piątek, 31 maja 2013

Spotkanie autorskie z Beatą Pawlikowską w Poznaniu












Polskie Księgarnie zapraszają na spotkanie autorskie z Beatą Pawlikowską. Ich gość będzie podpisywać swoje najnowsze książki: Blondynka na Jawie i Rozmówki w 6 językach. Czekają na Was 8 czerwca w Museum Cafe przy ul. Wodnej 27 w Poznaniu o godz. 11.00. Wstęp wolny!
Podczas spotkania będzie możliwość zakupu premierowych książki pani Beaty Pawlikowskiej w promocyjnych cenach.
Zapraszamy!

Recenzja #21 "Wilczy pakt"

Tytuł: Wilczy pakt
Oryginalny tytuł: Wolf pact
Seria: Błękitnokrwiści (dodatkowo)
Autor: Melissa de la Cruz
Wydawnictwo: Jaguar
Moja ocena: 7/10
Uwięzieni w najmroczniejszych głębiach podziemnego świata, Lawson i jego pobratymcy mieli stać się Ogarami Piekieł. Ucieczka na ziemię tylko odwlekła to, co nieuniknione. Mistrz wytropił hordę i odebrał Lawsonowi to, co trzymało go przy zdrowych zmysłach – dziewczynę, którą kochał. Teraz chłopak sam poluje na bestie przed którymi niegdyś uciekał, w próżnej nadziei odzyskania ukochanej. Kiedy Lawson dowiaduje się, że Bliss, tajemnicza eks-wampirzyca poszukuje Ogarów na własną rękę, wie, że oto dostał kolejną szansę. Ale czy dziewczyna, w której żyłach płynie krew aniołów będzie w stanie zaufać mężczyźnie z wilczą duszą

  Bliss pokonała ducha Lucyfera opanowującego jej ciało i umysł. By odkupić swoje czyny wyrusza w podróż, której celem jest sprowadzenie Wilków, by te pomogły wampirom w walce ze Srebrnokrwistymi. Dziewczynie w końcu udaje się odnaleźć sforę, jednak zanim poprosi ją o pomoc musi pomóc jej pokonać sługę Księcia Ciemności. Sfora jednak nie wie, że Bliss jest córką ich wroga.

  Bliss od początku była moją ulubioną postacią w serii. Nie wiem dlaczego, tak jakoś się po prostu stało. Dlatego też cieszę się, że powstała książka opowiadająca właśnie o niej. Dziewczyna jest dość cicha, ale ma swoje momenty. Jest mocno zdeterminowana, by pomóc swojej byłej rasie.

  Ulf, później Lawson (nie wiem czemu, ale to imię kojarzy mi się ze staruszkiem, tak na marginesie), pomad wszystko stawia sforę. Czuje się odpowiedzialny za nią i za bezpieczeństwo grupy. Cały czas usiłuje dojść do jednego: do uwolnienia reszty Wilków. Czytając mamy pełny wgląd do jego myśli, przeżywamy z nim każdą stratę, radość, każdą myśl. Dzięki temu możemy świetnie wczuć się w jego sytuację.

  Jedyny minus książki, jaki wyłapałam, to to, że akcja nie jest jakaś zawiła, nieco przewidywalna. Toczy się niezbyt szybko, miałam wrażenie, że momentami wręcz zbyt wolno. Kilka razy powtarzało się: O, jesteśmy bezpieczni, o, już nie, powalczymy trochę, odniesiemy obrażenia i lecimy dalej. Jeśli o akcję chodzi, to miałam większe nadzieje.
Co do plusów: autorka ma niesamowicie lekkie pióro. Jej książki czyta się szybko, a mimo to nadal możemy się nimi delektować. Co prawda, pomysł nie jest zbyt oryginalny, jeśli chodzi o tematykę (biorę pod uwagę całą serię), aczkolwiek czyta się (większość) z zapartym tchem i nie chce się odłożyć książki choćby na moment.

P.S. Tak, tak, wiem, że następna miała być "Apokalipsa" Koontza, ale tak jakoś wyszło, że tę książkę już skończyłam, a w tamtej jestem dopiero w połowie :)

czwartek, 30 maja 2013

środa, 29 maja 2013

Podsumowanie maja

Przyszedł czas na podsumowanie całej działalności w tym miesiącu.

Statystyki
Na bloga zajrzeliście 1 056 razy w ciągu tego miesiąca.
Opublikowaliście w sumie (nie chce mi się liczyć komentarzy z tego miesiąca, więc podam razem) 232 komentarze.
Najczęściej odwiedzany post to jak można się domyślić Rozdanie - 100 wyświetleń. Jest tam też najwięcej komentarzy - 42. 
Przeczytałam tylko 8 książek...
Opublikowałam 18 postów, z czego tylko 8 to recenzje. Obiecuję poprawę. 
Wygrałam 5 książek, z czego wszystkie są jeszcze w drodze. Są to: 
1. "Opiekunka grobów"
2. "Prędkość" 
3. "Zeznania Niekrytego Krytyka"
4. "Królestwa Nashiry. Marzenie Talithy"
5. "Time riders. Jeźdźcy w czasie"

Do tego przybyło mi mnóstwo obserwatorów, za co dziękuję z całego serca. Mam nadzieję, że nadal ze mną będziecie :)

Recenzja #20 "Niezgodna"

Tytuł: Niezgodna
Oryginalny tytuł: Divergent
Trylogia: Niezgodna
Autor: Veronica Roth
Wydawnictwo: Amber
Ilość stron: 351
Moja ocena: 6/10
W dystopijnym Chicago w świecie Beatrice Prior społeczność jest podzielona na pięć odłamów, każda kształcąca konkretną cechę – Prawość (szczerość), Altruizm (bezinteresowność), Nieustraszoność (odwagę), Serdeczność (spokój, pokojowe nastawienie) i Erudycja (inteligencję). W wyznaczony dzień każdego roku wszyscy szesnastolatkowie muszą wybrać odłam Chicago, któremu poświęcą się na resztę swojego życia. Beatrice wybiera między pozostaniem z rodziną, a byciem sobą – nie może mieć tych dwóch rzeczy naraz. Więc dokonuje wyboru, który zadziwia wszystkich, nawet ją samą.

Podczas bardzo burzliwego wprowadzenia, Beatrice przemianowuje się na Tris i walczy o to, aby dowiedzieć się, kto naprawdę jest jej przyjacielem – i rozpoczyna romans z czasem fascynującym, a czasem doprowadzającym do białej gorączki chłopakiem, który dopasowuje się do ścieżki życiowej, którą obrała. Tris kryje także pewien sekret, taki, który ukrywa przed wszystkimi, gdyż została ostrzeżona, że jego ujawnienie może oznaczać śmierć. Odkrywa rosnący w siłę konflikt, który może zagrażać odkryciem stworzonej przez nią samą idealnej społeczności, w której żyje. Tris dowiaduje się również, że jej tajemnica może pomóc tym, których kocha… lub zniszczyć ją samą.
 


Beatrice żyje w Chicago. Nie jest to jednak miasto, o jakim słyszymy teraz - jest podzielone na pięć frakcji: Altruizm, Erudycja, Nieustraszoność, Prawość i Serdeczność. Wszyscy w wieku 16 lat wybierają swoje miejsce, w którym będą mieszkać. Beatrice ma dość Altruizmu, nie potrafi się tam do końca odnaleźć. Podczas ceremonii wybiera Nieustraszonych, mimo, że wie, że tak naprawdę jest Niezgodną - jednym z tych, których tępi rząd. Tam znajduje nowe problemy, z którymi musi sobie poradzić, oraz musi stawić czoła swoim największym lękom. Wszystko wydaje się dobrze kończyć, lecz jest ktoś, komu pokój nie odpowiada.
 
  Tris to typowa postać - dziewczynka, którą większość uwielbia, choć znajdują się wyjątki, które chcą ją z tego czy innego powodu zniszczyć, oczywiście ma 16 lat, co byśmy zrobili, gdyby była starsza? Przecież trzeba trzymać się schematu! Do tego wyrywa najprzystojniejszego faceta w całej frakcji. Brzmi znajomo, czyż nie...? Na szczęście jest coś, co ratuje naszą bohaterkę - nie jest jakąś ofiarą. Potrafi zadbać o siebie (no, może począwszy od 1/3 książki :)). Jest odważna, ma poczucie obowiązku. Osoby, które kocha stawia ponad wszystko, mimo, że opuściła rodzinę i powinna o niej jak najszybciej zapomnieć, ona jest dla niej wciąż najważniejsza. Mimo, że na początku książki dziewczyna nieco mnie denerwowała, to w sumie potem nie było najgorzej.

  Akcja nie pędzi, ale też nie pełznie ślimaczym tempem. Mimo to wydaje mi się, że było trochę mało dynamicznie w pewnych momentach. Na szczęście nie za często. Zdarzył się moment, gdy zrobiło mi się nieco niedobrze (tak, mam słaby żołądek, ale to nie ma nic do rzeczy). Dość często dało się przewidzieć, co będzie dalej, oczywiście od początku wiadomo, z kim zwiąże się główna bohaterka. To jest na pewno minus tej książki. Do tego schematyczność: 16-latka wyrywa najlepszą partię, choć interesują się nią również inni i przez moment miałam wrażenie, że powstał trójkącik.
Na szczęście były też zwroty akcji, zdrady ze strony tych, po kim się jej nie spodziewamy, niespodzianki. To jest na pewno plus.

  Nie wiem, czy mogę polecić tę książkę. Jakoś tak... Średnio mi się spodobała. Na pewno jest wiele lepszych pozycji, jednak chyba warto sięgnąć po tę tu. Może komuś spodobałaby się bardziej niż mi.

  Na podstawie książki ma powstać film, część obsady już jest znana. Powiem jedno: aktorzy nie pasują w najmniejszym calu, ja sobie bohaterów wyobrażałam zupełnie inaczej. Takie jest moje zdanie.


poniedziałek, 27 maja 2013

Follow my blog with Bloglovin

Koniec z Google Readerem?

Słyszeliście już tę smutną nowinę? 1 lipca tego roku Google Reader ma zostać usunięty... Dlaczego nas to dotyczy? Ano, prawdopodobnie stracimy wszystkich obserwatorów, jakich mamy na naszych blogach, pozostaną tylko ci, którzy obserwują przez Google+. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, aczkolwiek prawdopodobnie nie mamy szans. Dodałam przycisk "Obserwatorzy Google+", więc jeśli ktoś by chciał, to nie krępujcie się, dodawajcie się.

niedziela, 26 maja 2013

Zapowiedź "Opiekunka grobów" Melissa Marr

W niezwykle spokojnym miasteczku Claysville dochodzi do brutalnego morderstwa. Maylene Barrow, kobieta pielęgnująca wszystkie cmentarze w mieście, zostaje znaleziona we własnej kuchni w kałuży krwi. Ale szeryf nie przeprowadza śledztwa. 

Do Claysville przybywa Rebeka, przybrana wnuczka Maylene. Z lotniska odbiera ją Byron, syn przedsiębiorcy pogrzebowego, zakochany w niej bez pamięci. Obydwoje mają za sobą osiem lat życia poza miasteczkiem, unikania siebie i rozmów o wzajemnej miłości, obydwoje też odczuwają niezrozumiałą ulgę, wkraczając w granice Claysville. 

Wydarzenia przyspieszają, zdarzają się kolejne brutalne napaści, a Rebeka i Byron zaczynają odkrywać, że ich miasteczko rządzone jest w myśl dość niezwykłych zasad. Dowiadują się też, że dziedzicznie przypadają im obojgu bardzo ważne funkcje, zapisane w dziwacznym kontrakcie sprzed 300 lat. Ona musi przejąć po zmarłej babci funkcję Opiekunki Grobów, a on - po ojcu - rolę Grabarza i jej opiekuna. Spokój i bezpieczeństwo Claysville zależą od tego, czy ta para wypełni swe role starannie.

"Opiekunka Grobów" to romantyczny horror albo romans z elementami grozy w tle. Para głównych bohaterów musi odpowiedzieć sobie na fundamentalne pytanie: czy kochają się, bo tak za nich ustalono, czy też ich miłość jest autentyczna i pomoże im w misji utrzymania ładu w świecie zmarłych. 



Ja mam nadzieję, że uda mi się przeczytać tę pozycję. A wy? Co myślicie? Czekacie na nią?

środa, 22 maja 2013

Recenzja #19 "Pandemonium"

Tytuł: Pandemonium
Oryginalny tytuł: Pandemonium
Trylogia: Delirium (cz. 2 - pierwsza -> TUTAJ)
Autor: Lauren Oliver
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
Ilość stron: 372
Moja ocena: 9/10

Lena żyje w świecie, w którym [miłość] uznano za niebezpieczną chorobę, a ludzie poddawani są zabiegowi, po którym już nigdy nie będą mogli kochać. Tuż przed operacją dziewczyna zakochuje się w Aleksie. Ich wspólna ucieczka kończy się tragicznie... Wśród dymu i płomieni Lena widzi twarz ukochanego po raz ostatni.
Zrozpaczona przystępuje do ruchu oporu, by walczyć o wolność i [miłość]. Na jej drodze staje tajemniczy Julian.
Czy można pokochać największego wroga?





  Lena uciekła, udało jej się dotrzeć do azylu w jednym kawałku. Pogodziła się z odejściem Alexa. Usiłuje nie myśleć o nim. Przystosowuje się do nowego trybu życia, nabiera sił, zadomawia się w nowym miejscu. Wkrótce dostaje misję jako nowa członkini ruchu oporu - ma obserwować Juliana, syna jednego z największych zwolenników eliminowania miłości. Podczas jego wystąpienia dochodzi do ataku. Lena trzyma się planu i nadal podąża za chłopakiem, lecz nie wszystko idzie zgodnie z planem. Oboje zostają porwani, lecz czy to aby na pewno był przypadek, że dziewczyna znalazła się również w potrzasku? I czy zapomniała, jakie uczucia żywiła do Alexa?

  W tej części Lena jest już inną osobą. Nie jest już kolejną osobą ślepo podążającą za tym, co reszta. Potrafi walczyć o siebie, o swoją wolność, a przynajmniej stara się. Nie poddaje się. Zmianę jej charakteru możemy zaobserwować już w pierwszej części, lecz w porównaniu z tą jest ona subtelna.
W pewnym momencie jej zachowanie mnie irytowało. Wydawała się nieco zarozumiała i leniwa, ogólnie nie sprawiała dobrego wrażenia. Na szczęście ta faza szybko minęła i dziewczyna stała się jak dla mnie jedną z lepszych bohaterek książkowych, nie ofiarą, a walczącą w miarę sił. 
 Julian, jak na syna zwolennika remedium przystało, również popiera tę działalność. Okazuje się, że chłopak nie miał łatwego dzieciństwa. Przy Lenie bardzo się otworzył, przebywanie w jej towarzystwie zmieniło go. Okazał się całkiem fajnym chłopakiem, nie był jakoś nieprzyjemny, może trochę zbyt uległy. Czasem miałam wrażenie, że był taką... Hm... Ciapą.  Wrażenie to jednak (na szczęście) znikało tak szybko, jak się pojawiało. 

  Akcja jest napisana w sposób nietypowy (jak dla mnie), za którym raczej nie przepadam, aczkolwiek można się przyzwyczaić. Mianowicie, jest podział na "Teraz" i "Wtedy". "Teraz" opisuje zdarzenia gdy Lena jest już pełnoprawnym członkiem ruchu oporu i wykonuje zlecenie. "Wtedy" to okres zaraz po przekroczeniu granicy. Oba wątki występują na zmianę.
Podobało mi się to, jak Lena się zmieniała. Akcja nie zatrzymywała się, każdy rozdział kończył się tak, że nie dało się przerwać czytania. Na prawdę ciężko było się domyślić, co się zdarzy. Zwroty akcji sprawiały, że szczęka lądowała na podłodze. Ta część przypadła mi do gustu bardziej, niż pierwsza. Polecam każdemu! 

Przy okazji, ktoś spytał mnie w komentarzu ile zajmuje mi przeczytanie książki. Otóż przy sprzyjających warunkach, gdy nie mam dużo na głowie a książka mnie zainteresuje, ale to tak bardzo mocno, to jestem w stanie pochłonąć ją w jeden dzień. Zazwyczaj kończy się jednak na 2-3 dniach, rzadziej czytam je dłużej. 
:D

wtorek, 21 maja 2013

Recenzja #18 "Nienawiść"

Tytuł: Nienawiść
Oryginalny tytuł: Hate list
Autor: Jennifer Brown
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Ilość stron: 388
Moja ocena: 10/10


Wyobraź sobie, że życzysz komuś śmierci i twoje pragnienie się spełnia. W dodatku zabójcą jest człowiek, którego kochasz.

Nick, chłopak Valerie, zaczął strzelać do uczniów w szkolnej stołówce. Dziewczyna, chcąc go powstrzymać, uratowała życie koleżance. A jednak oskarżono ją o współudział, ponieważ to ona wpadła na pomysł stworzenia listy ludzi, których oboje nienawidzili. Listy, według której Nick przeprowadził egzekucję.

Teraz Valerie musi stawić czoło kolegom i wrócić do szkoły.
Czy osoby przeznaczone do "odstrzału" kiedykolwiek jej wybaczą? I czy ona sama pogodzi się z rolą, jaką odegrała w masakrze? 




 Valerie nie jest akceptowana przez większość swojego otoczenia, niektórzy wręcz ją dręczą. Dziewczyna chcąc dać upust emocjom tworzy wraz ze swoim chłopakiem listę "do odstrzału",  jednak nie bierze tego na poważnie i nawet nie domyśla się, że Nick owszem. Dowiaduje się tego dopiero, gdy ten wyjmuje w szkole pistolet i strzela do osób zapisanych na liście. Val jest podejrzana o współudział. 

  Valerie nie umie uwierzyć w to, co się wydarzyło. Jest obwiniana, sama się również obwinia. Nie otrzymuje wsparcia ani od rodziny, ani od przyjaciół. Choć oczyszczono ją z zarzutów, nikt nie zmienił stosunków do niej. Została sama sobie, z jednym wyjątkiem - jej psycholog był jedynym, który od pierwszej wizyty jej nie oceniał. Czytając mamy wgląd do głowy dziewczyny. Odczuwamy jej wszystkie emocje, gubimy się w nich razem z nią. Ciężko jest mi ocenić obiektywnie tę bohaterkę. Z jednej strony wydaje się, że w jakimś małym stopniu zawiniła, a znów patrząc od drugiej - ona chciała pozbyć się tylko swoich negatywnych uczuć, a nie ludzi. 

  Akcja książki rozgrywa się już po całym zdarzeniu. Możemy obserwować jak do sprawy podchodzą media, jak szkoła i poszczególne osoby z otoczenia Valerie. W książce jest duża ilość retrospekcji, na początku pojawiały się co chwilę. Czasem można było się pogubić, jeśli nie skupiło sie wystarczająco na lekturze, gdyż ni z tąd ni z owąd znajdowaliśmy się w czasie przed masakrą, a chwilę potem w szpitalu jako ofiara strzelaniny. Chwilami było to męczące, aczkolwiek tak napisana książka zmusza do skupienia się na niej, co jest plusem. 


 Bardzo mi się spodobał pomysł autorki, uważam, że odwaliła kawał dobrej roboty. Wręcz żałuję, że nie znalazłam tej pozycji wcześniej. Polecam wszystkim, wydaje mi się, że każdemu może się spodobać. 



niedziela, 19 maja 2013

Recenzja #17 "Rozdarta"

Tytuł: Rozdarta
Oryginalny tytuł: Torn
Trylogia: Trylle (cz. 2)
Autor: Amanda Hocking
Wydawnictwo: Amber
Moja ocena: 6.5/10

Wendy odkryła swoją tajemnicę, zrozumiała, dlaczego jej matka chciała ją zabić… Poznała świat Trylli i dowiedziała się, że do niego należy i że w nim ma wypełnić swoje przeznaczenie. Nie mogła jednak tam pozostać, nie mogła pogodzić się z tym, że rządzona przez okrutną królową zagadkowa magiczna kraina to jej prawdziwy dom. 
Ale powrót do dawnego życia, do domu i szkoły nie przynosi spokoju. Wendy nie może przestać myśleć o Tryllach, o ich śmiertelnych wrogach, których atak cudem przeżyła, o nadciągającej wojnie, której tylko ona może zapobiec, i o Finnie, którego miłość do niej skazała na wygnanie z jego świata. 
Uwięziona pomiędzy światem Trylli a światem ludzi, rozdarta pomiędzy sercem a obowiązkiem, Wendy musi wybierać. Lecz jeśli wybierze źle, może stracić wszystko i wszystkich, których kocha – w obu światach.



  Wendy nie jest człowiekiem - jest trollem, jednak nie takim, jakie znamy z baśni. Ten gatunek niewiele różni się od ludzi pod względem fizycznym, czasem mają tylko jakieś dodatkowe moce. W poprzedniej części dziewczyna dowiaduje się, że należy do Trylli, a w dodatku nie jest tylko jednym z wielu. Jest księżniczką, na której ramionach w przyszłości będzie spoczywać los królestwa. Jednak "polują" na nią przedstawiciele Vittry, agresywnego odłamu Trolli. Powód, dla którego walczą o nią tak zawzięcie jest dla Wendy szokiem. Dziewczyna musi uporać się z kolejnym problemem. Musi ochronić swojego przyrodniego brata, ćwiczyć swoje umiejętności, przygotować się do objęcia władzy... Ale oprócz tego musi wypełnić jeszcze jeden obowiązek wobec królestwa, który wpłynie na całe jej dalsze życie, a oprócz tego skreśli on wszystkie szanse na związek z jej ukochanym Finnem. 

  Cóż można powiedzieć o głównej bohaterce? Dziewczyna ma poczucie obowiązku, wie, co powinna zrobić i jest gotowa poświęcić swoje szczęście i miłość dla dobra królestwa. Nie ciągnie jej do władzy, nie lubi, gdy ktoś jej narzuca swoją wolę. By dotrzeć do celu jest w stanie zrobić wiele, starając się przy tym nie ranić nikogo (zbyt mocno...).
W tej części nie było dużo mówione o jej sympatii - Finnie. Pojawił się za to Loki. Markiz z Vittry jest... Hmmm... Nie do końca wierny swojemu rodzajowi. Pomimo, że ma wielokrotnie szansę, by skrzywdzić, zatrzymać, uprowadzić itp. główną bohaterkę, nie robi tego. Wręcz przeciwnie - dyskretnie jej pomaga. Jest momentami nieco bezczelny, zbyt pewny siebie, czym zyskał sobie moją sympatię, w przeciwieństwie do Finna. Kochaś jest zbyt szlachetny jak dla mnie. Denerwuje mnie taka postawa... Może nie jestem do końca normalna, ale nie lubię takich charakterów w literaturze. 

  Czytając, miałam wrażenie, że akcja toczy się w średniowieczu. Nie wiem, czy taki był zamysł autorki, ale podobało mi się to. Był podział społeczeństwa, który przypominał mi szlachtę, chłopów, do tego aranżowanie małżeństw, wojny między królestwami. Nie wiem, jak Wam, ale mimo wielu technicznych udogodnień, jakich używają (w tej części nie jest o tym zbyt dużo, chyba nawet wcale, ale za to w pierwszej - owszem), to i tak wszystko kojarzy mi się z dawnymi czasami. Do tego sam pomysł na fabułę - może nie wiem, ale raczej nikt nie pisze o Trollach, które w dodatku nie są obrzydliwymi kreaturami. Za to autorce należą się brawa, nareszcie nie ma wampirów, wilkołaków, tylko odświeżony temat z baśni. 
Akcja w książce porywa i usypia na zmianę, jednak na szczęście jest więcej tego pierwszego. Już na początku czytelnik jest zaskoczony (nie powiem czym - nie chcę psuć niespodzianki), potem usta tylko opadają niżej. Do tego nadal nie potrafię uwierzyć w zakończenie, chyba nadal mam z jednej strony nadzieję, że w kolejnej części okaże się, że była to tylko "zmyła", a z drugiej mam nadzieję, że akcja pójdzie dalej w tym kierunku. 
Nie podobały mi się dwie sprawy, o których już wspomniałam - momentami akcja zbyt zwalniała, ale mimo to brnęłam dalej z nadzieją na lepsze wydarzenia. Do tego Finn... Irytował mnie straszliwie... 
  
  Książka nie będzie odpowiednia dla kogoś, kto ma ochotę przeżywać z bohaterami wspaniałe przygody. Jest to bardziej książka dla mniej wymagających czytelników oraz dla tych, którzy chcieliby się po prostu odprężyć czytając coś niewymagającego zbyt dużego skupienia. Takim osobom mogę spokojnie polecić. Nie jestem jednak pewna, czy ktoś po 16-17 roku życia byłby jeszcze zadowolony z przeczytania takiej książki.\

Jak może zauważyliście, dobiłam do 100 obserwatorów. Możecie spodziewać się niedługo konkursu. Dziękuję za wasze wszystkie komentarze, dzięki temu wiem, że ktoś to czyta :) 

piątek, 17 maja 2013

Recenzja #16 "Gorączka"

Tytuł: Gorączka 1
Oryginalny tytuł: Fever
Autor: Dee Shulman
Wydawnictwo: Egmont
Ilość stron: 423
Moja ocena: 10/10

Eva, ponadprzeciętnie uzdolniona szesnastolatka, i Sethos dziewiętnastoletni gladiator, który został przeniesiony do współczesności, wspólnie pracują nad rozwikłaniem zagadki dotyczącej śmiertelnego wirusa. Do powieści Dee Shulman najlepiej pasuje określenie romans s-f. Intrygująca i świetnie napisana książka jest kierowana do nastoletnich dziewcząt i wywołuje silne skojarzenia ze „Zmierzchem” Stephenie Meyer. 











   Ewa mieszka w Londynie. Jest zbuntowanym geniuszem. Po dwukrotnym wydaleniu ze szkoły trafia do St. Magdalen's - szkoły dla osób o ponadprzeciętnej inteligencji. Rozpoczyna nowe życie, tym razem nie jest wyrzutkiem, znajduje przyjaciół. Podczas jednych z zajęć zaczyna się interesować wirusami i zostaje po lekcjach, by dowiedzieć się o nich więcej. Pod nieobecność nauczyciela próbuje samodzielnie przyjrzeć się pewnemu wirusowi, lecz przez przypadek rozbija probówkę. Niedługo potem dostaje gorączki... 
   Sethos Leontis jest gladiatorem. Został zmuszony, by zamieszkać w Londinium oraz zabawiać ludność walcząc na śmierć i życie na arenie. Zwyciężył osiem razy, lecz jego dobra passa się kończy, gdy podczas jednej walki zostaje ranny. Trafia do domu pewnego bogatego Rzymianina, gdzie poznaje i zakochuje się w Liwii. Planują uciec, lecz nie wszystko idzie po ich myśli. 
   Gladiator wraz z przyjacielem trafiają do Parallonu. Seth poszukuje ukochanej, lecz poszukiwania kończą się porażką. Spotyka za to kogoś, kto ukazuje mu różne fakty. 
   Ewa wraca do zdrowia. W szkole pojawia się nowy uczeń. Mimo, że widzi go pierwszy raz, ma dziwne wrażenie, że go zna. 

  Na początku chciałabym powiedzieć, że autorce należą się ogromne brawa. Za co? Otóż mamy INTELIGENTNĄ główną bohaterkę! Tak, tak, dobrze przeczytaliście! Autorka wyszła poza ramy. Ewa jest skłócona z rodzicami. Buntuje się, ale ma ambicje. Nie szuka przyjaciół na siłę, jest raczej typem samotnika, choć nie do końca z wyboru. Polubiłam ją za jej ciekawość, za to, że wydawała się w miarę normalna (jak na geniusza :)), autorka stworzyła naprawdę realistyczną postać.
  Drugą postać główną, Setha, wręcz pokochałam. Może to dlatego, że uwielbiam czasy starożytne, z których pochodzi,  nie wiem. W każdym bądź razie chyba polubiłam go bardziej, niż Ewę. Upodobałam sobie jego powiedzenie "Na Zeusa". Chyba zacznę tak mówić... Opiekuńczy, silny, odważny, tak chyba można go krótko opisać. A, no i zabójczo przystojny - wszystkie Rzymianki miały na niego ochotę. Czytając rozdziały poświęcone temu bohaterowi możemy zajrzeć do jego głowy, z łatwością przychodzi wczuwanie się w jego sytuację. 

  Widać, że pani Shulman miała pomysł na fabułę. Gladiator, żyjący w II wieku naszej ery, dziewczyna, żyjąca w XXI wieku naszej ery. No, dosyć duży kawał czasu ich dzieli... A jednak są sobie bliscy, jakby nie dzieliły ich prawie dwa tysiące lat. 
  Autorka utworzyła idealny obraz Imperium Rzymskiego. Walki gladiatorów były opisane barwnie, tak samo jak społeczność Imperium, z łatwością można było sobie wszystko wyobrazić. Oprócz tego autorka ciągle trzymała w niepewności. Każdy rozdział kończył się tak, że było ciężko domyślić się, co będzie w kolejnym. Do ostatnich stron czytelnik jest trzymany w niepewności, co stanie się później, lub jak dokładnie coś przebiegało. Dowiadujemy się tego głównie z retrospekcji Ewy, która przypomina sobie różne zdarzenia. Pod tym względem książka była idealna. Czy jest więc coś, co mi nie pasowało? W końcu postaci wyszły naturalnie, wyłamano się ze schematu, pomysł również jest oryginalny. Otóż jedynym mankamentem lektury było to, że nie miała więcej stron. 
Zachęcam wszystkich zainteresowanych choć trochę kulturą starożytnego świata. Myślę, że się nie zawiedziecie. 

środa, 15 maja 2013

Polskie Księgarnie na Targach Książki w Warszawie

IV edycja targów rozpoczyna się 16 maja (czwartek) i potrwa aż do 19 maja (niedziela) na Stadionie Narodowym w Warszawie. 
Na tym wydarzeniu swoje stoisko będzie miała Grupa Księgarń Partnerskich o nazwie Polskie Księgarnie. Zaprezentują oferty następujących wydawnictw:
- Wydawnictwo Debit
- Pascal
- Multico Oficyna Wydawnicza
- Grupa Wydawnicza Publicat
Książki będą do nabycia w promocyjnych cenach. 
Oprócz sprzedaży książek, odbędą się spotkania z autorami. Dodatkową atrakcją przygotowaną przez Polskie Księgarnie będzie konkurs. Ich stoisko będzie miało nr 76/D7. 
Zapraszam do Ich stoiska - już teraz jestem pewna, że będzie warto!

Mam nadzieję, że uda mi się tam dotrzeć i spędzić tam trochę czasu, choć na razie się na to nie zapowiada :(. A Wy? Wybieracie się na Targi? 

wtorek, 14 maja 2013

Stosiki II

Czy znacie to cudowne uczucie, kiedy w bibliotece znajdujecie pozycje, których przez bardzo długi czas nie potrafiliście dorwać? Właśnie to uczucie towarzyszyło mi dziś razem ze smutkiem, że będę musiała wybrać tylko cztery pozycje. Na szczęście przyjaciółka udostępniła mi dwa miejsca na swojej karcie. Dzięki Niej nie będę musiała po raz kolejny modlić się, by dane egzemplarze były dostępne. Oprócz tego otrzymałam dziś ostatnią książkę idącą do mnie z wymiany.
 Po raz kolejny przepraszam za jakość zdjęć... :) Wybaczycie? :)





"Niezgodna" - Veronica Roth - biblioteka
"Zagłuszyć krzyk" - Neil White - wymiana
"Przepowiednia" - P.C. Cast - biblioteka



















"Rozdarda" - Amanda Hocking - biblioteka
"Wilczy pakt" - Melissa De La Cruz - biblioteka
"Gone. Zniknęli. Faza czwarta: plaga." - Michael Grant - biblioteka

EDIT: Jeśli chcecie, mogę również zrecenzować książki "Dla siebie". Chodzi o to, że na blogu nie ma poprzednich części tych serii. Już zmieniłam, książki te też zrecenzuję :)


Jeszcze tylko 15 obserwatorów do 100! Pamiętajcie, że gdy dobijemy do tej liczby zrobię małe rozdanie/konkurs :) Proszę, nie wątpcie w moje matematyczne umiejętności ponieważ na blogu widnieje 83 obserwatorów - dwójka chyba obserwuje niepublicznie, pojawiają się na moim koncie na bloggerze :)

poniedziałek, 13 maja 2013

Recenzja #15 "Delirium"

Tytuł: Delirium
Oryginalny tytuł: Delirium
Autor: Lauren Oliver
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
Ilość stron: 357
Moja ocena: 7/10

„Mówili, że bez miłości będę szczęśliwa. 
Mówili, że lekarstwo na miłość sprawi, że będę bezpieczna. 
I zawsze im wierzyłam. 
Do dziś.
Teraz wszystko się zmieniło. 
Teraz wolę zachorować i kochać choćby przez ułamek sekundy, niż żyć setki lat w kłamstwie”.


Dawniej wierzono, że miłość jest najważniejszą rzeczą pod słońcem.
W imię miłości ludzie byli w stanie zrobić wszystko, nawet zabić.
Potem wynaleziono lekarstwo na miłość.

Czy gdyby miłość była chorobą, chciałbyś się wyleczyć?

  Lena wychowuje się w Portland. Jest jedną z wielu zwolenniczek usuwania miłości, zwanej od jakiegoś czasu chorobą. Niedługo sama ma przejść ten zabieg. Jest jednak coś, co ją powstrzymuje. Dziewczyna na niedługo przed zabiegiem "choruje". Obiektem jej uczuć, których stara się za wszelką cenę pozbyć, stał się Alex. Chłopak jednak jest po zabiegu... przynajmniej tak to wygląda, tak się zachowuje, ale czy aby na pewno? A może stało się to, co z jej matką - lek nie zadziałał? Pod wpływem Alexa inaczej spogląda na niektóre sprawy. Po niedługim czasie Lena jest pewna, że dla chłopaka poświęci wiele, ale czy zdoła poświęcić wszystko?
  
 "Delirium" jest książką, która chodziła za mną przez bardzo długi czas, a równocześnie wciąż się mi wymykała. W końcu ją dostałam i... No cóż... Zacznijmy od Leny. Osiemnastoletnia dziewczyna, ślepo wierzy w to, co mówi rząd, jest głęboko przekonana, że miłość to choroba, której jak najszybciej trzeba się pozbyć. Jednak jej sposób myślenia nie jest do końca jej winą - został wpojony przez całe otoczenie, przyjęła go tak jak inni, przez groźby pod adresem wszelkich głosów sprzeciwu. Gdy poznaje Alexa poznaje również sposób myślenia Odmieńców, ludzi, którym udało się uciec poza granice kraju, nadal wierzących w miłość, nadal potrafiących ją odczuwać. Jak można krótko określić jej dalsze postępowanie? Jak się zakochała, to na maksa. Jest gotowa na coś, o czym w poprzednim życiu bez Alexa nigdy by nawet nie pomyślała. Jest dosyć naturalnym bohaterem, raczej nie zdarzały się sytuacje, w których byłaby sztuczna, a jeśli już, to były na prawdę ledwo zauważalne.

  Alex jest dosyć stereotypowym modelem kochasia, a jednak go lubię. Oczywiście, jaki musi być kochaś? Jest bardzo opiekuńczy względem Leny, stara się stwarzać romantyczne sytuacje dla siebie i dziewczyny mimo ciężkich czasów dla takich zachowań oraz za wszelką cenę stara się uratować jej życie. Ale czymże byłaby książka, gdyby nie było takiej postaci? Gdyby nie to jego zachowanie, ciężko jest mi sobie wyobrazić inne zakończenie. 

 Czytając nawet nie zauważyłam jednej rzeczy, która zazwyczaj bardzo mnie irytuje - książka jest napisana w czasie teraźniejszym. Oprócz tego nie zauważyłam żadnych większych błędów. Autorka wpadła na oryginalny pomysł. Mimo moich usilnych prób nie potrafię wyobrazić sobie życia bez miłości - nie mówię tu tylko o tej romantycznej. Gdy "leczyło się" ludzi z tego uczucia, gasło wszystko - miłość rodzica do dziecka, przyjaźń, również inne, bardziej negatywne odczucia zanikały, takie jak nienawiść, jeśli gdzieś tam głęboko w środku miała zalążek w miłości. Brzmi absurdalnie, a jednak. Do tego realia ukazane w powieści też nie były kolorowe. Mieszkańcy byli uwięzieni w miejscu swoich narodzin, każdy głos sprzeciwu był od razu tłumiony. Ja miałam to szczęście, że nie doświadczyłam komunizmu, lecz sytuacja ukazana w powieści (wyłączając usuwanie miłości oczywiście) bardzo mi przypominała ten ustrój. Stwierdzam to na podstawie opowieści ludzi, którzy w tamtych czasach dorastali.
Akcja tak mniej więcej do połowy jakoś mnie nie porywała. Było spokojnie, ale jak się okazało, była to cisza przed burzą. Zakończenie było nieco przewidywalne, co nie umniejsza całości. Szybka akcja nie pozwalała bowiem zastanawiać się nad nim, czytało się to jednym tchem. W połowie książki dałam się wciągnąć w akcję i nie umiałam się oderwać do samego końca. 

 Mogę polecić tę książkę osobom, które chciałyby przeczytać o czymś nowym, nie ma tu bowiem zjawisk paranormalnych i tego typu rzeczy, których jest masa na rynku. Myślę, że się nie zawiedziecie na tej książce. 


Informacja

Chciałabym Was tylko powiadomić, że gdy dobijemy do 100 obserwatorów, odbędzie się rozdanie lub konkurs, w którym do wygrania będzie oczywiście książka. Jaka? Jeszcze zobaczycie, gdy będzie odpowiednia liczba obserwatorów. Jeszcze tylko 22 :D.

Proszę o opinię w komentarzach: wolelibyście losowanie czy konkurs (odpowiedź na krótkie pytanie)?

sobota, 11 maja 2013

Stosiki I

Wiem, wiem, jestem spóźniona, a to wszystko przez brak czasu, a dokładniej, usiłowałam znaleść chwilę na odwiedzenie biblioteki. Nie udało się, więc będzie kolejna część stosu. Trochę się tego nazbierało... Ciekawe, czy znajdę czas na przeczytanie tego wszystkiego w tym miesiącu. Trzymajcie kciuki :)
Od razu przepraszam za jakość - aparat odmawia posłuszeństwa, pozostaje telefon, a wszyscy wiemy, jak zdjęcia wychodzą przy pomocy tego urządzenia.





Pożyczone (po lewej):
"Bez skrupułów" - H. Coben - biblioteka
"Delirium" - L. Oliver - pożyczone od koleżanki
"Luna" - J.R. Rain - biblioteka
"Apokalipsa" - D. Koontz - biblioteka
"Milczenie" - B.T. Hanika - biblioteka
"Nienawiść" - J. Brown - biblioteka


Moje (po prawej):
"Anielska" - C. Hand - wymiana na LC
"Anioł" - D. de Spirito - wymiana na LC
"Cień anioła" - I. Czarkowska - wymiana na LC
"Klątwa tygrysa" - C. Houck - wygrana
"Przez burze ognia" - V. Rossi - wymiana na LC
"Gorączka" - D. Shulman - wymiana na LC

Na pierwszy ogień pójdą książki z biblioteki, czasem równolegle do tych z wymiany. 

czwartek, 9 maja 2013

Recenzja #14 "Czerwień Rubinu"

Tytuł: Czerwień Rubinu
Oryginalny tytuł: Rubinrot
Autor: Kerstin Gier
Wydawnictwo: Egmont
Ilość stron: 344
Moja ocena: 6.5/10

Pewnego dnia piętnastoletnia Gwen odkrywa, że jest posiadaczką genu podróży w czasie - niespodziewanie przemieszcza się o sto lat wstecz. Okazuje się, że nie jest jedynym podróżnikiem - istnieje całe tajne bractwo, zajmujące się kontrolą dwunastu podróżników w czasie - Gwen jest ostatnim z nich. Szybko odkrywa, że jedenastym jest bardzo atrakcyjny dziewiętnastolatek: Gideon. Ale zakochiwanie się nie jest takie proste, gdy skacze się tam i z powrotem w czasie i gdy trzeba wypełnić niebezpieczną misję w XVIII wieku.





  Gwen jest zwykłą piętnastoletnią dziewczyną, uczęszczającą do zwykłej szkoły, lubiącą plotkować z przyjaciółką. Mieszka w domu razem z liczną, średnio miłą rodzinką. Tak się jakoś złożyło, że niektóre osoby z ich rodu posiadają gen, który umożliwia (bądź zmusza) do podróży w czasie. W powszechnym przekonaniu gen ten odziedziczyła Charlotta - kuzynka naszej bohaterki, jednak okazuje się, że wszyscy byli w błędzie. Wszystko wychodzi na jaw, kiedy to Gwendolyn przenosi się w czasie. Dziewczyna przekonuje się, że nie istnieje całe bractwo kontrolujące przeskoki do innych epok. Tam poznaje między innymi Gideona, który chcąc nie chcąc będzie musiał trochę z nią poprzebywać...

  Autorka wymyśliła coś niebanalnego. Nie było sił nadprzyrodzonych (no, prawie...), jakichś potworków mniej lub bardziej groźnych - nie, w tej książce wszystko jest postawione na jedną kartę. Osobiście najbardziej spodobały mi się fragmenty, gdzie były opisane stroje, w których Gwen i Gideon podróżowali, gdyż sama interesuję się modą historyczną. Autorka miała jakieś pojęcie o ubiorze z dawnych czasów. Jednak jeśli chodzi o całą akcję i bohaterów...

  Główna bohaterka jest typową nastolatką, przeciętną (dla niewtajemniczonych) dziewczyną z Londynu. Nie jest może jakaś bardzo błyskotliwa czy dowcipna, ale jednak nie jest też zbyt głupia, z jaką to opinią spotkałam się na pewnym blogu. Właściwie jest całkiem fajna, nie mam nic do niej, ale nie jest zbyt barwną postacią. Wydaje mi się, że autorka mogła ją nieco urozmaicić, może to zrobi w kolejnych częściach.

  Gideon jest lekko nadętym zabójczo przystojnym (według Gwen) podróżnikiem w czasie. Jest on chyba najlepszą postacią w całej książce. Mam dziwne wrażenie, że gdyby to o nim była ta książka, byłaby nieco lepsza... Ale, nie wyłamujemy się ze schematu - to dziewczyna jest główną bohaterką, chłopak jest ucieleśnieniem ideału, ale jest delikatnie spychany na drugi plan. To Gideon czasem dowcipkował, miał (zazwyczaj) trafne opinie i obserwacje, a jednak to Gwen została postacią pierwszoplanową (w tym miejscu pragnę przeprosić fanów Gwen, ale niestety recenzja, o której pisałam wyżej nieco zaburzyła mi jej wizerunek i mam problem z jej obiektywną oceną - widząc jak autor jedzie po książce nie czytałam dalej i na Gwen się skończyło :) Wybaczycie?)

  W akcji brakło mi... tego czegoś. To znaczy, nudno nie było, zdarzały się ciekawe momenty, które wciągały i nie pozwalały zamknąć książki, ale jeśli chodzi o mnie, to biorąc pod uwagę całość, szału nie było... Cały czas czekałam na rozwinięcie akcji... I się nie doczekałam... Jednak nierozwiązana tajemnica oraz odpowiednie zakończenie sprawiły, że nie odpuszczę i sięgnę po kolejną część. Mimo woli dałam się wciągnąć w te podróże w czasie, nawet polubiłam tę książkę.
Pozwolę sobie przytoczyć jeden cytat, który mi zapadł w pamięć, w sumie nie wiem czemu :)

"[...] Kiedy jego wargi dotknęły moich ust, zamknęłam oczy. Okej. To ja sobie teraz zemdleję. " 

sobota, 4 maja 2013

Candy u Fimobakcyla / Candy u Aleksandry & Olcikka / Urodzinowe Candy









Recenzja #13 "Piąta ofiara"

Tytuł: Piąta ofiara
Oryginalny tytuł: The fifth victim
Autor: Beverly Barton
Wydawnictwo: Amber
Moja ocena: 10/10

Odludne góry w Tennesse. Gdzieś w leśnej głuszy leży ofiara złożona na prowizorycznym ołtarzu. To makabryczne dzieło mordercy, który wymyka się policji kolejnych stanów. Agent FBI Dallas Sloan zna tę scenografię aż za dobrze. I wie, że zginą jeszcze cztery kobiety...
Szósty zmysł Genny Madoc nieraz pomagał jej w życiu. Lecz teraz staje się przekleństwem: nawiedzają ją wizje krwawych zbrodni i z każdym dniem są coraz bardziej przerażające...
Połączeni śledztwem i rodzącą się namiętnością Dallas i Genny muszą razem powstrzymać wynaturzonego zabójcę, zanim zrealizuje swój straszliwy plan...






  Genny Madoc ma dar - można powiedzieć, że jest jasnowidzką. Z jakiegoś powodu widzi jak umierają dziewczyny, jak są mordowane przez szaleńca. Stara się je uratować, jednak mimo koneksji z szeryfem nie idzie jej to zbyt dobrze. Z każdą wizją ma lepszy wgląd na całą sytuację, jednak do końca nie potrafi rozpoznać mordercy. 
Dallas - agent FBI, z prywatnych pobudek postanawia się włączyć w akcję. Zna szczegóły poprzednich morderstw, dzięki którym Jacobowi - szeryfowi jest nieco łatwiej. Agent stoi twardo na ziemi, nie wierzy w dar Genny. Coś jednak go w niej intryguje i nie do końca wie, czy ma rację uważając, że jest zwykłą oszustką. 
Czym kieruje się morderca? Kim on jest? Kto będzie jego następną ofiarą? Czy uda się ją uratować?

  Genny jest delikatną, nieco staroświecką młodą kobietą, żyje w domku w górach. Ma oddanych przyjaciół, którzy są na jej każde zawołanie. Nie wiem, co myśleć o tej bohaterce. Z jednej strony w każdej książce potrzebny jest ktoś taki, a jednak nieco mnie denerwowała. Czym? Swoją delikatnością i łagodnością. Zdecydowanie wolę, gdy główny bohater ma ostrzejszy charakter. Jednak mimo to nie neguję całkiem tej postaci. Jak już napisałam, w każdej książce ktoś taki się przydaje. Dobrze, że przynajmniej nie była tek bezradna, jak czasem się zdarza. 
Zdecydowanie jednak polubiłam Jezzy - najlepszą przyjaciółkę Genny. Czasem ostra, obrotna buisneswoman, która wie czego chce. Całkowicie oddana swojej przyjaciółce, tak jak szeryf Butler, kuzyn jasnowidzki. 

  Z twórczością Beverly Barton miałam okazję się już zetknąć przy okazji "Morderczego dotyku" (pewnie przeczytam raz jeszcze, by zrecenzować ;)). Nie wiedziałam, czy "Piąta ofiara" dorówna tamtej książce, jednak nie zawiodłam się. Autorka jest świetna w tym co robi. Po przeczytaniu innych jej pozycji podejrzewałam, kto może być zabójcą. Czy się sprawdziło? Trafiłam źle... ze trzy razy. W jednej lekturze. Domyśliłam się, o kogo chodzi ze dwie strony przed ujawnieniem wprost tożsamości. Totalnie mnie zaskoczyła. Oprócz tego miała niebanalny pomysł na ogół. Zabójstwa dokonywane są w niebanalny sposób (chyba - nie do końca się znam na sposobach uśmiercania innych), do końca lektury trzyma w niepewności, jak to wszystko się odbywa, kto jest tym złym.

  Z czystym sumieniem mogę polecić książkę fanom kryminałów, thrillerów i romansów w jednym. DO LEKTURY MARSZ I TO JUŻ :D

czwartek, 2 maja 2013

Recenzja #12 "Dziewczyna, która chciała zbyt wiele"

Tytuł: Dziewczyna, która chciała zbyt wiele
Oryginalny tytuł: Going too far
Autor: Jennifer Echols
Wydawnictwo: Jaguar
Moja ocena: 10/10

Wszystko, czego pragnie Meg, to uciec. Uciec z rodzinnego miasteczka. Uciec ze szkoły. Uciec od przywiązanych do skrajnie nudnego życia rodziców. To dlatego pewnego dnia posuwa się za daleko. Łamie prawo i zostaje nakryta przez policję.

John ma dziewiętnaście lat. Był najlepszym uczniem w szkole. Mógł iść do collage’u. A jednak zdecydował się zostać. Przestrzegać prawa. Służyć i chronić. To dlatego nie potrafi spojrzeć przez palce na wybryk Meg i postanawia dać dziewczynie nauczkę, której szybko nie zapomni.

Zbuntowana nastolatka i młody policjant. Ona wyśmiewa jego zasady. On krytykuje jej rebelianckie zapędy. Doprowadzają się do szału. Testują swoje granice. Aż, któregoś dnia, posuwają się za daleko.


  Niebieskie włosy, szaleństwo w każdym ruchu, nieco aroganckie zachowanie - to właśnie Meg. Dziewczyna nie dba o zasady, nie obchodzi ich opinia innych, żyje chwilą. Aż do... No właśnie. W końcu jej styl życia prowadzi ją do policyjnego wozu. Od tamtej chwili dziewczyna się powoli zmienia. Nie jest to jakaś radykalna zmiana, jest subtelna, ale według mnie ważna. Meg z (pseudo)przyjaciółmi, którzy również wpakowali się w kłopoty muszą odbyć karę, którą jest między innymi przebywanie i poznawanie pracy policjanta, sanitariusza i strażaka. Meg trafia do tego pierwszego. Na jej nieszczęście. Zakochuje się bowiem w funkcjonariuszu, pomimo tego, że mają całkiem różne poglądy na... wszystko. Z biegiem czasu okazuje się jednak, że oboje coś ukrywają, że oboje z jakiegoś powodu chowają się za maskami.

  Nie mogę powiedzieć, że od razu polubiłam główną bohaterkę. Wydała mi się nieodpowiedzialna, nie dbająca o nic. Żyje chwilą, naprawdę, idzie na całość. Jednak po dalszym zapoznaniu się z nią zmieniłam o niej zdanie. Dziewczyna... hm... No, nie miała w życiu łatwo. Oberwała nieźle. Nie do końca wiedziałam, o co chodzi z jej rodzicami, nie potrafię rozstrzygnąć kwestii, czy są "pozytywni" czy "negatywni" (jeśli tak można powiedzieć o rodzicach). Chyba musiałabym przekartkować książkę raz jeszcze. 
Meg... hmm... Jakby to powiedzieć nie robiąc spoilerów... Po może setnej stronie zaczęłam ją rozumieć. Nie do końca, ale już nie miałam o niej takiego złego zdania. Mimo że no, chcąc nie chcąc muszę ją nazwać lekko puszczalską. Jednak od właśnie tamtego momentu (no, może o kolejne sto stron dalej) zaczyna rozumieć, że nie może tak marnować życia. Przekonuje ją do tego głównie policjant, z którym wylądowała w jednym samochodzie na pięć nocy z rzędu odbębniając swoją karę. Dalej szokowało mnie jej zachowanie, ale tak naprawdę była już kimś innym. Kiedy w końcu wyrzuciła z siebie wszystko, co ukrywała, chcąc nie chcąc przyznam się wam, popłakałam się. Może to nie świadczy o niczym, biorąc pod uwagę, że płaczę ostatnio często, ale tym razem tych kilka urojonych łez miało sens.

  Miejscami byłam zaskoczona zachowaniem Johna. To z jednej strony. Z drugiej chciałam krzyczeć z radości "NAREEEESZCIE! BRAK SCHEMATÓW I GRZECZNEGO CHŁOPTASIA!!!". Chłopak, bądź właściwie mężczyzna, nie miał oporów, by ignorować zbuntowaną nastolatkę a chwilę później gapić się na jej biust i kazać jeździć jej na nocne patrole w parze z nim. Porządny stróż prawa sterczący ciągle przy moście ratując nawalonych nastolatków. Dziwiło mnie jego przywiązanie do tego mostu. Przy końcu lektury okazuje się, że jest wręcz przewrażliwiony na jego punkcie. Kiedy dowiedziałam się w końcu, dlaczego, moja szczęka dotykała już podłogi. 

 Muszę przyznać, że książka, mimo braku fantastycznych elementów powaliła mnie na kolana. Zaskoczyła mnie pozytywnie. Brak utartych schematów, barwne postaci (jeśli tak mogę to ująć), które mają więcej, niż jedną twarz, tą którą poznajemy na samym początku, zaskakujące momenty, to wszystko jest w tej książce na tych trzystu stronach. Kto tak jak ja ma już dość mizdrzących się do siebie wampirów, wilkołaków itp., nie ma wyboru, musi przeczytać tą książkę. A więc, DO LEKTURY BIEGIEM MARSZ!
Wasza Julia :D