Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sarah Blakley-Cartwright. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sarah Blakley-Cartwright. Pokaż wszystkie posty

środa, 27 sierpnia 2014

#130 "Dziewczyna w czerwonej pelerynie"

Tytuł: Dziewczyna w czerwonej pelerynie
Oryginalny tytuł: Red riding hood
Seria: -
Autor: Sarah Blakley-Cartwright
Wydawnictwo: Galeria książki
Ilość stron: 368
Wysokość: 2.2 cm

  Siostra Valerie była "tą lepszą" - ładniejsza, z większą gracją, łagodnością. Ale to ona zginęła. Cztery uderzenia dzwonu oznajmiają, że Wilk złamał pakt i znów zaatakował. Przerażeni wieśniacy, chcąc się pozbyć potwora, ściągają pogromcę wilkołaków. Okazuje się, że zabójca może być wśród nich. 
  Podczas świętowania dochodzi do ataku - wtedy też Valerie odkrywa, że potrafi się porozumiewać z Wilkiem. Mówi on, że jeśli dziewczyna nie podporządkuje się jego woli, wszyscy, których kocha, zginą.
  
  Jak tylko dostałam w końcu tę książkę, od razu rozpoczęłam lekturę. Jako małe dziecko kochałam baśnie i bajki, szczególnie te, które opowiadała mi babcia. "Czerwony kapturek" był jednym z częstszych opowiadań, które słyszałam. Ucieszyłam się, że w nieco starszym wieku nie muszę rezygnować z przyjemności, której mi ona dostarczała - bowiem, jak może już się domyśliliście, "Dziewczyna w czerwonej pelerynie" jest nieco bardziej rozbudowaną i odrobinę zmienioną wersją tej baśni. 

  Pozytywne wrażenie wywarli na mnie główni bohaterowie, dość mocno zarysowani, nie każdego można było od razu rozszyfrować. Jednak relacja między Valerie a dwójką adoratorów (tak, znów...) Peterem i Henrym bardzo przypominała mi "Zmierzchową" miłość. Na szczęście autorka ograniczyła się do minimum w rozważaniach głównej bohaterki na temat odpowiedniego towarzysza życia, a więcej uwagi poświęciła samej akcji. Mam jednak zastrzeżenia, jeśli chodzi o postaci drugoplanowe. Nie były one chyba aż tak dobrze wykreowane, ponieważ praktycznie do samego końca myliło mi się, która dziewczyna była kim, a co zrobił ten mężczyzna, a co inny.

  Akcja, jak wspominałam, jest oparta na "Czerwonym kapturku", ale ta wersja jest zdecydowanie bardziej... mroczna? Chyba tak mogę to określić. Niemniej taki klimat bardzo mi odpowiadał. Plusem jest to, że utrzymywał się praktycznie przez całą powieść. Tempo wydarzeń jest odpowiednie, przyspiesza w odpowiednich momentach. Wydarzenia przez większość czasu trzymają w napięciu. 
  Do samego końca nie umiałam odgadnąć, kto jest wilkołakiem, podejrzewałam chyba... każdego. Oprócz tej właściwej osoby. Nie wiem, jak to się udało autorce, ale rzuciła cień niepewności na na niemal każdego bohatera i mieszała w głowie do ostatnich stron - dosłownie. Zakończenie również przypadło mi do gustu - nie było to ciastko z kremem polane lukrem obtoczone w cukrze, a takowego się trochę obawiałam. 

  Tym razem rzuciło mi się w oczy przeskakiwanie z myśli jednego bohatera do drugiego - pewnie w wielu książkach zastosowano ten zabieg, ale tylko tu go zauważyłam. Było to świetne posunięcie, między innymi chyba dzięki temu udało się do końca utrzymać mnie w niepewności. 

  Język autorki jest łatwy w odbiorze, ale nie jest infantylny. Książkę się pochłania jednym tchem, wciąga od pierwszych stron. Mogę polecić ją z czystym sumieniem! 8/10