Pokazywanie postów oznaczonych etykietą R.P. Evans. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą R.P. Evans. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 7 sierpnia 2014

#126 "Michael Vey. Bunt"

Tytuł: Michael Vey. Bunt
Oryginalny tytuł: Michael Vey. Rise of the Elgen.
Seria: Michael Vey
Autor: Richard Paul Evans
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ilość stron: 392 
Wysokość: 2.3 cm


  Korporacja Elgen, w wyniku eksperymentu, stworzyła elektryczne dzieci. Michael wraz z przyjaciółmi są poszukiwani i nie ma dla nich bezpiecznego miejsca. Jakby tego było mało, matka chłopca została porwana przez wrogą organizację. Elektroklan nie ma jednak zamiaru siedzieć cicho - z pomocą tajemniczych dobroczyńców udaje im się wyruszyć w podróż, by odnaleźć matkę Veya, a przy okazji pokrzyżować nieco szyki Elgenowi.




  Richard Paul Evans, amerykański pisarz, autor bestsellerowych książek. Cztery z nich doczekały się ekranizacji. Seria o Michaelu Veyu to jego pierwsza seria science-fiction, a zarazem pierwsza seria skierowana dla nastoletnich czytelników. Autor założył organizację charytatywną "The Christmas Box House International" na rzecz zaniedbanych i wykorzystywanych dzieci.

  Jak sam tytuł wskazuje, głównym bohaterem jest Michael Vey - nastoletni elektryczny chłopak. Jego przyjaciele również posiadają elektryczne moce - od likwidowania bólu, poprzez czytanie w myślach, aż do rzucania piorunami. Wszyscy bohaterowie są młodzi, mają około 15 lat. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ czytając miałam wrażenie, że czasem zachowują się jak dorośli. Do tego kojarzyli mi się z wszechmocnymi superbohaterami komiksów. Jeśli jednak pominąć tę kwestię, to okaże się, że są oni dobrze wykreowani. Podobało mi się też to, jak przedstawiono ich przyjaźń - nie przesadzona, bez zbędnych ozdobników, a mimo to wyraźna. 

  Powieść jest podzielona na kilka części. Większość jest przedstawiona oczami Michaela, ale jedna jest poświęcona doktorowi Hatchowi - jednemu ze złych charakterów. Część ta była niezbędna, żeby akcja mogła dalej się toczyć, aczkolwiek była to zdecydowanie najnudniejsza część książki. Będąc na jej etapie marzyłam o tym, żeby w końcu się skończyła. Szczęśliwie, większą część powieści zajmują ucieczki, gonitwy, walki - wszystko to, co ciekawe. Od książki nie mogłam się oderwać, kończyłam dopiero gdy mój mózg przestawał pracować (mimo, że oczy dalej by czytały) - raz była to 4 nad ranem. Pod koniec, mimo iż wierzyłam, że wszystko będzie dobrze, dostałam dużą dawkę napięcia - to lubię!

  Język jest prosty, dostosowany do nastoletniej grupy czytelników, a do infantylności mu na szczęście daleko. Jak już wspominałam, od książki nie można się oderwać, a czyta się ją w błyskawicznym tempie. 
Moja ocena: 8/10

środa, 12 czerwca 2013

Recenzja #26 "Michael Vey. Więzień celi nr 25"

Tytuł: Michael Vey. Więzień celi nr 25 
Oryginalny tytuł: Michael Vey. The prisoner of cell 25
Seria: Fantastyczna fabryka
Autor: Richard Paul Evans 
Wydawnictwo: Fabryka słów 
Ilość stron: 362 
Moja ocena: 9/10

Jestem Michael Vey. Jestem więźniem samego siebie. To moja historia. Może trochę dziwna, lecz moja. Mam 14 lat i jestem zwyczajnym nastolatkiem, jakich wielu. Jak ty i twoi rówieśnicy. Czasem zwracam na siebie uwagę przez moją chorobę – zespół Tourette'a – spokojnie, da się z tym żyć! Mam w sobie coś jeszcze – prąd elektryczny. Nie wszyscy o tym wiedzą. To czyni mnie wyjątkowym. Z tego właśnie powodu ktoś stara się mnie złapać.






  Michael ma swój sekret - potrafi razić prądem wytworzonym przez siebie samego. Mimo to jest gnębiony w szkole i ma tylko jednego przyjaciela, który jako jedyny zna sekret Michaela. A przynajmniej tak sądzi. Gdy raz używa swojej mocy zauważa to Taylor, dziewczyna ze szkoły. Okazuje się, że Michael nie jest jedynym człowiekiem, który ma nadzwyczajną moc. Gdy razem próbują dowiedzieć się więcej nie wszystko idzie zgodnie z oczekiwaniami. Zostają znalezieni. Matka Michaela zostaje porwana. Chłopak wyrusza, by ją uratować, choć wie, co może go spotkać.

  Michael jest nieśmiały, zazwyczaj pozostaje w cieniu. Więcej, w tym cieniu wyłapują go hieny w postaci "kolegów" ze szkoły. Chłopak co rusz obrywa i to podwójnie. Do tego wszystkiego ma zespół Tourette'a, przez który nie panuje nad swoją mimiką twarzy. Jego ojciec zmarł, gdy chłopak miał 8 lat. Ogólnie można powiedzieć, że jego życie jest do bani.
Widać, że chłopak ponad wszystko kocha swoją matkę. Dla niej zrobiłby wszystko, tak jak ona robiła wszystko dla niego. Dzięki temu, że ma przy sobie przyjaciół jest w stanie zrobić wszystko - i nie zawaha się.

Taylor ma moc - nie powiem jaką. Od razu ją znielubiłam. Tak po prostu. Wydawała mi się taka... jakby nieco fałszywa. To odczucie nie było prawidłowe, ale do połowy książki mi towarzyszyło. Ciągle miałam wrażenie, że zaraz zdradzi Michaela.
Zaskoczyło mnie to, jak szybko dała się przekupić przez organizację.  No, ale w sumie czy którakolwiek dziewczyna oparłaby się możliwości wydania 10 tysięcy na zakupy? Wątpię... Na szczęście zreflektowała się i pozostała po dobrej stronie mocy. Już od połowy książki zapałałam do niej sympatią.

  Rzadko mam takie uczucie podczas czytania, jakby ktoś mi tę historię, w której się zagłębiam, opowiadał. Zazwyczaj jest tak, że po prostu czuję, jakbym na bieżąco uczestniczyła w wydarzeniach, jakbym stała obok. To był chyba pierwszy raz, kiedy (przynajmniej z początku) miałam wrażenie, że siedzę sobie wygodnie na fotelu, a ktoś opowiada mi, co przeżył. To uczucie nie towarzyszyło mi do końca i żałuję, bo było przyjemne. Nie wiem, czy do końca zrozumieliście, ale nie umiem już tego inaczej wyjaśnić.

  Akcja mnie wciągnęła. Nie była ona zerżnięta z innych książek, ale mimo wszystko czuję niedosyt - książka była zdecydowanie zbyt cienka! Już się nie umiem doczekać kolejnej części!Liczyłam na nieco więcej - co nie oznacza, że mi się nie podobało. Jak już pisałam wciągnęła mnie i to bardzo. Cały czas myślałam o tym, co jest w tej tajemniczej celi nr 25. Gdy się już dowiedziałam... To byłam nieco zaskoczona.

Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo gorąco polecam tę książkę.