Tytuł: Dziewięć żyć Chloe King. Upadła.
Oryginalny tytuł: The nine lives of Chloe King. The Fallen.
Seria: Dziewięć żyć Chloe
King
Autor: Liz Braswell
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron: 300
Chloe King to
normalna nastolatka, chodzi do szkoły, interesuje się chłopcami, kłóci się z
mamą. Do czasu. W okolicy swoich 16-tych urodzin Chloe orientuje się, że ma
bardzo szczególne zdolności… Zrobi wszystko żeby odkryć prawdę. Musi się
spieszyć bo jej prześladowca cały czas czai się w cieniu, żeby znów zabić. Bo
Chloe ma dziewięć żyć, ale czy one jej wystarczą…?
Tę książkę
chciałam przeczytać od jakiegoś czasu. W końcu pewna dobra dusza użyczyła mi
tego tytułu i... Powiem tak: ostatnio zawodzę się na prawie wszystkich
książkach, jakie czytam.
Mam
mieszane uczucia co do Chloe. Z jednej strony nie wyszła na sztuczną bohaterkę,
z drugiej znów niemiłosiernie mnie irytowała. Przeżyła upadek z wieży? Ooo,
tak! To trzeba się zabawić z jednym... dwoma... może nawet trzema chłopakami na
raz! Pretensje do przyjaciółki o byle co? Czemu nie? Wkurzenie się na matkę? A
proszę bardzo! Tu mniej więcej macie wszystko, co mnie najbardziej denerwowało
w Chloe...
Główna
bohaterka, mimo, że wkurzająca, była dość wyraźnie zarysowana. W
przeciwieństwie do niej wszyscy "z tyłu" wydawali mi się tacy dalecy
od wydarzeń. Szczerze mówiąc z imienia pamiętam tylko Briana, ale cała reszta
jest w mojej głowie bezimienną masą.
Jest jeden
cytat, który obił mi się o uszy już dawno: "Przechylił jej głowę i zamknął jej oczy. Następnie wytarł malutkie srebrne ostrze w chusteczkę, przykucnął obok swojej ofiary i czekał. Kiedy się ocknie, zabije ją ponownie.". Miałam nadzieję, że
książka będzie utrzymana w klimacie tych kilku zdań, że będzie
niebezpieczeństwo, niepewność jutra, może jakieś walki. Co otrzymałam? Historię
dziewczyny, która nie dogaduje się z matką, traci przyjaciół i imprezuje z
trzema chłopakami na raz. A! No i ma cechy kocie, ale tego było tak mało, że
prawie o tym zapomniałam... To, co najbardziej lubię, czyli dynamiczne sceny
walki, zdarzyło się może dwa, trzy razy, ale nie wiem, czy użycie słowa
"dynamiczne" nie byłoby nadużyciem. Ogólnie jak dla mnie wiało nudą.
Jedyny plus, jaki mogę znaleźć, to to, że powieść raczej nie była
przewidywalna.
Język
autorki nie wyróżnia się niczym specjalnym - nie jest zły, raczej taki
przeciętny. Ogółem rzecz biorąc cała książka wypadła przeciętnie i totalnie
straciłam ochotę na jej kontynuację.
Moja ocena:
4.5/10
________________________________________________________
Jak widać nie spieszę się z pisaniem recenzji w tym miesiącu... Już się tłumaczę: nauczyciele przeganiają się ze sprawdzianami i kartkówkami, mnie gonią do nauki do olimpiad, a do tego w tym tygodniu goszczę u siebie Hiszpankę z wymiany międzynarodowej, więc nie mam nawet czasu na otwarcie książki w ciągu dnia. Jednak już się tworzy post z konkursem (wiem, miał być dawno, za to też przepraszam!), który dodam NAJPÓŹNIEJ w pierwszym tygodniu listopada :)