sobota, 31 maja 2014

Recenzja #111 "Próby ognia"

Tytuł: Próby ognia
Oryginalny tytuł: The Scorch Trials
Seria: Więzień labiryntu t.2
Autor: James Dashner
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Ilość stron: 420
Wysokość: 2.9 cm

  Wyjście z Labiryntu zostało odnalezione. Chłopcy i Teresa mieli być już bezpieczni, miał to być koniec walki o przetrwanie. Jednak ktoś ma dla nich inne plany, takie, które nikomu nie przypadają do gustu. Rozpoczynają się próby ognia - w dwa tygodnie streferzy muszą dotrzeć do celu z najbardziej spalonej słońcem części świata.





  Poprzednia część zrobiła na mnie dobre wrażenie, choć nie od razu. Zupełnie inaczej było z tym tomem - wciągnął mnie niemal od pierwszej strony. Akcja jest szybka, bardzo dynamiczna. Jest wiele niespodziewanych zwrotów. Autorowi udało się również do samego końca nie podać rozwiązań wszystkich niewiadomych - dosłownie do końca: w tej części otrzymujemy jeszcze więcej pytań, odpowiedzi natomiast niewiele. Mam nadzieję, że w ostatniej części wszystkiego się w końcu dowiem, bo chyba oszaleję z ciekawości! 

  Jak i w poprzednim tomie, pan Dashner nie oszczędza bohaterów. Wszyscy mają ciężko, niektórzy mniej, niektórzy bardziej. Podziwiam autora za kreację bohaterów - właściwie wszyscy wypadli na tyle naturalnie, na ile można było w takich warunkach. Nie ma przesadnych aktów heroizmu ani tchórzostwa, wszystko jest odpowiednio wyważone. 

  Autor nie szczędzi mocnych słów, choć tak na prawdę większość z nich nie istnieje w naszym słowniku - kolejny plus dla autora za wymyślenie "języka" streferów. Książka jest napisana w taki sposób, że oderwać się od niej mogłam jedynie z wielkim trudem - a i tak po wszystkim w głowie kołatały mi się pytania typu "co będzie dalej". Pan Dashner ma lekkie pióro, stworzył niebanalną książkę, oryginalną i ciekawą. Mogę ją polecić z czystym sumieniem! 10/10 

 __________________________________________________ 
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:

 



sobota, 24 maja 2014

Recenzja #110 "Morze spokoju"

Tytuł: Morze spokoju
Oryginalny tytuł: Sea of Tranquility 
Seria: -
Autor: Katja Millay
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 455
Wysokość: 3.2 cm

  Nastya Kashnikov chce tylko dwóch rzeczy: przetrwać liceum bez żadnych osób, które będą pouczać ją na temat jej przeszłości oraz sprawić, aby chłopak, który zabrał jej dosłownie wszystko – tożsamość, duszę i chęć życia – zapłacił za to. Historia Josh’a Bennett’a to nie sekret: każda osoba, którą kochał, opuściła ten świat, aż w końcu, gdy chłopak miał 17 lat, nie został mu już nikt. Teraz, wszystko czego Josh pragnie, to to, aby ludzie pozwolili mu zostać samemu, ponieważ gdy Twoje imię jest synonimem śmierci, każdy ma tendencję do pozostawienia Ci Twojej własnej przestrzeni. Każdy z wyjątkiem Nastyi, tajemniczej, nowej dziewczyny w szkole, która zaczyna się kręcić wokół chłopaka i nie ma zamiaru odejść, dopóki nie zyska wpływu na każdy aspekt jego życia. Ale im bardziej Josh ją poznaje, tym większą jest ona dla niego zagadką. Kiedy intensywność ich relacji się nasila, a pytania bez odpowiedzi zaczynają się piętrzyć, chłopak zaczyna się zastanawiać, czy kiedykolwiek odkryje sekrety ukrywane przez dziewczynę – albo czy w ogóle tego chce. - lubimyczytac.pl
  
  Piękna okładka, przyciągająca wzrok - czyli alarm w mojej głowie wyje, że wnętrze niekoniecznie musi takie być. No ale cóż, wzrokowcem jestem to sięgam po to, co ładne... Całe szczęście, bo gdybym usłuchała alarmu mogłabym przegapić coś świetnego!

  Pierwszą rzeczą, która niesłychanie przypadła mi do gustu, jest to, że na poznanie przeszłości Nastyi trzeba czekać praktycznie do samego końca - wcześniej otrzymujemy jedynie niewielkie okruchy informacji, które skutecznie rozbudzają ciekawość. 
  Akcja sama w sobie nie jest jakoś szczególnie porywająca. Pewnie gdybym miała opowiedzieć komuś fabułę wydałaby się ona wręcz nudnawa i przewidywalna. Zaręczam Wam - nie jest. Wciągnęła mnie bez reszty, gdy nie czytałam, to myślałam o bohaterach i o tym, co może się stać. Może nie znajdziecie w tej książce nagłych zwrotów akcji czy scen z fantastyki wziętych, ale tego tej książce nie potrzeba - jest naprawdę interesująca bez tego.

  Bohaterowie są stworzeni po mistrzowsku. Każdy jeden, choćby drugoplanowy, jest wyrazisty, ma swój charakter. Jedynie główna bohaterka nieco mnie denerwowała (co i tak jest sztuką, biorąc pod uwagę, że przez długi czas prawie się nie odzywała). Nie mam na to żadnych dowodów, ale miałam wrażenie, że dziewczyna się odrobinę nad sobą użala - choć jej zachowanie wskazywało na coś zupełnie innego. Nie wiem, dlaczego, ale tak to odebrałam... 

  Autorka nie boi się używać przekleństw, ale również nie nadużywa ich. Mocne słowa często pomagały bardziej urzeczywistnić sytuacje w powieści. Książka napisana została w taki sposób, że nie da się od niej oderwać, a nawet najbardziej zwyczajne momenty stają się ciekawe i/lub piękne. 

9/10

 __________________________________________________ 
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:




poniedziałek, 19 maja 2014

Recenzja #109 "Najlepsza jedenastka"

Tytuł: Najlepsza jedenastka
Oryginalny tytuł: Eleven on top
Seria: Stephanie Plum 
Autor: Janet Evanovich
Wydawnictwo: Fabryka słów
Ilość stron: 378
Wysokość: 2.1 cm

  Śliweczka oczarowuje po raz kolejny - nie tylko Morelli'ego i Komandosa, lecz także chyba każdego czytelnika, który zdecyduje się wejść do jej pokręconego życia. Co tym razem spotkało Stephanie Plum? 

  Koniec z byciem łowcą nagród. Stephanie rezygnuje z pracy na rzecz czegoś spokojniejszego i mniej stresującego. W teorii. W praktyce okazuje się, że jeśli nikt nie chce się jej pozbyć za "polowanie" na niego, to podpalenie domu pogrzebowego też może być pretekstem... Do tego wszystkiego trochę wybuchających samochodów - nudno być nie może!

  Nie wiem, czy muszę przedstawiać komukolwiek tę serię - nawet jeśli ktoś jej nie czytał, to prawie na pewno zetknął się z nią w ten czy inny sposób. Zastanawiam się teraz, czy nie skopiować recenzji poprzedniej części i nanieść tylko kosmetyczne poprawki tu i ówdzie... Nie dlatego, że książka jest praktycznie taka sama - jest tylko na bardzo bliskim poziomie. 

  Jest humor, jest napięcie, jest rozwalanie samochodów.. i nie tylko. Czego chcieć więcej? Dość często dostawałam niekontrolowanych ataków śmiechu (co naprawdę uwielbiam w książkach). Akcja wciąga, nawet można powiedzieć, że uzależnia - w jeden dzień przeczytałam prawie 3/4 całości, kosztem nauki co prawda, ale warto było! Po prostu nie sposób się oderwać. 
  Bohaterowie powalają na kolana. Pozostaję wierną fanką babci Mazurowej. Jest ona jedną z lepszych postaci z jakimi miałam styczność. Oczywiście, cała reszta bohaterów również jest praktycznie idealna!
  Język autorki pozostaje bez zmian - lekki, przyjemny w odbiorze. Nie mam do niego najmniejszych zarzutów.
  Jedyna, mikroskopijna skarga, jaka może popłynąć w stronę tej książki, dotyczy treści. Pod tym względem książka plasuje się nieco niżej niż poprzednie części, które czytałam. Mimo wszystkich pozytywów, nie można tego ukryć - mniej się dzieje, niż chociażby w dziesiątym tomie, zdarzenia wydają się być nieco, odrobinkę monotonne... Jednak nie chcę nikogo zniechęcać do tej lektury, bo przeczytać zdecydowanie warto!

  Jest to książka, którą zaliczę do pocztu moich ulubieńców. Zachęcam, żebyście się z nią zapoznali! Moja ocena: 8.5/10

__________________________________________________ 
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:



niedziela, 18 maja 2014

Tam tararam ta ta... Konkurs! - Przypomnienie!

Ten konkurs zapowiadany od dawien dawna, rocznicowy, choć rocznica miesiąc temu minęła i chyba nikt o tym nie wiedział, włącznie ze mną - w ten, khe khe, ważny dzień zupełnie wyleciało mi z głowy...
Co więc mam dla Was?
 "ŻARNA NIEBIOS" autorstwa MAI LIDII KOSSAKOWSKIEJ 
oraz...
"CIEŃ I KOŚĆ" pióra LEIGH BARDUGO
Regulamin: 
1. Sponsorami nagród jest wydawnictwo Fabryka Słów oraz Papierowy Księżyc
2. Konkurs trwa od 30.04.2014 do 30.06.2014
3. Nagrodę wysyłam jedynie na terenie Polski
4. Aby się zgłosić należy dodać komentarz pod tym postem oraz udostępnić baner na blogu/facebooku (można pominąć, gdy nie ma się nic z wymienionych)
5. Pytanie konkursowe: PODAJ ULUBIONE CYTATY [max. 3]
6.Szablon zgłoszenia:
-Nick:
-E-mail:
-Odpowiedź:
-Wybieram:
7. Zwycięzcy zostaną wybrani przeze mnie. Jeśli będzie dużo zgłoszeń wylosuję kolejnego, który otrzyma niespodziankę.
8. Na adres korespondencyjny zwycięzcy czekam tydzień, po tym czasie wybrany/wylosowany zostanie kolejny zwycięzca.
9. Zwycięzcy nie zostaną poinformowani mailowo o wygranej
10. W razie wątpliwości proszę pisać na withabook.blog@gmail.com


Nie wymagam lubienia FP ani obserwowania bloga, aczkolwiek warto to zrobić, by nie ominąć wyników.

Baner:

 Powodzenia więc życzę! Mam nadzieję, że nagrody się podobają i będzie wielu chętnych :)

piątek, 16 maja 2014

Recenzja #108 "Nieskończoność"

Tytuł: Nieskończoność 
Oryginalny tytuł: Everlasting
Seria: Poza czasem
Autor: H.J. Rahlens 
Wydawnictwo: Egmont
Ilość stron: 455
Wysokość: 3.5 cm

  Wiele dobrego naczytałam się o tej książce. Myślałam jednak, że opinie o niej są nieco przesadzone, że mi się aż tak bardzo nie spodoba... Podczas czytania spotkała mnie jednak przyjemna niespodzianka!

  Jest rok 2264. Mroczna Zima już minęła. Średnia długość życia to sto pięćdziesiąt lat. Większość prac wykonują roboty. Ludzie posługują się mózgołączem, które pozwala im na zapisywanie wspomnień w globalnej bazie danych. Zaimek osobowy „ja” wyszedł z użycia. W tym stechnokratyzowanym społeczeństwie miłość jest czymś niepożądanym. Finn Nordstrom, dwudziestosześcioletni historyk i tłumacz martwego języka niemieckiego zostaje poproszony o zbadanie tajemniczego znaleziska – dziennika dziewczyny z XXI wieku. Tymczasem w innej czasoprzestrzeni Eliana odwiedza ulubioną berlińską księgarnię. Spotka w niej przystojnego mężczyznę, który nie wie… do czego służy guma do żucia. -lubimyczytac.pl

  Książek o podróżach w czasie jest już mnóstwo - przyszła moda na wampiry, odeszła, robiąc miejsce dla tej właśnie tematyki. Coraz trudniej jest wymyślić coś oryginalnego. A jednak się udało!

  Styl autorki ma coś takiego w sobie, co sprawia, że książkę czyta się z ogromną przyjemnością, gładko, można się nią delektować. Opisy nie nużą, czytanie to czysta przyjemność w tym przypadku.

 Spodobała mi się bardzo jedna scena, gdy główny bohater uczył się pisać. Z jakiegoś powodu wydała mi się niezwykle piękna i na swój sposób intymna. Nie wiem, jak udało się autorce tego dokonać, ale szczerze podziwiam!
  Nie tylko wyżej wspomniana scena zasługuje na uwagę. Coś jest w języku autorki co sprawia, że nawet najprostsza rzecz stawała się interesująca!
Praktycznie przez cały czas miałam wrażenie jakby to była jakaś nowoczesna baśń - tylko że w baśniach język jest prosty, czasem nieco tylko stylizowany, a ten tu zupełnie takowego nie przypominał. Naprawdę nie mam pojęcia, co wywołało to złudzenie, ale przyznam, że bardzo mi się to spodobało.  

  Świat przedstawiony został bardzo ciekawie - mózgołącze, roboty, specyficzny sposób mówienia, wszystko to było dość oryginalne. Choć... Przyuważyłam z początku kilka razy użycie czasownika w pierwszej osobie liczby pojedynczej w sytuacjach, gdzie nic by tego nie usprawiedliwiało...

  Książka rozsiewa wokół urok, bardzo pozytywnie mnie nastroiła. Prosta w odbiorze a mimo to nie zaliczyłabym jej do powieści typu "przeczytaj - zapomnij". Na pewno zostanie w mojej pamięci na długo. 10/10
__________________________________________________ 
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:





piątek, 9 maja 2014

Recenzja #107 "Dziewczyna, którą kochały pioruny"

Tytuł: Dziewczyna, którą kochały pioruny 
Oryginalny tytuł: Struck
Seria: -
Autor: Jennifer Bosworth 
Wydawnictwo: Amber
Ilość stron: 320
Wysokość: 2 cm

  Mia Price to dziewczyna, którą kochają pioruny. Los Angeles jest jednym z niewielu miejsc, gdzie czuje się bezpieczna. Do czasu gdy trzęsienie ziemi niszczy miasto. Wokół panuje chaos. Plaże zmieniają się w gigantyczne wioski namiotów. Śródmieście jest rumowiskiem. Nocami w opuszczonych budynkach odbywają się dzikie imprezy. Ich uczestników przyciąga w ruiny moc, której nie potrafią się oprzeć. Dwie walczące ze sobą sekty gromadzą coraz więcej wyznawców. I obie widzą w Mii klucz do wypełnienia dwóch apokaliptycznych proroctw… Tajemniczy Jeremy obiecuje ją chronić, lecz czy jest tym, za kogo się podaje? Mia nie jest tego pewna. Wie tylko, że jego dotyk jest bardziej elektryzujący niż uderzenie pioruna…
- lubimyczytac.pl

  Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy, był język autorki. Już od początku miałam wrażenie, że książka napisana jest w sposób bardzo lekki, może wręcz zbyt lekki. Wraz z upływem stron wrażenie to zaczęło zanikać, by chwilę później znów wrócić. Nie wiem, co było główną tego przyczyną, ale nie język nie przypadł mi zbytnio do gustu...

  Mia, Jeremy, Tropiciele i Wyznawcy... To są główni bohaterowie i sekty występujące w książce. Skoro główni, to chyba powinniśmy wiedzieć coś na ich temat, prawda? Widać niekoniecznie - o głównych bohaterach mogłabym jeszcze coś powiedzieć: Mia jest nieco naiwną dziewczyną, dość odważną, ale bez przesady. Kocha pioruny tak samo, jak te kochają ją. Sceptycznie podchodzi do nauk Proroka jak i nie spogląda przychylnym okiem na sektę Tropicieli. Przede wszystkim troszczy się o swoją rodzinę. Jeremy... O nim mogę powiedzieć trochę mniej. Momentami miałam wrażenie, że z niego są takie ciepłe kluchy. Troszczy się głównie o Mię, broni jej przed sektami. Jest bardzo tajemniczy. Tyle. A o sektach? Tu nie napiszę nic. Powód jest prosty: wszystko (czyli niewiele) okazałoby się spojlerem. Szkoda, że poświęcono im tak mało uwagi... 

  Niewątpliwym plusem była akcja, a przynajmniej jeden jej aspekt: napięcie. Zdecydowanie nie generowały go wszechobecne pioruny czy burze. Autorce udało się kilka razy podnieść mi nieco adrenalinę, choć też nie było to coś fenomenalnego. Sama akcja również nie jest zła, szybko wciąga, jest nawet interesująca. Niemniej uważam, że można było zrobić z tej książki coś świetnego, a nie "nawet nawet", jak też to niestety wyszło. 

  Książka jest dość przeciętną młodzieżówką. Dobrze, że znalazłam ją na przecenie, bo żałowałabym pewnie jej kupna - w końcu kosztuje prawie 38 złotych (naprawdę, nie wiem za co...). Czytacie na własną odpowiedzialność, ja nie zachęcam ani nie zniechęcam. Moja ocena: 5/10

 __________________________________________________ 
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:















__________________________________________________

Co powiecie na "Krzesanego" Wojciecha Kilara? :)