Tytuł: Sprzedana. Moja historia
Oryginalny tytuł: Trafficked
Autor: Sophie Hayes
Wydawnictwo: Amber
Ilość stron: 320
Moja ocena: 10/10
Ukochany zaprosił ją do Włoch. Tam zmusił ją do prostytucji.
Seks
30 razy na dobę przez 7 dni w tygodniu…
-
Właśnie po to tu jesteś – powiedział wyraźnie, jakby tłumaczył coś dziecku
opóźnionemu w rozwoju. – Żeby pomóc mi spłacić ten dług. Znajdę ci miejsce do
pracy – na ulicy. Chyba każdy chętnie by się tak poświęcił dla kogoś, kogo
kocha.
Sophie
miała dwadzieścia cztery lata, kiedy pojechała do Włoch odwiedzić chłopaka –
swojego dobrego przyjaciela. Spędzili razem romantyczny weekend i Sophie
uwierzyła, że to miłość jej życia.
Ale
kiedy powiedziała, że musi wracać do Anglii, wszystko się zmieniło. Uroczy i troskliwy
Kas pokazał swoją prawdziwą twarz: brutalną i cyniczną. I poinformował ją, że
będzie dla niego pracowała. Na ulicy…
Pierwszej
nocy miała dziesięciu klientów. Potem „pracowała” bez przerwy, siedem dni w
tygodniu, po trzydzieści razy dziennie. Jeśli nie dość zarobiła, była okrutnie
karana. Nie mogła uciec; Kas zapowiedział, że jeśli to zrobi, zabije jej
młodszych braci. Wiedziała, że nie żartuje...
Wykorzystywana,
gwałcona, bita i poniżana Sophie spędziła sześć miesięcy w piekle.
Ale
znalazła siłę, by wyrwać się z zaklętego kręgu strachu i przemocy.
Musiało
jednak minąć kolejnych pięć lat, żeby przestała oglądać się przez ramię,
poczuła się bezpieczna i opowiedziała o tym, co przeżyła – żeby żadna
dziewczyna nie powtórzyła jej losu współczesnej niewolnicy.
Pierwsza myśl, która nasunęła mi się po skończeniu książki brzmiała:
"Cholera, znowu płaczę!". Kolejna: "Jak można być takim
[niecenzuralne słówko określające Kasa]?". Nie spodziewałam się, że ta
książka tak na mnie wpłynie...
Gdyby taka główna bohaterka wystąpiła w
którejś z książek, które dotychczas przeczytałam, powiedziałabym, że jest
strasznie naiwna i sama stwarza sobie problemy. Co więc sprawiło, że nie
uznałam Sophie za taką właśnie dziewczynę? Cała otoczka - to, jak Kas ją
traktował, groźby, ciągłe mieszanie w głowie dziewczyny, wszechobecny strach
przed gniewem chłopaka, można by tak wymieniać w nieskończoność. To się w
głowie nie mieści, jakie pranie mózgu jej zrobił.
Pytanie: Co byście zrobiły na miejscu Sophie,
gdyby Wasz [haha] pan wyjechał na kilka dni i zostawił bez jakiegokolwiek
nadzoru, uświadamiając Wam jedynie, że nie warto uciekać, bo i tak Was
znajdzie, a przy okazji ucierpi na tym Wasza rodzina? Właśnie, zazwyczaj, jeśli
załóżmy oglądamy film, to nie mamy tego fragmentu zastraszania (trafiłam
jedynie na jeden taki film), więc wydaje nam się, że jak natrafi się okazja, to
można spróbować ucieczki. Ten przypadek nie ograniczał się tylko do
zastraszania dziewczyny, to miało również związek z jej przeszłością. Nie umiem
tego ogarnąć, wiem, że może ta recenzja wyjdzie bardzo chaotyczna, ale po
prostu książka nadal działa na mój umysł i to wrażenie, jakie na mnie wywarła
nie pozwala mi pisać składnie... W każdym bądź razie, żeby dowiedzieć się, co
sprawiło, że tak się zachowuję, musicie przeczytać tę powieść...
Książka nie wyróżnia się jakimś
wspaniałym językiem, ale nie czytałam tej pozycji, by napawać się pięknym
słownictwem, czy opisami zapierającymi dech w piersiach.
To straszne, przez co ta dziewczyna przeszła,
ale ta książka pokazuje, że nawet po byciu prostytutką nie z własnej woli,
można odbudować swoje życie. Oczywiście Sophie miała dużo szczęścia w
nieszczęściu, miała rodzinę, która zrobiłaby dla niej wszystko, na jej drodze
pojawiły się osoby, które jej pomogły i z pewnością odegrały wielką rolę w jej
powrocie do normalnego życia.
Czytając łzy same cisnęły się do oczu
(tak właściwie nawet teraz, jak piszę tę recenzję, mam wilgotne oczy - pierwszy
raz mi się coś takiego zdarzyło). Przejść przez piekło i się nie sparzyć się
nie da, ale widać można oparzenia wyleczyć - to pokazuje nam autorka, która
przez tę otchłań gorąca przeszła.
Wiem, że ta recenzja nie jest
mistrzostwem, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie - po prostu jak już mówiłam,
nie jestem w stanie pisać składnie w tym stanie. Do tego chyba mam książkowego
kaca...