czwartek, 6 marca 2014

Gdzie byłam gdy mnie nie było? - relacja z wycieczki na Sycylię

  Pod postem ze stosikiem było pytanie o relację z pobytu na Sycylii. Nie wiedziałam, czy ktokolwiek byłby zainteresowany, ale skoro tak, to zdecydowałam się napisać mini - relację.

  Jak może wiecie, a może nie, wyjazd był zorganizowany w ramach projektu COMENIUS. W sumie było około dwudziestu przedstawicieli pięciu państw - bez nauczycieli i Włochów (gospodarzy). Z Polski wyruszyło nas trzech. Mieszkaliśmy u rodzin uczniów ze szkoły partnerskiej w Syrakuzach. Miasto, mmm... Przepiękne, stare, klimatyczne.

  Pierwszy dzień pobytu był najgorszy - czekały nas prezentacje dotyczące jedzenia, tematu przewodniego przypadającego akurat na Włochy. Nie znoszę publicznych wystąpień, ale wyuczyłam się swojego tekstu, więc stres był opanowany. Do czasu gdy jeden z moich współtowarzyszy się rozchorował i na mnie przypadła jego część przemowy... Stres rozładowały za to występy uczniów prezentujących narodowe tańce i śpiewy włoskie/sycylijskie.


Wszyscy uczestnicy projektu, gospodarze podczas występów (i nas niektórych zaciągnęli :))



  Drugiego dnia zaczęło się chodzenie. Zwiedziliśmy Ortigię, piękną wyspę pełną zabytków. Niestety nie znam nazw większości z nich - z niewiadomych powodów większość informacji podawana była po włosku... Mimo to wspomnienia i zdjęcia zostają :) Spotkaliśmy się też z kilkoma radnymi miasta. Pochwalę się jeszcze, że wieczorem rozniosłam wszystkich w kręgle, choć zwracam honor koledze - szedł ze mną łeb w łeb.

Stary kościółek - górny lewy róg, makieta sanktuarium - poniżej,  fontanna Diany (zdjęcie nieciekawe...) po prawej, a pozostałe...? Za Chiny nie wiem, ale było ładnie...
  Niedziela upłynęła na zwiedzaniu sanktuarium Matki Boskiej Płaczącej, robieniu zdjęć z "rodziną zastępczą" i spacerku po pobliskich plażach - a kilka ich było. Oberwałam kilka razy suchymi gąbkami z brzegu, ale cóż... :) Wspomnieć bym chciała, że niemal co wieczór spotykaliśmy się z rodziną kolegi. Eh... Jak fajnie się uczyło Włochów brzydkich słówek... :D

Źródło Aretuzy - jedyne miejsce poza Egiptem, gdzie naturalnie rośnie papirus - pierwsze zdjęcie. Zerk na morze z Ortigii (pionowe zdj). Morze w Marzamemi na pozostałych.
  W poniedziałek odwiedziliśmy farmę pomidorów - pozbyli się dzięki nam chyba połowy zbiorów, pyszne były, prosto z krzaczka! Miałam możliwość spróbować m.in. krewetek i kalmara - ale nie przemogłam się... Odbyła się też wycieczka do Noto, po której nie umiałam ustać na nogach ze zmęczenia, ale warto było! Zwiedziliśmy m.in. kilka kościołów, pałac księcia Noto, teatr i wiele więcej.

Po kolei: Marzamemi, teatr Tiny di Lorenzo, kościółek/zamek/pałac? na najbardziej wysuniętym na południe fragmencie Europy, budynek z oknami zazdrości i najlepsze - POMIDORKI!!!

  Ostatni dzień = warsztaty żywnościowe, które polegały na tym, że chodziliśmy po klasach i kosztowaliśmy włoskich specjałów, np. w jednej klasie było wszystko cytrynowe, w innej pierniczki, w kolejnej pizze itd. Uczniowie odegrali "La Orestedię" - zaskakująco dobrze im poszło, mając na uwadze fakt, iż mieli po 10-13 lat.
  Ostatnia wycieczka była najlepsza: zwiedziliśmy amfiteatr, teatr grecki i tzw. Rajski Ogród - miejsca, w których spokojnie bym mogła przebywać całymi dniami.
Wieczorem była dyskoteka pożegnalna - zdecydowana większość nas płakała w trakcie, ja przez pół nocy... Trafiła mi się naprawdę kochana rodzinka...

Po kolei: starożytny amfiteatr, teatr grecki, ucho Dionizosa oraz... jakieś stare mury :)
 






15 komentarzy:

  1. Szkoda, że nie spróbowałaś krewetek, bo są przepyszne! Ja uwielbiam!

    Zazdroszczę Ci wyjazdu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale Ci zazdroszczę :D
    Piękne zdjęcia, a wspomnienia pewnie jeszcze piękniejsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super - zazdroszczę Ci ;)
    Cudowne fotki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę, zazdroszczę ci. Po zdjęciach i opisie mogę stwierdzić, że było na prawdę fajnie. Dobrze, że nikt nie może nam odebrać wspomnień.^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja przyjaciółka jedzie w kwietniu do Neapolu na Comeniusa :) Zazdroszczę Wam obu

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne zdjęcia. Pozazdrościć tylko takiego wyjazdu!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ależ Ci zazdroszczę!! Sama bym się wybrała na taką farmę pomidorów :D (uwielbiam!) oprócz zwiedzania zabytków, rzecz jasna ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozstanie zawsze są trudne, ale zdjęcia i widoki piękne.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja tam na owoce morza bym się skusiła :-) Muszą tam być przepyszne!
    Lubię takie pomidorki, nie dziwię się Wam, że zniknęła połowa zbiorów, jak tylko się pojawiliście :D
    Zaskoczył mnie papirus - nie wiedziałam, że tak wygląda :)
    Kurczę, ale bym się wybrała na jakaś wycieczkę...

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozumiem ten ból odjeżdżania z takiego cudownego miejsca, od kochanej host (my tak zawsze nazywaliśmy ze znajomymi :D) rodziny. Wyjazd cudowny i zdjęcia piękne :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Aż mi się zrobiło cieplej dzięki tym zdjęciom.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie no, taki wyjazd fajna sprawa ^^
    Podoba mi się, że tyle rzeczy wiązało się tam z kuchnią, albowiem kocham jeść. Smutna prawda ;)
    Cieszę się Twoim szczęściem!

    OdpowiedzUsuń
  13. piękne zdjęcia z cudownych miejsc. Sycylia jest bardzo urokliwa - podobnie zresztą jak całe Włochy :)

    Przy okazji zapraszam Cię do mojego wyzwania autorskiego
    http://babskieczytadla.blogspot.com/p/autorskie-wyzywanie-europa-da-sie-lubic.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak widać z zdjęć Sycylia jest pięknym miastem. Zazdroszczę Ci;)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja. Słowa nie zawsze chcą płynąć tak, jakbym sobie tego życzyła, ale blokadę łatwiej przełamać wiedząc, że ktoś po drugiej stronie ekranu przeczyta tych kilka zdań.

Staram się odwiedzać blogi komentujących, jednak wybaczcie, jeśli zdarzy mi się nie zajrzeć do Was. Będę nadrabiać moje zaległości - nie krępujcie się zatem linkować do siebie :)