piątek, 11 października 2013

Filmowo #5 "Szkoła uczuć"

Tytuł: Szkoła uczuć
Oryginalny tytuł: A walk to remember
Reżyseria: Adam Shankman
Scenariusz: Karen Janszen
Czas trwania: 106 min.
Premiera: 28.06.2002 (Polska) 23.01.2002 (świat)
Obsada:
Mandy Moore - Jamie Sullivan
Shane West - Landon Carter
Peter Coyote - Wielebny Sullivan
Daryl Hannah - Cynthia Carter

Landon to najpopularniejszy chłopak w szkole. Razem z paczką przyjaciół robią tragiczny w skutkach dowcip, za co zostaje zwerbowany do przedstawienia. Jest zmuszony poprosić o pomoc Jamie, córkę pastora, dziewczynę, która mimo pozytywnego nastawienia do świata jest wyśmiewana przez rówieśników. Chłopak pod jej wpływem zmienia się, ale okazuje się, że Jamie ma swoją tajemnicę, która może wpłynąć na ich dalsze życie.

  Jakiś czas temu czytałam "Jesienną miłość" pana Sparksa. Zachciało mi się od razu obejrzeć film, więc zdecydowałam się odświeżyć sobie pamięć. Tak więc przygotowałam sobie pełną paczkę chusteczek i zasiadłam do oglądania.

  Pierwsze, co rzuca się w oczy, to fakt, że ekranizacja jest prawie w 100% różna od książki. Co prawda nie znoszę tego, aczkolwiek w tym wypadku jestem zmuszona by zrobić wyjątek. Książka była stosunkowo krótka i nie działo się tam nic ponad to, co najważniejsze. W filmie dodano trochę wątków, co nieco zostało zmienione, ale główny zamysł pozostał. Z bólem serca muszę przyznać, że tym razem to film przebił książkę. Akcja była ciekawsza, było więcej wątków, jak na przykład budowanie teleskopu czy chociażby sam początek - przyczyna tego, przez co dwójka głównych bohaterów się poznała.

  Aktorzy zostali dobrani bardzo dobrze, a zagrali wręcz świetnie. Jeśli chodzi o bohaterów, to zostali wykreowani właściwie tak, jak w książce, czyli główny zamysł pozostał - wielki plus. Myślę, że nikt nie zagrałby lepiej w tym filmie, niż ci, którzy zostali wybrani.

  Nie było żadnych "nowatorskich" metod filmowania, ale mimo to film został bardzo dobrze nakręcony. Czasem prostota jest najlepsza, szczególnie w takich filmach.
  Jeśli chodzi o zużycie chusteczek... Nie przeleciało pół filmu, a już byłam cała zasmarkana... Płakałam jeszcze zanim Jamie powiedziała, że jest chora, potem to już było tylko gorzej (lub lepiej, zależy jak na to patrzeć). Na książce uroniłam jedną czy dwie łzy i tyle. Za to film tak mi grał na emocjach, że paczka chusteczek skończyła mi się zanim film się skończył.

  Tematyka, może być nieco banalna - chcecie wyciskacz łez? Dajmy chorego i wielką miłość. Może trochę tak jest, ale naprawdę, oglądając ten film zupełnie się o tym nie myśli. Mam jedno zastrzeżenie, no, może nie zastrzeżenie, ale malutką uwagę, która tyczy się i książki i filmu. Mianowicie, wydawało mi się, że mimo tej tragedii, jaką jest choroba, całość była taka idealna. Idealna miłość, idealna córka, idealna przemiana. Trochę to według mnie nierealistyczne, ale to może dlatego, że (na szczęście) nie spotkałam się z takim przypadkiem w prawdziwym życiu.

  Uważam, że film jest bardzo dobry, zdecydowanie wart obejrzenia. Co prawda wrażliwi będą płakać jak bobry, może i ci twardsi też się rozkleją, ale wierzcie mi - warto czasem popłakać.


26 komentarzy:

  1. Film mi się bardzo podobał. Nie obeszło się bez łez. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Płakałam na nim bardzo, naprawdę wzruszająca historia. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Klasyczny wyciskacz łez... Sama beczę na nim jak głupia... <3

    OdpowiedzUsuń
  4. jak dla mnie film taki średni. nie pamiętam, czy płakałam i w ogóle z niego za dużo nie pamiętam. nie zrobił na mnie zbyt wielkiego wrażenia, wg mnie raczej przeciętniak. ale każdy ma swoje gusta :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Książki nie czytałam, a film bardzo lubię. Przede wszystkim ze względu na Shane Westa. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Oglądałam go dawno temu i również płakałam. Tak to już jest z ekranizacjami książek Sparksa :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham ten film! Jeden z moich ulubionych! Zawsze z chęcią do niego wracam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Widziałam i to ie raz. Choć nie płakałam na nim to mam do niego wielki sentyment

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo lubię ten film, ,,Pamiętnik" na podstawie powieści Sparksa też jest świetny:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oglądałam chyba kawałek 'Szkoły uczuć 2', nie za bardzo mi się spodobał, ale w wolnejchwili obejrze pierwszą część.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo mi się spodobał, z chęcią obejrzę go jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
  12. "Szkołę uczuć" oglądałam kilkukrotnie i dalej mogę to robić. :) Piękny, wzruszający film.

    OdpowiedzUsuń
  13. U mnie łez nie było, ale oglądałam na pewno więcej niż raz. Wtedy chyba była to dla mnie bardziej poruszająca historia, dzisiaj ten idealizm trochę przysłania tamte wrażenia. Ale ogólnie dobrze wspominam ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja również uważam, że film przebił książkę w tym przypadku. Oglądałam go ze sto razy, kocham ścieżkę dźwiękową do niego.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jeden z tych filmów, które nigdy mi się nie znudzą i za każdym razem będę przy nim płakać :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie czytałam książki, ale skoro mówisz, że jest całkiem różna od ekranizacji to może warto spróbować. Film uwielbiam i niemal za każdym razem wzrusza mnie tak samo mocno.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten film to chyba taka klasyka z gatunku filmów romantycznych, mocny wyciskacz łęz widziany pewnie przez każdą dziewczynę, a słyszałam opinie, że nawet facetom zdarza się na nim płakać!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. przymierzam się do tego filmu, ale najpierw chcę przeczytać książkę i cieszę się, że ekranizacja się tak różni - mimo faktu, iż bohaterzy są tak podobni i dobrze dobrani;) zdecydowanie zachęcająca recenzja;))

    OdpowiedzUsuń
  19. Oglądałam kilka razy, wiele łez zostało wyciśniętych:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Oglądałam kilka razy i za każdym razem z moich oczu płynęły łzy... Też uważam, że w tym przypadku film przebił książkę. Więcej emocji płynęło z niego, niż z książki. Ta historia jest wzruszająca... "Now is good" też jest bardzo wzruszającym filmem - polecam!

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  21. "Szkoła uczuć" to jeden z moich ulubionych filmów. Zgadzam się z każdym napisanym przez Ciebie słowem. Dodałabym może jedynie że na odbiór filmu wpływ ma też piękna ściezka dźwiękowa.

    OdpowiedzUsuń
  22. Książki nie czytałam, a film oglądałam już dość dawno - nie porwał mnie wtedy jakoś szczególnie, podobał mi się, ale nie szalałam na jego punkcie tak, jak niektóre koleżanki. Czasem wolę, jeśli film i książka nieco się różnią - zwłaszcza jeśli obie formy są genialne, jak np. w przypadku mojego ukochanego "Prestiżu"

    OdpowiedzUsuń
  23. uwielbiam ten film, wzruszający, a rzadko się u mnie zdarza by łezka mi poleciała podczas filmu, a tu się tak stało.
    tak film lepszy od książki, ale i tak stwierdzam, ze wole ksiązkę, jest bardziej bliższa rzeczywistości niz film
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja. Słowa nie zawsze chcą płynąć tak, jakbym sobie tego życzyła, ale blokadę łatwiej przełamać wiedząc, że ktoś po drugiej stronie ekranu przeczyta tych kilka zdań.

Staram się odwiedzać blogi komentujących, jednak wybaczcie, jeśli zdarzy mi się nie zajrzeć do Was. Będę nadrabiać moje zaległości - nie krępujcie się zatem linkować do siebie :)