Tytuł: W otchłani
Oryginalny tytuł: Across the
Universe
Seria: W otchłani tom 1
Autor: Beth Revis
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Ilość stron: 388
Nieodległa przyszłość. Siedemnastoletnia Amy i jej
rodzice biorą udział w misji, której celem jest zaludnienie nowej planety.
Podroż ma trwać trzysta lat, dlatego pasażerowie poddani są hibernacji.
Któregoś dnia Amy zostaje brutalnie zbudzona z lodowatego snu. Ktoś próbuje ją
zamordować! Statek kosmiczny zmienia się w zdradliwą pułapkę. Jego mieszkańcy
poddali się władzy Najstarszego, despotycznego i przerażającego przywódcy. Jest
jednak jeszcze Starszy - zafascynowany Amy zbuntowany nastolatek i następca Najstarszego.
Zdeterminowany, by przejąć władzę. Czy Amy może mu zaufać?
- z okładki
Książkę zakupiłam przy
okazji w antykwariacie. Ucieszyłam się, bo od dawna chciałam ją przeczytać.
Lubię taką tematykę i miałam nadzieję, że ta pozycja podoła moim wymaganiom.
Zacznijmy od
"brutalnej pobudki". Miałam nadzieję na coś bardziej spektakularnego,
opisanego w trakcie. Ale jedźmy dalej, bo obudzenie dziewczyny to dopiero
początek. Cała akcja nie była jakaś specjalna, tak szczerze mówiąc. Tak, ciągle
się coś działo, i owszem, było to ciekawe, aczkolwiek nic nie wgniotło mnie w
fotel, nie musiałam zbierać szczęki z podłogi, nie czułam tego przyjemnego
skręcania w okolicach żołądka. Czułam się po prostu jak bierny obserwator, nie
umiałam się wczuć w sytuację bohaterów.
W tej książce są Gody. Nie
u zwierząt, ale u ludzi (wrażliwszym na tym tle mówię - nie było nic
nieprzyzwoitego :)). Przyznaję, że pomysł na to był ciekawy, na takie coś
jeszcze się nie natknęłam. Do tego pojawia się więcej elementów science fiction,
nie jest to tylko sama podróż, ale nie chcę zdradzać Wam wszystkiego :) Powiem
tylko, że mimo iż nie do końca powieść mnie wciągnęła, to akcja i cały świat
przedstawiony (ograniczający się tylko do statku) zostały ciekawie ukazane.
Również muszę przyznać, że zakończenie mnie nie rozczarowało, jestem z niego
zadowolona. Jedyne, czego mi brakowało to porządnego punktu kulminacyjnego -
znowu...
Co do bohaterów: mogę
przyznać, że zostali oni nawet nieźle wykreowani. Nie irytujący, różnorodni,
barwni. Tak mogę wszystkich w skrócie opisać. Zachowywali się odpowiednio do
ich wieku, ich reakcje, uczucia i działania raczej nie były przejaskrawione.
Może tylko miłość w książce była nieco nienaturalna - chodzi o tempo
zakochiwania się w sobie... Ale to już się stało tradycją - widzę ją (tym razem
to od niego się zaczęło) pierwszy raz - chyba się zakochałem!
Mimo iż Najstarszy wydaje
się nieco czarnym charakterem, to polubiłam go najmocniej. Jest on postacią
drugoplanową, ale jest chyba wykreowany najlepiej ze wszystkich. Wszystkie jego
działania mają motyw, może nie zawsze słuszny, ale jednak. Naprawdę troszczy
się o statek i ludzi na nim.
Pojawiło się nieco
neologizmów stworzonych na potrzeby powieści, ale poza tym język, którym jest
ona napisana, nie wyróżnia się niczym specjalnym - jest na dobrym poziomie, ale
to nic wybitnego. Po prostu łatwy w odbiorze, idealny dla grupy docelowej -
nastolatków.
Podsumowując: książka jest dobra,
ale nic aż tak specjalnego w niej nie znalazłam. Mimo wszystko nie zniechęcam
do jej przeczytania, gdyż ma swoje momenty. Moja ocena to 6/10.