Tytuł: Szkoła
uczuć
Oryginalny tytuł: A walk to remember
Reżyseria: Adam Shankman
Scenariusz: Karen Janszen
Czas trwania: 106 min.
Premiera: 28.06.2002 (Polska) 23.01.2002
(świat)
Obsada:
Mandy Moore - Jamie Sullivan
Shane West - Landon Carter
Peter Coyote - Wielebny Sullivan
Daryl Hannah - Cynthia Carter
Landon to najpopularniejszy
chłopak w szkole. Razem z paczką przyjaciół robią tragiczny w skutkach dowcip,
za co zostaje zwerbowany do przedstawienia. Jest zmuszony poprosić o pomoc
Jamie, córkę pastora, dziewczynę, która mimo pozytywnego nastawienia do świata
jest wyśmiewana przez rówieśników. Chłopak pod jej wpływem zmienia się, ale
okazuje się, że Jamie ma swoją tajemnicę, która może wpłynąć na ich dalsze
życie.
Jakiś czas temu czytałam "Jesienną miłość" pana Sparksa. Zachciało mi się od razu obejrzeć film, więc zdecydowałam się odświeżyć sobie
pamięć. Tak więc przygotowałam sobie pełną paczkę chusteczek i zasiadłam do
oglądania.
Pierwsze, co rzuca się w
oczy, to fakt, że ekranizacja jest prawie w 100% różna od książki. Co prawda
nie znoszę tego, aczkolwiek w tym wypadku jestem zmuszona by zrobić wyjątek.
Książka była stosunkowo krótka i nie działo się tam nic ponad to, co
najważniejsze. W filmie dodano trochę wątków, co nieco zostało zmienione, ale
główny zamysł pozostał. Z bólem serca muszę przyznać, że tym razem to film
przebił książkę. Akcja była ciekawsza, było więcej wątków, jak na przykład
budowanie teleskopu czy chociażby sam początek - przyczyna tego, przez co
dwójka głównych bohaterów się poznała.
Aktorzy zostali dobrani
bardzo dobrze, a zagrali wręcz świetnie. Jeśli chodzi o bohaterów, to zostali
wykreowani właściwie tak, jak w książce, czyli główny zamysł pozostał - wielki
plus. Myślę, że nikt nie zagrałby lepiej w tym filmie, niż ci, którzy zostali
wybrani.
Nie było żadnych
"nowatorskich" metod filmowania, ale mimo to film został bardzo
dobrze nakręcony. Czasem prostota jest najlepsza, szczególnie w takich filmach.
Jeśli chodzi o zużycie
chusteczek... Nie przeleciało pół filmu, a już byłam cała zasmarkana...
Płakałam jeszcze zanim Jamie powiedziała, że jest chora, potem to już było
tylko gorzej (lub lepiej, zależy jak na to patrzeć). Na książce uroniłam jedną
czy dwie łzy i tyle. Za to film tak mi grał na emocjach, że paczka chusteczek
skończyła mi się zanim film się skończył.
Tematyka, może być nieco
banalna - chcecie wyciskacz łez? Dajmy chorego i wielką miłość. Może trochę tak
jest, ale naprawdę, oglądając ten film zupełnie się o tym nie myśli. Mam jedno
zastrzeżenie, no, może nie zastrzeżenie, ale malutką uwagę, która tyczy się i
książki i filmu. Mianowicie, wydawało mi się, że mimo tej tragedii, jaką jest
choroba, całość była taka idealna. Idealna miłość, idealna córka, idealna
przemiana. Trochę to według mnie nierealistyczne, ale to może dlatego, że (na
szczęście) nie spotkałam się z takim przypadkiem w prawdziwym życiu.
Uważam, że film jest bardzo
dobry, zdecydowanie wart obejrzenia. Co prawda wrażliwi będą płakać jak bobry,
może i ci twardsi też się rozkleją, ale wierzcie mi - warto czasem popłakać.
Film mi się bardzo podobał. Nie obeszło się bez łez. :)
OdpowiedzUsuńPłakałam na nim bardzo, naprawdę wzruszająca historia. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Klasyczny wyciskacz łez... Sama beczę na nim jak głupia... <3
OdpowiedzUsuńjak dla mnie film taki średni. nie pamiętam, czy płakałam i w ogóle z niego za dużo nie pamiętam. nie zrobił na mnie zbyt wielkiego wrażenia, wg mnie raczej przeciętniak. ale każdy ma swoje gusta :)
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam, a film bardzo lubię. Przede wszystkim ze względu na Shane Westa. <3
OdpowiedzUsuńOglądałam go dawno temu i również płakałam. Tak to już jest z ekranizacjami książek Sparksa :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKocham ten film! Jeden z moich ulubionych! Zawsze z chęcią do niego wracam.
OdpowiedzUsuńWidziałam i to ie raz. Choć nie płakałam na nim to mam do niego wielki sentyment
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ten film, ,,Pamiętnik" na podstawie powieści Sparksa też jest świetny:)
OdpowiedzUsuńOglądałam chyba kawałek 'Szkoły uczuć 2', nie za bardzo mi się spodobał, ale w wolnejchwili obejrze pierwszą część.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobał, z chęcią obejrzę go jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńWzruszająca historia..
OdpowiedzUsuń"Szkołę uczuć" oglądałam kilkukrotnie i dalej mogę to robić. :) Piękny, wzruszający film.
OdpowiedzUsuńNo, to muszę obejrzeć :)
OdpowiedzUsuńU mnie łez nie było, ale oglądałam na pewno więcej niż raz. Wtedy chyba była to dla mnie bardziej poruszająca historia, dzisiaj ten idealizm trochę przysłania tamte wrażenia. Ale ogólnie dobrze wspominam ;)
OdpowiedzUsuńJa również uważam, że film przebił książkę w tym przypadku. Oglądałam go ze sto razy, kocham ścieżkę dźwiękową do niego.
OdpowiedzUsuńCo się upłakałam to moje :D
OdpowiedzUsuńJeden z tych filmów, które nigdy mi się nie znudzą i za każdym razem będę przy nim płakać :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam książki, ale skoro mówisz, że jest całkiem różna od ekranizacji to może warto spróbować. Film uwielbiam i niemal za każdym razem wzrusza mnie tak samo mocno.
OdpowiedzUsuńTen film to chyba taka klasyka z gatunku filmów romantycznych, mocny wyciskacz łęz widziany pewnie przez każdą dziewczynę, a słyszałam opinie, że nawet facetom zdarza się na nim płakać!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
przymierzam się do tego filmu, ale najpierw chcę przeczytać książkę i cieszę się, że ekranizacja się tak różni - mimo faktu, iż bohaterzy są tak podobni i dobrze dobrani;) zdecydowanie zachęcająca recenzja;))
OdpowiedzUsuńOglądałam kilka razy, wiele łez zostało wyciśniętych:)
OdpowiedzUsuńOglądałam kilka razy i za każdym razem z moich oczu płynęły łzy... Też uważam, że w tym przypadku film przebił książkę. Więcej emocji płynęło z niego, niż z książki. Ta historia jest wzruszająca... "Now is good" też jest bardzo wzruszającym filmem - polecam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
"Szkoła uczuć" to jeden z moich ulubionych filmów. Zgadzam się z każdym napisanym przez Ciebie słowem. Dodałabym może jedynie że na odbiór filmu wpływ ma też piękna ściezka dźwiękowa.
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam, a film oglądałam już dość dawno - nie porwał mnie wtedy jakoś szczególnie, podobał mi się, ale nie szalałam na jego punkcie tak, jak niektóre koleżanki. Czasem wolę, jeśli film i książka nieco się różnią - zwłaszcza jeśli obie formy są genialne, jak np. w przypadku mojego ukochanego "Prestiżu"
OdpowiedzUsuńuwielbiam ten film, wzruszający, a rzadko się u mnie zdarza by łezka mi poleciała podczas filmu, a tu się tak stało.
OdpowiedzUsuńtak film lepszy od książki, ale i tak stwierdzam, ze wole ksiązkę, jest bardziej bliższa rzeczywistości niz film
Pozdrawiam