sobota, 16 listopada 2013

Recenzja #75 "Elyria. Polowanie na czarownice"

Tytuł: Elyria. Polowanie na czarownice
Oryginalny tytuł: Elyria – Im Visier der Hexenjäge
Autor: Brigitte Melzer
Wydawnictwo: Świat Książki
Ilość stron: 320

Elyrię, osiemnastoletnią córkę przywódcy trupy komediantów, oskarżono o uprawianie czarów. Gdy jej tropem ruszają budzący powszechną grozę Łowcy Czarownic, los wiąże ją z Ardanem, kapitanem Królewskich Wilków. Ardan nieświadomie przekazuje jej swą magiczną moc, nad którą nastolatka nie potrafi zapanować. W trakcie ucieczki oboje dowiadują się o prastarym pergaminie z przepowiednią o dziewczynie, która zniszczy demona - Czarnego Króla - i wybawi świat lub pogrąży go w wiecznej ciemności. Czy to Elyria jest Świetlistym Naczyniem, dziewczyną o złotych oczach z proroctwa?
- z okładki

  Eh... Ostatnio (jak już pewnie wiecie) ciężko mi trafić na książkę, która by mnie zadowoliła. Także z całego serca dziękuję osobie, która pożyczyła mi tę tu, bo przerwała ona pasmo nudnawych, kiepskawych pozycji. Ta książka nie tylko okładkę ma świetną (na nią to bym mogła się patrzeć cały czas... :)), treść również okazała się zadowalająca, a nawet więcej!

  Już po pierwszych stronach pomyślałam, że to może być bardzo klimatyczna powieść. Nie myliłam się. Przez całą książkę czułam się, jakbym znalazła się nagle w średniowiecznym mieście. Już za sam ten fakt pozycja wiele zyskała w moich oczach, ale mogła jeszcze wiele stracić. Okazało się, że jednak do samego końca trzymała fason - wartka akcja, ciągle nowe problemy, niebezpieczeństwa, humorki bohaterów (nie, nie typu kocham cie, ty mnie nie i tak w kółko!). Od tego po prostu nie można się było oderwać! Nie umiem tego do końca ująć słowami, ale tu znalazłam to, czego najbardziej mi brakuje w większości książek. Cały czas czułam napięcie, nie potrafiłam się oderwać od wydarzeń, które zostały opisane. Dodatkowo ta historia, nawet jeśli została umiejscowiona w całkowicie fikcyjnym świecie, w pewnym sensie ukazuje ciemniejsze oblicze średniowiecza czyli coś, co bardzo mnie interesuje tak poza książkami.  
Nie mam pojęcia, jak ubrać w słowa to, co mnie tak ujęło w tej powieści. To jest ujęte w książce i żeby to zrozumieć trzeba ją przeczytać.
  Powiem szczerze, że domyśliłam się zakończenia i to zaskakująco trafnie. Jednak było to już naprawdę na ostatnich stronach, a wszystko inne, to, co było wcześniej, zaskakiwało mnie nie raz.   

  Na początku Elyria przedstawiła się jako bohaterka, dla mnie, idealna. Nic przerysowanego, wypadała całkiem naturalnie. Z czasem stawała się nieco bardziej bezradną, słabszą postacią, i gdyby nie okoliczności pewnie denerwowałoby mnie to w trakcie czytania. Jednak nawet jak już się zmieniła, to nie została ona irytującą osóbką, która lubi się nad sobą użalać. Jakoś udało się połączyć silną ze słabą, choć brzmi to nieco abstrakcyjnie.
  Męskich postaci było o wiele więcej, niż żeńskich. Jak się zastanowić, to kobiety wystąpiły chyba tylko dwie... No, ale nie o tym chciałam. "Ci dobrzy" mężczyźni przyjmowali postawę idealnego rycerza. To jest to, co odrobinkę mnie denerwowało, choć nie aż tak, by odebrało mi przyjemność z czytania. Poza tym maleńkim szkopułem uważam, że i dobre i złe charaktery zostały bardzo dobrze wykreowane, każdy, kto się liczył w powieści miał zarysowaną przeszłość na tyle, byśmy wiedzieli, czym motywuje swoje działania, bądź co takiego przeżył. 

  Powieść nie jest napisana językiem archaicznym, a cały czas miałam wrażenie, jakby jednak była. Od samego początku poznać można, że autorka ma lekkie pióro. To jest lektura, którą pochłania się w mgnieniu oka i chce się więcej. Oceniam na 9/10



_____________________________________________________________

Liczę, że pamiętacie o rozdaniu? :) Jeśli się jeszcze nie zgłosiliście - zapraszam:

14 komentarzy:

  1. Ładnie, ładnie i ocenka zachęca. Jeszcze żeby w łapki wpadło... oj to bym się cieszyła :3
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Po Twojej recenzji chętnie przeczytałabym, mimo że akcja dzieje się w średniowieczu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No co ty! Aż 9? to muszę przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam takie książki. W tym klimacie bardzo podobała mi się ,,Córka kata". Tą też bym chciała przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam ją niedawno i totalnie mi się nie podobała :) Wydała mi się mdła i nieco rozegzaltowana, choć pewnie gdybym była mlodsza spodoabałaby mi się bardziej. Przywiodła mi na myśl Jesienne ognie Walerii Komarowej, które w moim odczuciu są dużo lepsze- wywarły na mnie na tyle sline wrażenie, że wciąż pamiętam, jakie emocje towarzyszyły mi przy lekturze, choć czytałam ją ponad cztery lata temu a to mi się często nie zdarza.
    Ale świat jest piękny, gdy każdy ma inny gust :) Z jednym się muszę zgodzić, okładka ma w sobie coś magicznego :)
    PS. Nieco więcej na jej temat napisałam w tym poście:
    http://bachaworld.blogspot.com/2013/04/lektury-kwietnia-czesc-pierwsza.html
    jeśli masz ochotę poczytać :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie, że wreszcie ktoś Ci polecił porządną lekturę, która cię zaciekawiła. Sama z chęcią bym coś takiego przeczytała, tym bardziej, że czyta się szybko. Być może, jak trafię gdzieś na nią to ją kupię.

    OdpowiedzUsuń
  7. A co mi tam, spróbuję :-) Okładka i tytuł zachęcają, opis fabuły nieco mniej, ale przecież żeby go poznać tak naprawdę, trzeba przeczytać. A skoro piszesz, że wciąga, to i ja dam się chętnie wciągnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię książki w których widać lekkie pióro. Zachęcasz...

    OdpowiedzUsuń
  9. W sumie... nie wiem. Może kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam ten sam problem co Ty, ostatnio niewiele książek mi się podoba :( Ale Twoja recenzja tej powieści jest bardzo zachęcająca i kusi :) Jak będę miała możliwość to przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Sama nie wiem... Może? Ale i tak nie mam czasu :P
    Fajnie, nareszcie jakieś niemieckie fantasy, jakoś dotąd nie zauważyłam takowych.

    B.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeżeli kiedyś trafi w moje ręce to skuszę się przeczytam. Już sama okładka zachęca do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  13. No to miłe zaskoczenie - myślałam, że to kolejny zapychacz. Jestem zaintrygowana! ;)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja. Słowa nie zawsze chcą płynąć tak, jakbym sobie tego życzyła, ale blokadę łatwiej przełamać wiedząc, że ktoś po drugiej stronie ekranu przeczyta tych kilka zdań.

Staram się odwiedzać blogi komentujących, jednak wybaczcie, jeśli zdarzy mi się nie zajrzeć do Was. Będę nadrabiać moje zaległości - nie krępujcie się zatem linkować do siebie :)