piątek, 6 września 2013

Filmowo #2 "Jutro, jak wybuchnie wojna"

Tytuł: Jutro, jak wybuchnie wojna
Oryginalny tytuł: Tomorrow, when the war began
Reżyseria: Stuart Beattie
Scenariusz: Stuart Beattie
Czas trwania: 103 min.
Obsada:
Caitlyn Stasey - Ellie Linton
Rachel Hurd-Wood - Corrie Mackenzie
Linkoln Lewis - Kevin Holmes
Deniz Akdeniz - Homer Yannos
Phoebe Tonkin - Fiona "Fi" Maxwell
Chris Pang - Lee Takkam
Aschleigh Cummings - Robin Mathers
Andrew Ryan - Chris Lang

  Siódemka przyjaciół wyjeżdża na wycieczkę w góry. Po powrocie zastają martwe zwierzęta, puste domy. Okazuje się, że ich kraj został najechany przez wrogie armie, a oni są jednymi z nielicznych, którzy zostali.


  Nie będę robić długiego streszczenia, ponieważ większość zna treść z książki. Od razu mówię, że nie znalazłam polskiej wersji filmu. Nie ma napisów ani lektora, przynajmniej ja nie umiałam znaleźć. Film oglądałam więc w oryginale, ale w razie czego zachęcam do przeszukiwania sieci - może coś znajdziecie :) Jeszcze na wstępie chciałam powiedzieć, że oglądając chciało mi się krzyczeć. Czemu? Zapraszam dalej.

  Gdy zobaczyłam obsadę zrzedła mi mina. Aktorzy nijak mi nie pasowali do postaci, o których czytałam w książce Marsdena. Nie tak ich sobie wyobrażałam. Jednak właściwie każdy z nich przekonał mnie do siebie swoją grą. Może nie było idealnie, zdarzyło się kilka sztucznych momentów, aczkolwiek było ich niewiele i nie były długie. Na plus wychodzi fakt, że aktorzy grający w tej ekranizacji nie są zbyt rozpoznawalni. Dzięki temu jakoś łatwiej było mi uwierzyć, że to są naprawdę te postaci, w które się wcielili, nie wtrącały mi się wspomnienia z innych filmów z ich udziałem. Pod koniec filmu byłam już pewna, że aktorzy zostali wybrani idealnie.

  Dochodzimy do momentu, w którym chciało mi się krzyczeć, a powstrzymałam się przez późną porę. Lubicie, gdy ekranizacja bardzo różni się od książki? Ja nie znoszę. To jest najgorsze, co może się zdarzyć (no, chyba że książka to gniot a film jest całkiem niezły). W tym przypadku reżyserowi należą się gromkie brawa! Pierwszy raz widziałam ekranizację, która jest tak dobrze zrobiona pod względem treści! Losy przyjaciół na ekranie można by spokojnie śledzić z książką - prawie nie było różnic! Jedyne co, to zostały wycięte niewielkie fragmenty, które (przynajmniej w pierwszej części, nie wiem jak dalej) nie miały większego wpływu na akcję. Jestem z książką na świeżo, więc pamiętam z niej jeszcze dużo. Naprawdę się cieszę, że film się pokrył z wersją papierową, a nawet złapałam kilka cytatów wyjętych żywcem z książki (pamięta ktoś rozmowę o zupce chińskiej i zmienianiu życia? :D), a to się bardzo rzadko zdarza. Muszę powiedzieć, że za to reżyser ma u mnie ogromnego plusa, oraz że to podobieństwo jest przyczyną mojej sympatii do tego filmu.

  Jest wojna, więc przyda się trochę efektów specjalnych, czyż nie? Cóż mogę o nich powiedzieć? Jak na moje oko były dobrze zrobione. Nie mam jednak dużego doświadczenia w tej dziedzinie, więc zamilknę :)

  Miłość... Eh, ta miłość. Pamiętacie, jak narzekałam, że w książce autor zbyt rozbudował to uczucie w książce? Reżyser naprawił ten błąd, przynajmniej trochę, i już nie mogę narzekać, że było zbyt dużo całusków na ekranie.

  Mimo, że tematyka filmu zbyt radosna nie jest, to nie zabrakło tu humoru. Jak i w książce, głównie Homer nas zabawiał, aczkolwiek nie tylko. Dzięki temu film nie był tak ciężki, miło się go oglądało.
  Film został wyprodukowany w Australii, toteż aktorzy mają tamtejszy akcent. Nie jestem do niego przyzwyczajona i z początku ciężko było mi się przestawić i zrozumieć tekst. Jednak po chwili się przyzwyczaiłam i oglądało się dobrze :) W takich chwilach doceniam naukę języków w szkole...

  Film polecam tym, którzy mają książkę już za sobą, jak i tym, co nie mają zamiaru jej czytać. Jeśli jednak chcecie po nią sięgnąć lepiej obejrzeć film potem - narobicie sobie spoilerów. Oczywiście, warunek jest jeden - znajomość języka angielskiego... Niestety...


27 komentarzy:

  1. Nie widziałam, nie zamierzam... książkę chyba też sobie daruję...

    OdpowiedzUsuń
  2. Chcę dać książce drugą szansę, a film widziałam, że leciał kiedyś na Canal+ Film, ale jeszcze nie miałam szansy obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Słyszałam, że pierwsza część ma polską ekranizację, więc chętnie obejrzę. Z drugą poczekam na nasze produkcje, bo bym nic nie zrozumiała:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli tak bardzo lubisz kiedy akcja zgadza się z książką, to polecam Grę o tron. Wspaniała książka, genialny film (właściwie serial). Obecnie muszę skończyć drugą część Gry o tron i dokończyć serię, dopiero potem będę mogła wziąć się na przeczytanie i obejrzenie Jutra.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam "Jutro" - niezbyt mi się podobało. Może kiedyś obejrzę film, z nudów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja oglądałam film już jakiś czas temu i już wtedy był z napisami, więc wydaje mi się, że teraz tym bardziej powinien być dostępny w takiej wersji. Mi książka podobała się o wiele bardziej od ekranizacji, ale tak jak tobie podobała mi się gra aktorska.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakoś film mnie nie zachęcił ;(

    OdpowiedzUsuń
  8. To raczej nie dla mnie. Ale polecę mojemu kuzynowi.

    OdpowiedzUsuń
  9. W takich filmach postacie najczęściej są idealizowanie wizualnie, co niekoniecznie zgadza się z treścią pierwowzoru. Dlatego wolę wersje książkowe, filmowe mogą rozczarować i pozostawić niesmak :))

    OdpowiedzUsuń
  10. Tytuł bardzo mi się podoba :) Nie przepadam kiedy ekranizacja róźni się od książki, ale pozwala to na taki mały sprawdzian wiedzy :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Książki nie czytałam więc do filmu średnio mnie ciągnie

    OdpowiedzUsuń
  12. Widziałam i film, i czytałam książkę. Znacznie bardziej spodobała mi się powieść, film nie do końca oddaje magię, urok i oryginalność tej historii... W tym raku szkolnym na pewno przeczytam po raz drugi, bo jest to moja lektura i chciałabym ją sobie nieco odświeżyć. Z przyjemnością sięgnę po następne części :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Oglądałam film i myślę że nieco odbiega od książki. Mam nadzieję że nakręcą też ekranizację 2 części książki ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja chyba znalażłam gdzieś wersję z polskimi napisami, ale to dawno było :) Jednakże oglądałam i było ciekawie :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie lubię takich filmów. To nie moje klimaty, dlatego odpuszczę sobie :)Pozdrawiam, Livresland :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja chyba najpierw sięgnę po książkę :) A angielski jest ważny, więc do nauki a nie narzekasz na brak napisów :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Film jest genialny. Dawno nie widziałam tak wiernej książce ekranizacji! Brawo dl twórców!

    OdpowiedzUsuń
  18. Najpierw przeczytałam książkę, potem obejrzałam film. Choć powieść była świetna, to ekranizacją byłam rozczarowana

    OdpowiedzUsuń
  19. Czytałam same negatywne opinie filmu, a Ty jednak dobrze go opisałaś. Może jednak się skuszę film zgodny z treścią książki to wielka rzadkość.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  20. Oglądałam film, ale według mnie książka jest o wiele lepsza. Film wydaje mi się być taki..sztuczny i niedopracowany.

    OdpowiedzUsuń
  21. Tak, wspomniałam ostatnio, że film idealnie oddał książkę, może z malutkimi różnicami miłosnymi :)
    Co do wersji językowej...
    http://www.youtube.com/watch?v=y125NaQg7NY

    OdpowiedzUsuń
  22. tez czytalam same negatywy, moze jednak sie skusze;d

    OdpowiedzUsuń
  23. Nominowałam Cię do Liebster Blog Award :)
    Więcej informacji znajdziesz u mnie :)
    http://just-art-mrs-smile.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie czytałam jeszcze książki (choć wiele o niej słyszałam) ani nie oglądałam filmu. Z pewnością najpierw sięgnę po książkę, bo dość mocno mnie zainteresowała ;-)

    Pozdrawiam i zapraszam: im-bookworm.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie wiedziałam, że istnieje coś takiego, jak ekranizacja "Jutra". Serii jeszcze nie czytałam, ale mam w planach, więc skorzystam z Twojej rady i na razie odpuszczę film :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja. Słowa nie zawsze chcą płynąć tak, jakbym sobie tego życzyła, ale blokadę łatwiej przełamać wiedząc, że ktoś po drugiej stronie ekranu przeczyta tych kilka zdań.

Staram się odwiedzać blogi komentujących, jednak wybaczcie, jeśli zdarzy mi się nie zajrzeć do Was. Będę nadrabiać moje zaległości - nie krępujcie się zatem linkować do siebie :)