Pierwsza książka (!) w tym miesiącu skończona. Oczywiście, jest to lekturka, a jakże! Październik upływa mi pod znakiem Słowackiego, więc w repertuarze nie mogło zabraknąć "Kordiana". Tym razem nie obejdzie się bez choć jednego spoilerka, także będzie on zaznaczony *gwiazdkami* :)
Cóż ja mogę o tym całym "Kordianie" powiedzieć..? Z pewnością, że, moim skromnym zdaniem, nie
dorównuje on dziełom naszego największego wieszcza (#TeamMickiewicz 4eva :P), aczkolwiek nie jest to znowu
takie złe.
Mimo
archaicznego języka nie jest trudno zrozumieć, o co chodzi. Idea stworzenia
dzieła również jest dość jasna. Tych moich 130 stron przeczytałam w jeden
wieczór - można się wciągnąć w tę historię. Jednak pomimo tego wszystkiego
jednego nie mogę zrozumieć. DLACZEGO GŁÓWNY BOHATER TO TAKA C...IAPA?
Oczywiście, nie patrzę na niego przez pryzmat prawdziwego życia, a przez pryzmat idei
romantycznych i innych dzieł. *No bo próbę samobójczą rozumiem - romantyzm, ok.
Ale nie potrafić tego doprowadzić do końca może tylko Kordian... Jednak uznajmy
że rozumiem, w końcu bez niego nie byłoby dramatu. Dalej... Zakrada się do
cara. Już prawie go ma a tu... mdleje pod drzwiami... NO PROSZĘ WAS!* Czy
on nic nie potrafi doprowadzić do końca..?
Co lubiłam
robić podczas czytania, to wyłapywać momenty polemiki z Mickiewiczem - gdy wiedziałam, czego szukać dało się parę rzeczy wyłapać. I tak się
zastanawiam... Według Słowackiego, Mickiewicz "usypia naród" ideą
mesjanizmu... Czy więc bohater, którego przedstawił nam Juliusz jest lepszy?
Mnie osobiście wizja takiej nieporadności by odstraszyła od zrywów. Ale to
tylko ja.
Żeby nie było, że tylko narzekam. Język to bajka, choćby dla niego warto przeczytać tę lekturę. Całość jest przyjemna w odbiorze, jeśli tak można powiedzieć. Co jeszcze? Zakończenie. Bo ja pokochałam, tak troszkę "Kordiana" (choć #KonradLove 4eva xD). Przez koniec właśnie. Bo to koniec, który może zniszczyć, którym człowiek się zadręcza i marzy, by wydrzeć z grobu Słowackiemu kolejne dwa tomy dramatu.
Ups? Czyżby dzisiejszy post był zbyt luźny..? :) Mam nadzieję, że nie.
chyba jestem w Słowacki team, bo wolałam Kordiana niż Pana Tadeusza... i wcale nie dlatego, że jest krótszy. czytało się przyjemniej i nie omijałam fragmentów jak w dziele Mickiewicza. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńA ja jestem od początku i raczej już do końca pozostanę w teamie Mickiewicza :D
UsuńWedług mnie to jakim był geniuszem jest nie do podważenia :D
Ta lektura jeszcze przede mną, jednak mam nadzieję, że mnie również wciągnie ;)
OdpowiedzUsuńWcale nie luźny, a bardzo przyjemny - piszesz o szkolnej lekturze bardzo fajnie, chociaż ja jej tak miło nie wspominam :P
OdpowiedzUsuńPodobała mi się ta lektura ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://coraciemnosci.blogspot.com/
Miałam problem z tym dziełem w liceum. Może kiedyś jeszcze wrócę do tej książki.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam, ale pewnie niedługo będę miała okazję :) Ciekawa jestem, czy mi się spodoba /Claudie
OdpowiedzUsuńJestem bardziej team Słowacki, ale to nie znaczy, że nie podziwiam również Mickiewicza za całokształt jego twórczości :3 Jak dla mnie Kordian miał zacniejsze i logiczniejsze zachowania niż Konrad z Dziadów, bo chciał działać z innymi, a nie jak Konrad samolub - uważał się za nie wiadomo kogo. Poza tym popieram aktywną chęć działania do zjednoczenia narodu propagowaną przez Słowackiego ^^
OdpowiedzUsuńNie dla mnie ;(
OdpowiedzUsuńCzytałam Kordiana bardzo dawno temu, ale planuję jeszcze raz do niej sięgnąć i ją sobie odświeżyć ;)
OdpowiedzUsuńNie był zbyt luźny, czytało się naprawdę super :)
OdpowiedzUsuńTaaak, ja omawiałam nawet tą polemikę z Mickiewiczem na polskim... I zgadzam się, że Kordian był strasznie nieporadny no.... :D
Czytałam Kordiana 2 razy, raz w liceum, raz na studiach i przyznam szczerze, że średnio pamiętam fabułę. Jak większość dzieł romantyków migiem wyleciała z mojej świadomości.
OdpowiedzUsuń