czwartek, 24 kwietnia 2014

Filmowo #11 "Niezgodna"

Tytuł: Niezgodna
Oryginalny tytuł: Divergent 
Reżyseria: Neil Burger
Scenariusz: Evan Daugherty, Vanessa Taylor 
Czas trwania: 143 min
Obsada: 
Shailene Woodley - Beatrice Prior
Theo James - Cztery
Jai Courtney - Eric















  Społeczeństwo zostało podzielone na pięć frakcji. Każdy obywatel musi dołączyć do jednej z nich, z którą się identyfikuje, jeśli chce żyć w miarę spokojnie. Problemy i zagrożenie życia pojawia się wtedy, gdy ktoś czuje, że może należeć do każdej z frakcji. Taką właśnie osobą jest Tris. Dziewczyna musi za wszelką cenę ukrywać to, kim jest naprawdę, jeśli chce nadal żyć w miarę spokojnie... o ile można tak powiedzieć o życiu w jej frakcji.

  Mimo iż książka nie do końca spełniła moje oczekiwania, obejrzałam film. Mam po nim mieszane uczucia. Może więc zacznę od minusów. 

  Po pierwsze: bardzo nie lubię tego, gdy jest walka, dużo tarzania się w kurzu, wysiłku fizycznego, a bohaterowie wychodzą z tego, nie dość że szczęśliwym trafem cało, to jeszcze bez żadnego zadrapania, rozdarcia na ubraniu, czy nawet pyłku czy potu na twarzy. Niestety, w tym filmie z czymś takim się spotkałam. Zastanawiające jest również to, że uciekający w deszczu pocisków bohater umyka bez żadnej rany...
  Kolejną rzeczą, jaką mogę zarzucić temu filmowi, są aktorzy. Jeśli chodzi o wygląd - w porządku, pasują. Jednak gdy przyszło im pokazać trochę uczuć... Klapa, przynajmniej w przypadku głównej bohaterki... Shailene Woodley mogę określić jako aktorkę jednej miny. Cała reszta aktorów poradziła sobie w miarę dobrze.

  No, to teraz pozytywy, bo całkiem się nie wykruszyły. Wielki plus ode mnie za to, że trzymano się dość ściśle papierowego pierwowzoru - przynajmniej z tego, co pamiętam, a przyznaję, że jakiś czas temu to było. 
  Dobrze, że nie skupiono się na tym, żeby wybuchy były jak największe i jak najefektowniejsze. Uwagę zwrócono głównie na bohaterów, a nie na popisy efektami specjalnymi.

  Podobał mi się ogół - wszystko, choć może momentami nieidealne, złożyło się w dość spójną, dobrze stworzoną całość, która pozostawiła po sobie pozytywne wrażenia. Nie wiem, co na to wpłynęło, ale po prostu nie mogę powiedzieć, że czas spędzony na oglądaniu tego filmu jest stracony. Cokolwiek to było sprawiło, że nie będę Wam odradzać wyjścia do kina. Film okazał się być dobrym na rozluźnienie, był ciekawy i wciągający. Mogę spokojnie polecić :)


11 komentarzy:

  1. Mnie jaskoś nie ciagnie ani do ksiażki, ani do filmu, nie wiem czemu, ale nie mma takiej chęci wejscia do tego świata.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na razie i tak nie mam na nic czasu, ale jeśli już wolałabym obejrzeć film, bo jeśli mi się nie spodoba to stracę mniej czasu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałabym najpierw przeczytać książkę. Taką kolejność preferuję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko ma swoje plusy i minusy :) film z chęcią by obejrzała, do książki jakoś mnie nie ciągnie, chociaż kto wie, może zmieni się to później ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Neil Burger? Biedny, pewnie miał w życiu parę sugestywnych ksywek :D
    Pozdrawia
    Bukwa
    - jak zawsze pisząca nie na temat
    PS Nawet u siebie na blogu.
    PS2 No, a co do filmu, to nie znam książki, więc raczej mnie nie pociąga. To dlatego musiałam walnąć tekst o Burgerze c:

    OdpowiedzUsuń
  6. Mi film spodobał sie bardziej niż książka, a to coś znaczy. ;) Muszę sama coś skrobnąć natemat filmu. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam książkę. Jest świetna. Jutro idę w końcu na film. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Podobnie jak Patrycji Waniek - bardziej podobał mi się film od książki ^^ Taki "fajny" sposób na rozluźnienie, czy na wyjście gdzieś z przyjaciółmi. Według mnie papierowa wersja "Niezgodnej" to kompletna klapa...
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeśli skuszę się na książkę, to zapewne obejrzę i film.

    OdpowiedzUsuń
  10. Też nie cierpię kiedy po wielkiej walce bohater wychodzi cało albo z malutką ranką na policzku... Ech, Hollywood .

    naczytane.blog.pl

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja. Słowa nie zawsze chcą płynąć tak, jakbym sobie tego życzyła, ale blokadę łatwiej przełamać wiedząc, że ktoś po drugiej stronie ekranu przeczyta tych kilka zdań.

Staram się odwiedzać blogi komentujących, jednak wybaczcie, jeśli zdarzy mi się nie zajrzeć do Was. Będę nadrabiać moje zaległości - nie krępujcie się zatem linkować do siebie :)