Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Znak Litera Nova. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Znak Litera Nova. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 2 lipca 2017

#209 Gra o jedno życzenie - "Caraval. Chłopak, który smakował jak północ"

  Scarlett i Tella całe życie mieszkały na wyspie, całkowicie podporządkowane okrutnemu ojcu. Zaaranżowane małżeństwo, jakie ma zawrzeć Scarlett z człowiekiem, którego zna jedynie poprzez listy, jest dla sióstr jedyną szansą na ucieczkę, przynajmniej do czasu, gdy w ich ręce dostają się trzy zaproszenia od Mistrza Legendy na Caraval, grę, w której stawką jest spełnione marzenie. Pomoc siostrom ofiaruje czarujący żeglarz, Julian. Na wyspie Tella zostaje uprowadzona, a jej odnalezienie staje się celem gry. Scarlett musi to zrobić jak najszybciej, jeżeli chce zdążyć na własny ślub. Trudność polega jednak na tym, że na Isla de los Suenos nikomu nie można zaufać, każdy może zdradzić. 


   Koncepcja powieści wydaje mi się być dość oryginalna. Autorka stworzyła świat baśniowy, wręcz jak ze snów - zgodnie z nazwą wyspy. Ta atmosfera była wyczuwalna przez całą historię. Jednak nie wszystko było tu idealne. Mam kilka zastrzeżeń. Zacznę, jak zazwyczaj, od bohaterów. 

  Z jednej strony poznajemy uwodzicielskiego Juliana, nieco zuchwałego młodzieńca, który przykuwa uwagę swoją złożonością. Oprócz tego tajemniczy Mistrz Legenda, znany z opowieści, obiekt zainteresowania ze względu na swoje zdolności. Z drugiej zaś otrzymujemy z lekka irytujące rodzeństwo, z którego jedna bohaterka jest tą główną. Scarlett ulega opiekuńczemu instynktowi wobec swojej siostry i to on ją napędza przez całą powieść. Ta siostrzana miłość w pewnym momencie zrobiła się, dla mnie, mdła, przesadzona. Dodatkowo dziewczyna jest dumna, a przy tym jednocześnie niezaradna życiowo, czym również budziła moją irytację. 
Tak naprawdę to drugoplanowi bohaterowie są tymi, którzy zasługują na więcej uwagi. Oni są tymi, którym nie można zaufać, którzy zaskakują, są dynamiczni. Gdyby nie oni, całą powieść spowiłaby nijakość.

   Zamysł autorka miała bardzo ciekawy, jak już wspomniałam wyżej. Potencjał został dość dobrze wykorzystany. W momentach, gdy zaczynałam się nudzić, zawsze coś przykuwało na nowo moją uwagę. Zaskakujące było też dla mnie zaskoczenie, którego przebiegu nijak nie przewidziałam. Do ideału brakowało mi tylko takiego dopracowania, rozwinięcia wątków, na przykład dotyczącego tajemnic jako waluty. Miałam nadzieję, że powieść pójdzie trochę w tę stronę, obracając co nieco z tego, co Scarlett wyznała, przeciwko bohaterce, a jednak tego zabrakło, przez co wątek ten stał się, według mnie, niepotrzebny... 
Źródło
  Akcja na ogół trzyma dobre tempo, mniej wciągające momenty, mimo iż się zdarzały, nie wpływały drastycznie na moją chęć do poznawania dalszej historii. 

  Reasumując, powieść nie jest zła. Ideałem bym jej z
pewnością nie nazwała, wybitną literaturą tym bardziej. Jednak jako młodzieżówka na odstresowanie się sprawdziła. Myślę, że jeśli ktoś podejdzie do niej właśnie w ten sposób, bez nastawiania się na ambitną pozycję, to nie będzie zawiedziony.


Ocena: ★★★★★★✰✰✰✰

Tytuł: Caraval. Chłopak, który smakował jak północ
Oryginalny tytuł: Caraval
Seria: Caraval
Autor: Stephanie Garber
Wydawnictwo: Znak
415 stron 


P.S. 
Mam nadzieję, że mój wywód jest zrozumiały :D Cierpię (znów -.-) na niemożność logicznego pisania, szczególnie przy tej powieści, która zostawiła mnie z nieco sprzecznymi opiniami. Żyję myślą, że jednak sens moich wypocin gdzieś tam można odnaleźć :) 

piątek, 14 sierpnia 2015

#170 Szanowny Panie Boże... - "Oskar i Pani Róża"



Tytuł: 
Oskar i pani Róża
Oryginalny tytuł: Oskar et la dame Rose
Seria: -
Autor: Eric-Emmanuel Schmitt
Wydawnictwo: Znak Literanova
88 stron
Ocena: 8/10






poniedziałek, 10 lutego 2014

Recenzja #92 "Jutro 3. W objęciach chłodu"

Tytuł: Jutro 3. W objęciach chłodu.
Oryginalny tytuł: Tomorrow: The Third Day, The Frost
Seria: Jutro
Autor: John Marsden 
Wydawnictwo: Znak Litera Nova
Ilość stron: 256
Wysokość: 2 cm













  Australia wciąż jest okupowana, Ellie wraz z przyjaciółmi nadal się ukrywają. Nie widzą zbyt wielkich nadziei na dalsze normalne życie. Znów wkraczają jednak do akcji, by dać się wrogowi we znaki - tym razem jednak nie wszystko idzie zgodnie z planem, a cała szóstka wpada w tarapaty większe, niż kiedykolwiek.

  Mniej więcej o tym właśnie jest trzecia część "Jutra" - mniej więcej, gdyż gdybym się trochę bardziej rozpisała, mogłabym zacząć spoilerować. Pamiętacie mój stosunek do poprzednich części? Obie wypadły nieco blado na tle innych powieści. Ja jednak jestem uparta i prę dalej - a nuż ominęłoby mnie coś ciekawego? I w ten oto sposób w moich rękach znalazł się kolejny tom serii.

  W trakcie akcji nie da się zauważyć większych zmian w bohaterach - możliwe jest to tylko gdy spojrzy się z perspektywy poprzednich części. Wtedy zmiana jest zauważalna niemal od razu. Każdy z nich przeszedł całkowitą metamorfozę, widać, że trwająca wojna ich zmieniła, niekoniecznie na lepsze, co nie jest wadą książki - po prostu ujawniły się negatywne (choć oczywiście nie tylko) cechy bohaterów. 

  Akcja to najsłabsze ogniwo książki - niestety, bo to jest w powieści najważniejsze. Dobre pół i trochę, może ze trzy czwarte książki, męczyłam i męczyłam, a końca nie było widać. Przyznam, że miałam myśli o odłożeniu tej książki na bok, ale dzielnie się trzymałam... I dobrze. Ostatnia część książki, gdy już wszystko chyliło się ku zakończeniu, wprawiła mnie w osłupienie - było tam wszystko, czego szukałam w dwóch i pół tomach: zaskoczenie, niebezpieczeństwo, ale takie, które poczułam niemal na własnej skórze, strach o bohaterów, momenty smutku. To, czego mi tak brakowało, otrzymałam z nawiązką. Jeden minus - niestety działo się to już przy końcu...

  Język, którym posługuje się autor, nie wyróżnia się niczym specjalnym. Jest na dobrym poziomie i nie można nic zarzucić. W ostatnim stadium napięcie budowane było odpowiednio, ale za to przez dużą część książki nie widziałam nic, co mogłoby mnie zatrzymać przy niej na dłużej oprócz mojego uporu. 

  Książkę ratuje to cudowne zakończenie, o którym wciąż myślę. Gdyby nie ono, nigdy czwarta część nie zagościłaby na mojej półce - a tak to już zagrzała sobie na niej miejsce. Niemniej ocena to tylko (lub aż) 6/10 

|Jutro|W pułapce nocy|W objęciach chłodu|Przyjaciele mroku|Gorączka|Cienie|Po drugiej stronie świtu|

 __________________________________________________ 
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:


____________________________________________

Pamiętacie jeszcze moje faszerowanie Was baletem? Powracam do tego :) Tym razem...
Svetlana Zakharova i Roberto Bolle w (znowu :)) "Jeziorze łabędzim". Uwielbiam tę parę chyba bardziej niż Nuriejewa i Fonteyn...




czwartek, 31 października 2013

Recenzja #71 "Jutro. W pułapce nocy"

Tytuł: Jutro. W pułapce nocy
Oryginalny tytuł: Tomorrow: The dead of the night 
Seria: Jutro 
Autor: John Marsden 
Wydawnictwo: Znak literanova 
Ilość stron: 279 

Mam na imię Ellie. Coś wam opowiem.
To były nasze najlepsze wakacje. Ale po powrocie zastaliśmy coś, co na zawsze zmieniło nasze życie. Jeszcze nigdy nie mieliśmy takich kłopotów.
Na początku było nas ośmioro, teraz została szóstka. Nie wiemy, co się dzieje z dwójką naszych najlepszych przyjaciół. Umieramy ze strachu i bardzo za nimi tęsknimy. I dlatego, chociaż to niebezpieczne, a nasz plan nie jest idealny, spróbujemy ich odbić, nawet jeśli nie mamy pojęcia, co przyniesie jutro.
A ja? Chyba się zakochałam. Nie wiem, czy to najlepszy czas na takie rzeczy.
-Lubimyczytac.pl


  "W pułapce nocy" to druga część bestsellerowej serii Johna Marsdena. Ellie, Fi, Homer, Lee, Chris i Robyn zostają sami w Piekle. Walczą ze swoim strachem, usiłują wykombinować jakiś plan, by dołożyć wrogowi trochę zmartwień. Do tego nie mają pojęcia co się dzieje z Corrie i Kevinem. W końcu opuszczają swoje bezpieczne piekło i natrafiają na obóz Bohaterów Harveya. 

  Jak może pamiętacie, "Jutro" mnie nie zadowoliło. Sięgając po drugi tom nie robiłam sobie większych nadziei. I szczerze mówiąc wyszło mi to na dobre. 

  Bohaterowie się prawie nie zmienili od pierwszej części - Robyn nadal jest religijna, Ellie odważna, Homer dalej jest przywódcą. Niewielka zmiana zaszła w Fi, która stała się nieco mniej płochliwa. Jednak największą metamorfozę przeszedł Lee (co na tle innych nie jest znów tak wielką zmianą). Chłopak... cóż... Na skutek widzianych rzeczy był w stanie zabić wrogiego żołnierza z zimną krwią. Tak, jakby nie było, to wszyscy zabijali. Ale było coś w sposobie w jakim on to zrobił, że zalicza się to do innej kategorii. Oprócz tego oczywiście on + Ellie = Wielka miłość. Ale o tym później. Ogólnie: bohaterowie są dalej na plus. 

  Rzeczą, która mnie najbardziej zawiodła, była akcja. Niby się tam coś dzieje, jakieś problemy się zdarzyły, ale brakowało mi w tym dynamizmu i bardziej odczuwalnego niebezpieczeństwa. Wiem, że właściwie przebywanie na wolności jest w ich przypadku niebezpieczne, ale ja tego niestety nie odczuwałam, nie było momentów, w których serce by mi przyspieszyło. Tak szczerze mówiąc nudziłam się czytając. Dopiero w końcówce coś mnie zainteresowało, a największym szokiem (choć mimo wszystko podejrzewałam to) był dla mnie sam koniec ostatniego rozdziału. 

  Wyżej zaczęłam o miłości, tutaj skończę. Jak już pisałam Lee + Ellie = Wielka miłość. Na szczęście tu wątek miłosny nie zasłaniał całej akcji, jakakolwiek by ona nie była. To był tylko dodatek, tak jak powinno być.

  Ogólnie książka niezbyt mi się podobała. Trochę nudna, nieco zbyt mało pozytywnych emocji we mnie wzbudziła. Jak dla mnie to zasłużyła na 5.5/10


sobota, 24 sierpnia 2013

Recenzja #54 "Jutro, kiedy zaczęła się wojna"

Tytuł: Jutro, kiedy zaczęła się wojna
Oryginalny tytuł: Tomorrow, when the war began 
Seria: Jutro
Autor: John Marsden
Wydawnictwo: Znak Litera Nova
Ilość stron: 270 

Nie ma już żadnych zasad. 
Mam na imię Ellie. Kilka dni temu wybraliśmy się w siedem osób na wyprawę do samego Piekła. Tak nazywa się niedostępne miejsce w górach. Wycieczka była próbą naszej przyjaźni. Niektórych z nas połączyło nawet coś więcej. Szczęśliwi wróciliśmy do domu. Ale to był powrót do piekła. Znaleźliśmy martwe zwierzęta, a nasi rodzice i wszyscy mieszkańcy miasta zniknęli.
Okazało się, że naszego świata już nie ma.
Że nie ma już żadnych zasad.
A jutro musimy stworzyć własne.


  Zachęcona wielką ilością pozytywnych recenzji nie mogłam się doczekać otwarcia tej książki. A ile musiałam się za nią nabiegać po bibliotekach... Eh... Czy było warto? Czytajcie dalej.

  Wyobraźcie sobie, że wyjeżdżacie z paczką przyjaciół na biwak do miejsca, gdzie mało kto się zapuszcza. Gdy po paru dniach wracacie,  zastajecie puste domy, martwe zwierzęta, brak prądu, niedziałające telefony. Nie wiecie, co się stało, gdzie są wszyscy, dlaczego zostawili zwierzęta na pastwę losu, nie zostawili Wam żadnej wiadomości. Wkrótce dowiadujecie się, że zostaliście zaatakowani przez wrogie wojska, a Wy jesteście jednymi z nielicznych, którym udało się uniknąć uprowadzenia. Właśnie to przydarzyło się grupce przyjaciół, o której jest książka. 

  Bohaterowie to grupa nastolatków -  Ellie, Robyn, Homer (którego najbardziej polubiłam :)), Lee, Kevin, Chris, Corrie i Fi.  Każdy z nich jest inny, ale się dopełniają. Nie wiedzieć czemu cały czas myślałam o Ellie jak o delikatnej dziewczynce - tak naprawdę jest przeciwieństwem takiej osoby. To chyba przez to imię... Mimo, że możemy dostrzec różnice pomiędzy charakterami poszczególnych bohaterów, to autor nie zrobił nic poza tym. Widać, że są odważni, a już na pewno nie są głupi. Widać ich inteligencję w ich działaniach, choć szczęście też ma tu coś do powiedzenia.
  Nie mogę narzekać na złe wykreowanie bohaterów, ale można by poznać ich nieco lepiej.  Niemniej wiem, ile ta seria ma tomów, więc mam nadzieję, że w kolejnych książkach będziemy mieć do tego okazję.

  Pierwsze rozdziały książki były nieco nudne, trochę się ciągnęły, ale niedługo zaczęło się robić ciekawie. Ukrywanie się przed żołnierzami, usiłowanie przeżycia w miarę bez szwanku, to naprawdę wciągało. Mimo wszystko wydaje mi się, że można by wycisnąć z tej książki coś więcej, czegoś mi brakło, choć nie jestem w stanie nazwać tego po imieniu... Jednak jak na pierwszy tom serii wypadł całkiem dobrze. Po prostu jest tu trochę niedokończonych spraw, niepewności, widać, że jest to dopiero początek przygód. Kolejne tomy zapowiadają się obiecująco po takim wprowadzeniu w temat. 
  Zabrakło mi napięcia oraz takiego porządnego momentu kulminacyjnego, ale dużą nadzieję wiążę z kolejnymi częściami.
  Brak napięcia rekompensował wątek miłosny - może trochę nawet zanadto. Wiedziałam, że nie obejdzie się bez przytulanek w takiej grupie, aczkolwiek to, co zastałam przerosło moje oczekiwania. Dostałam dawkę miłosnych rozterek Ellie, nieco podchodów Homera do jednej z dziewczyn, trochę obściskiwania... Szczerze mówiąc mam wrażenie, że to właśnie wątek miłosny był najmocniej rozbudowany. 

  Język, którym została napisana książka jest prosty i zrozumiały, co sprawia, że książkę czyta się łatwo i bardzo szybko. Tu nie mam raczej nic do zarzucenia autorowi.
 Nie wiem czemu, ale brnąc przez pierwsze rozdziały na myśl przyszła mi seria GONE - tak właściwie nic nie łączy tych cykli, oprócz tego, że na moment nie ma w książce dorosłych. 

  Czy dostałam to czego oczekiwałam? Nie do końca. Czy sięgnę po kolejne tomy? Zapowiadają się nieźle, więc czemu nie? Mam nadzieję, że wypadną lepiej. Chyba trochę zjechałam tę pozycję, ale mimo minusów, których się namnożyło, warto jest przeczytać tę książkę. Czytało mi się naprawdę przyjemnie i myślę, że po tym wprowadzeniu w akcję prawdziwa jazda zacznie się w kolejnych częściach.