiał, że książkę czytało się lekko, także pochłonęłam ją niemal
jednym tchem. Język, mimo, iż archaiczny nie był, to przywodził na myśl właśnie
tamte czasy.
Książkę
mogę polecić tym, co szukają niezobowiązującej, lekkiej lektury w realiach XIX
wiecznych Stanów Zjednoczonych. Moja ocena to 6.5/10
___________________________________________________________
Recenzja bierze udział w
wyzwaniach:
+ Dziś pokazać bym Wam chciała codę z "Jeziora
łabędziego"
W rolach głównych Svetlana Zakharova i Roberto Bolle.