piątek, 20 września 2013

Filmowo #4 "Szczęściarz"

Tytuł: Szczęściarz
Oryginalny tytuł: The lucky one
Reżyseria: Scott Hicks
Scenariusz: Will Fetters, Douglas McGrath
Czas trwania: 101 min.
Premiera: 15.06.2012 (Polska) 20.04.2012 (świat)
Obsada:
Zac Efron - Logan Thibault
Taylor Schilling - Beth Clayton
Blythe Danner - Nana
Riley Thomas Stewart - Ben Clayton
Jay R. Ferguson - Keith Clayton

  Logan jest żołnierzem na misji w Iraku. Przypadkiem znajduje zdjęcie dziewczyny pośród ruin. Okazuje się, że to ratuje mu życie. To samo dzieje się kilka razy, cudem przeżywa, gdy inni giną. Po powrocie do domu poszukuje tajemniczej kobiety ze zdjęcia.



  Jak już się wzięłam za oglądanie filmów, to nie umiem przestać... Tym razem trafiło na kolejną ekranizację powieści Sparksa. Nie wiem, dlaczego się nimi torturuję - na każdej jak na razie płakałam, a mimo to je oglądam. No, ale tym razem nie było idealnie...

  Zaca Efrona znałam właściwie tylko z High School Musical. Nie wiedziałam, jak się spisze w tym filmie, i... zostałam mile zaskoczona. Może jego gra to nie był szczyt moich marzeń, aczkolwiek uważam, że mogło być o wiele gorzej. Według mnie najlepszą robotę odwalił najmłodszy z obsady - Riley T. Stewart, oraz najstarsza - Blythe Danner. Mimo, że nie byli głównymi postaciami, jakoś najbardziej ich polubiłam.
  Nie mam nic do zarzucenia żadnemu z aktorów. Choć nie było może w 100% idealnie, to dali radę.

  Mam jedną, wielką rzecz do zarzucenia: strasznie przewidywalny film. Nie doszłam jeszcze do połowy, a już miałam w głowie swój scenariusz głównych elementów, które się mogą znaleźć. I znalazły się... Jak dla mnie jest to wielką wadą tego filmu. Nic mnie nie zaskoczyło, niby zwroty akcji były, ale ja się ich domyśliłam jakiś czas wcześniej. Pod tym względem rozczarowałam się na ekranizacji. I tu pytanie do tych, co czytali książkę: czy papierowa wersja również jest tak przewidywalna? Ja już tego pewnie nie stwierdzę, gdyż jak zwykle łatwiej mi było zdobyć film niż książkę, ale nie wiem, czy warto ją czytać.

  Mimo przewidywalności nie sposób było się oderwać od ekranu. Oprócz tego schematu, który sobie nakreśliłam w głowie, pojawiło się dużo wątków dodatkowych, które urozmaicały film. Skoro coś jest przewidywalne, to musi być nudne? No, nie w tym przypadku. Bardzo przyjemnie się oglądało. Oprócz tego znowu poszło kilka chusteczek, tym razem mniej, niż na poprzednim filmie Sparksa, ale zawsze.

  Film może nie był arcydziełem, jak widać mam trochę zastrzeżeń, aczkolwiek mimo wszystko zachęcam do obejrzenia. Myślę, że nie będziecie żałować. Ja nie żałuję ani trochę. No, chyba że tego, że nie przeczytałam najpierw książki.


21 komentarzy:

  1. Nie umiem sobie przypomnieć, czy przypadkiem nie oglądałam już tego filmu - tak mi coś "świta" :) a książkę mam właśnie wypożyczoną z biblioteki, czeka grzecznie w kolejce:) pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądałam i potwierdzam, przewidywalne, ale nie można oderwać się od obejrzenia całości.

    OdpowiedzUsuń
  3. Może obejrzę kiedyś przy okazji, ale preferuję generalnie inne filmy :3

    OdpowiedzUsuń
  4. I film, i książkę mam w planach :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Film widnieje na mojej liście ;D tak samo jak książka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam już książkę, dlatego jakoś mimo, że planuję to bez jakiegos specjalnego entuzjazmu oglądnięcie tego filmu ;)
    Już tak mam, że jeśli przeczytam jakąś dobra książkę to już ją zapamiętam, a oglądanie filmu nawet po roku czy dwóch odbiera mi tylko mój smaczek, bo miałam własne wyobrażenie na temat tego co i jak się tam działo ;)
    Tak więc może się skuszę, a może jeszcze zobaczę :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Książki, ani filmu nie widziałam, nie czytałam, ale najpierw książka potem może film ): Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Być może przeczytam tę książkę, a film? zaraz po niej obejrze :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Film świetny, a książka jeszcze lepsza!:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak na razie nie czytałam żadnej książki Sparksa. Ekranizacji też nie oglądałam (można powiedzieć, że to tak na wypadek jakbym w końcu dorwała którąś z książek). ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Najpierw wolę przeczytać książki Sparksa, potem będę się zabierać za ich kontynuację, aktora nie za bardzo lubię, ale może się do filmu kiedyś przekonam. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak już to książka najpierw. Aczkolwiek na razie nie mam na nią ochoty :)

    OdpowiedzUsuń
  13. już tyle razy próbowałam podchodzić do tego filmu, chyba teraz się już zbiorę w sobie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak mi się wydawało, że jest książka:) Najpierw powieść, później ekranizacja;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ajajaj, taki wyciskacz łez to dla mnie zbyt duża tortura. Ale podoba mi się że nie starasz się ukryć własnych uczuć w trakcie recenzowania, opinia musi być subiektywna :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Mam podobne odczucia jeśli chodzi o ten film :) Znacznie bardziej podobała mi się "Bezpieczna przystań" Polecam! :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Mi bardzo się podobał, nie jest jakiś wybitny, ale ja tam lubię w te ponure jesienne wieczory pooglądać sobie takie romansidła ;d

    OdpowiedzUsuń
  18. Książkę dostałam na święta, ale pierwszy obejrzałam film, teraz czas na książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie oglądałam tego filmu i chociaż czytałam już jego recenzję, znowu mnie zaskoczyło, że na plakacie Zac Efron nie wygląda jak Zac Efron :P
    Pomysł na fabułę całkiem ciekawy, chociaż rzeczywiście wydaje się być dość przewidywalnie

    OdpowiedzUsuń
  20. chociaż już nie pamiętam go dokładnie, wiem że miło spędziłam przy nim czas, chyba nawet uroniłam jakąś łzę:))

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja. Słowa nie zawsze chcą płynąć tak, jakbym sobie tego życzyła, ale blokadę łatwiej przełamać wiedząc, że ktoś po drugiej stronie ekranu przeczyta tych kilka zdań.

Staram się odwiedzać blogi komentujących, jednak wybaczcie, jeśli zdarzy mi się nie zajrzeć do Was. Będę nadrabiać moje zaległości - nie krępujcie się zatem linkować do siebie :)