Tytuł: W pierścieniu ognia
Oryginalny tytuł: Catching Fire
Reżyseria: Francis Lawrence
Scenariusz: Simon Beaufoy, Michael Arndt
Czas trwania: 146 min
Obsada:
Jennifer Lawrence - Katniss Everdeen
Josh Hutcherson - Peeta Mellark
Liam Hemsworth - Gale Hawthorne
Woody Harrelson - Haymitch Abernathy
Elizabeth Banks - Effie Trinket
Katniss i Peeta jadą na tournee po
dystryktach jako zwycięzcy Głodowych Igrzysk. Nie wiedzą jednak, czym się stali
dla ludzi mieszkających w nich, którzy dostrzegli w niej nadzieję. Rząd widzi w
dziewczynie zagrożenie i chce się jej pozbyć. Wysyła więc ją po raz kolejny na
arenę, by walczyła o życie, lecz ta walka nie jest równa, a przed dziewczyną
stoi ogromne wyzwanie.
Tak, tak, wiem... Najpierw
książka, łamię swoją najważniejszą zasadę, ale co zrobić, gdy film mogę
obejrzeć teraz, a książki przeczytać jeszcze niestety nie mogę? No dobrze, ale
przejdźmy do recenzji.
Katniss nic się nie
zmieniła - nadal jest odważna, ma cięty język, martwi się o rodzinę i
przyjaciół, ale i nie zgadza się na to, co dzieje się w państwie, w którym
przyszło jej żyć, przez co staje się zarzewiem buntów. Nie znam książkowej
wersji dziewczyny, ale ta mi przypadła do gustu. Jennifer Lawrence, która
wcieliła się powtórnie w tę postać, nie mam nic szczególnego do zarzucenia. Jej
gra aktorska może nie powaliła mnie na kolana, ale nie było źle - miała swoje
momenty, w których była bardzo przekonywująca, ale i takie, gdy wydawała się
nieco, tak odrobinkę drętwa. Niemniej myślę, że poradziła sobie z wyzwaniem,
które przed nią postawiono.
Zdecydowanie na uwagę
zasłużył Woody Harrelson oraz Elizabeth Banks - to oni najbardziej mnie ujęli
swoją grą. Już w pierwszej części polubiłam obie postaci, w które się wcielali,
a teraz, po drugim filmie z serii, tylko spotęgowali moją sympatię do nich.
Akcja jest bardzo
dynamiczna, cały czas na ekranie coś się dzieje. Chwila odpoczynku? Gdzie tam!
Takie rzeczy mi pasują, nie miałam czasu się nudzić. Szkoda, że uśmiercono
pewnych bohaterów, których zdążyłam polubić, mimo iż nie przebywali długo na
ekranie. Myślałam, że dostanę odgrzewanego kotleta, że akcja z pierwszej części
będzie się powtarzać. Na szczęście się myliłam.
Wiecie, że zwracam dużą
uwagę na przewidywalność, czy to w filmach, czy to w książkach... Niestety,
przewidziałam kilka szczegółów, choć na szczęście nie wszystkie. I tak pod
koniec zbierałam szczękę z podłogi - skutki nie czytania książki, jak sądzę.
Wcześniej, w środku akcji, również nie raz dałam się zaskoczyć, a osoby obok
mnie musiały mieć niezłą komedię, bo na każdy głośniejszy, niespodziewany
dźwięk podskakiwałam. Nie wiem czemu... Ekscytacja połączona z zaskoczeniem?
Może.
Muzyka i udźwiękowienie
były idealne. Momentami od nich samych przechodziły mnie dreszcze - nie, nie ze
strachu :) Ujęcia nie były jakieś "nowatorskie", czyli takie jak
lubię - bez sztuczek, bez kombinowania. Cóż, przynajmniej jak dla mnie, bo na
tym to znam się średnio. Na uwagę zasługuje również sceneria, która okazała się być dopracowana w każdym calu i mimo swego niebezpieczeństwa (a może dzięki temu) robiła wrażenia.
Uwielbiam ubrania Katniss,
gdy jest już w Kapitolu, zarówno z pierwszej jak i z drugiej części. Musiałam
to napisać!
Ogólnie zachęcam do
obejrzenia wszystkich, którzy widzieli pierwszą część (a nawet tych, co nie
widzieli - moja koleżanka tak oglądała i też jej się podobało :)), bo warto!
Mam nadzieję, że szybko wyjdzie kolejna część, bo jest kilka spraw, których
rozwiązania chciałabym już poznać.
Zwiastun: