poniedziałek, 13 stycznia 2014

Recenzja #86 "Wołanie miłości"

Tytuł: Wołanie miłości
Oryginalny tytuł: Love, come to me
Seria: -
Autor: Lisa Kleypas
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 398
Wysokość: 2.6 cm
Był jej najbardziej skandaliczną tajemnicą...
Heath Rayne, uroczy południowiec, wyczekiwał na okazję poznania Lucindy Caldwell, ale nawet mu się nie śniło, że gdy to nastąpi, ta pełna życia piękność znajdzie się w dramatycznym położeniu, uratował ją bowiem z lodowatej rzeki. Kiedy Lucinda otwiera oczy, ze zdumieniem stwierdza, że jest w objęciach przystojnego nieznajomego o bardzo niebezpiecznej reputacji – mężczyzny, z którym nie powinna mieć żadnych kontaktów, gdyż zabraniają jej tego reguły społeczne i jej własne ostrożne serce. Ale przypadkowe spotkanie roznieca w niej nieodparte pragnienie, które może skończyć się tylko kłopotami. Przecież Lucinda jest zaręczona z człowiekiem bogatym i zajmującym wysoką pozycję w elitach stanu Massachusetts, dlatego nawet cień skandalu mógłby ją zrujnować.

Była wszystkim, czego kiedykolwiek pragnął...
Pomimo usilnych starań Lucindy, by stłumić uczucia do czarującego awanturnika, Heath stanowi dla niej pokusę, której nie może się oprzeć. Pewnego letniego popołudnia ich wzajemna fascynacja wybucha gorącym płomieniem. Jedynym wyjściem jest małżeństwo z mężczyzną, którego Lucinda pragnie, ale prawie nie zna – z mężczyzną, którego tajemnice zagrażają szansie na miłość potężniejszą i bardziej namiętną, niż mogłaby sobie wymarzyć...

-lubimyczytac.pl

  Lisa Kleypas urodziła się w 1964 roku. Jest jedną z najlepiej sprzedających się amerykańskich autorek romansów współczesnych oraz romantycznych. Zadebiutowała w roku 1987 z powieścią "Where passion leads". 

  Po romanse raczej nie sięgam, ten był jednym z pierwszych, a zdecydowałam się na niego tylko dlatego, że na lekcji się nudziłam, a to była jedyna książka, którą mogłam od kogoś pożyczyć. Na początku myślałam, że mi się nie spodoba, ale po kilku pierwszych stronach chciałam czytać dalej. Dlaczego? Sama się zastanawiam. 

  Początek naprawdę mi się spodobał. Akcja działa się tuż po zakończeniu wojny secesyjnej, a więc w XIX wieku, który uwielbiam.
Jako że to romans, to zdecydowana większość akcji opierała się właśnie na uczuciu głównych bohaterów. Nie było momentów, w których mogłabym drżeć o nich, nie działo się nic szczególnego. Najwięcej dramatyzmu dodawały sprzeczki pary, które nawiasem mówiąc momentami wydawały mi się nieco naciągane, a także historia Heatha, która stopniowo była ujawniana. Mimo to książkę pochłonęłam w szybkim tempie, nie mogłam jej odłożyć na dłuższą chwilę. 
  Wspomnieć muszę jeszcze, że przeżycia sfery intymnej były baardzo dokładnie opisane i zdarzały się dość często.

  Bohaterowie zachowują się (w większości) jak na tamte czasy przystało: dla mężczyzn ważny jest głównie honor i duma, dla kobiet natomiast dobra partia do zamążpójścia i życie towarzyskie. 
Podobała mi się kreacja głównych postaci: Lucy i Heatha, którzy nieco się wyłamywali z tych ram - on nie był tak ułożony, jak powinien, a ona była inteligentna i nie ukrywała tego. Bohaterowie ci wydawali się być dla siebie jak ogień i woda, a jednak pasowali w pewien sposób do siebie. 

  Styl pani Kleypas sprawiał, że książkę czytało się lekko, także pochłonęłam ją niemal jednym tchem. Język, mimo, iż archaiczny nie był, to przywodził na myśl właśnie tamte czasy. 

  Książkę mogę polecić tym, co szukają niezobowiązującej, lekkiej lektury w realiach XIX wiecznych Stanów Zjednoczonych. Moja ocena to 6.5/10



 ___________________________________________________________
 Recenzja bierze udział w wyzwaniach:

+ Dziś pokazać bym Wam chciała codę z "Jeziora łabędziego"

W rolach głównych Svetlana Zakharova i Roberto Bolle.






17 komentarzy:

  1. Uwielbiam takie powieści. Twoja recenzja mnie z resztą jeszcze bardziej zdominowała! :3
    Na pewno sięgnę po nią :)

    Okładka jest taka zmysłowa.. podoba mi się! :) Jestem zachwycona tą książką i chcę ją jak najszybciej przeczytać :) Dzięki za taki post. Teraz wiem o niej dużo więcej ;)

    Pozdrawiam
    Natalia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej nie dla mnie. :c

    http://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Może nie dla mnie, ale mam komu ją polecić :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaka szałowa okładka!! O.o
    Jednak i tak po nią nie sięgnę...
    Coś mnie nie przekonuje, a w dodatku twoja ocena również nie jest najwyższa.
    Nie, dziękuję. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawią mnie kreacje głównych bohaterów. Ciekawa lektura.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wątki miłosne lubię,ale książki z kategorii romans już nie za bardzo. Może kiedyś się skuszę tylko ze względu na czasy i miejsce.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam od czasu do czasu takie lekkie pozycje.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakoś nie mogę się prekonać do takich okładek. Jak na razie książkę sobie odpuszczam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. W sumie chyba wolę trochę inne książki. Mimo iż lubię romanse, to ten wydaje mi się taki oklepany... nie wiem właściwie czemu.

    OdpowiedzUsuń
  10. jak ją spotkam to pewnie sięgnę bo to coś dla mnie. I do tego okładka mi się podoba, uwielbiam ten kolor

    OdpowiedzUsuń
  11. Raczej nie sięgam po podobne książki, więc wątpię bym i po tę sięgnęła.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardziej mnie zainteresował filmik ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. Romanse to raczej nie dla mnie, ale balet mi się podoba :>

    B.

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedyś miałam taki czas, że tak to ujmę "romansowy" i wtedy sięgałam po takie książki. Było ich wówczas sporo i po pewnym czasie jakoś mi się przejadły ;) więc chyba tym razem to nie tytuł dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie przepadam za romansami, więc pewnie nie sięgnę po tę książkę. Jednak wiem, że czasem takie historie potrafią wciągnąć :) Po kilku godzinach przerzucamy ostatnią stronę, ale szybkość czytania nie zawsze przekłada się na jakość.

    OdpowiedzUsuń
  16. Czytałam inną powieść tej autorki i szalenie mi się podobała, dlatego teraz mogę w ciemno sięgać po inne jej dzieła bo wiem, że akurat przypadną mi do gustu, także powyższą pozycje będę miała na uwadze.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja. Słowa nie zawsze chcą płynąć tak, jakbym sobie tego życzyła, ale blokadę łatwiej przełamać wiedząc, że ktoś po drugiej stronie ekranu przeczyta tych kilka zdań.

Staram się odwiedzać blogi komentujących, jednak wybaczcie, jeśli zdarzy mi się nie zajrzeć do Was. Będę nadrabiać moje zaległości - nie krępujcie się zatem linkować do siebie :)