Tytuł: Pakt złodziejki
Oryginalny tytuł: Thief's
Convenant
Seria: Przygoda postrzelonej
awanturnicy
Autor: Ari Marmell
Wydawnictwo: Fabryka słów
Ilość stron: 386
Wysokość: 2.3 cm
W jedną noc Adrienne Satti straciła w powodzi krwi wszystko, co kochała.
Od tej chwili przestała wieść normalne życie i przemieniwszy się w Złodziejkę,
przemierza świat, torując sobie drogę przy pomocy ulubionego rapiera. W ten
sposób pojmuje sprawiedliwość. Razem ze swoim bóstwem, Olgunem, próbuje
zrozumieć, co i dlaczego stało się dawno temu w jej życiu. Ceglane ściany i
drewniane płoty stanowiły granicę jej świata, pełnego zakurzonych dróg,
popękanego bruku, placów, rozklekotanych schodów i drzew. Dla kogoś w jej wieku
i jej rozmiarów miasto nie było tylko „dużym miejscem” – było wszystkim, co
znała; wszystkim, co miała znać.
- lubimyczytac.pl
Z opisu wywnioskowałam, że
pomysł na książkę jest ciekawy i może mi się spodobać. Zaciekawiło mnie bóstwo, a także miałam nadzieję, że będzie trochę momentów, przy których adrenalinka nieco mi skoczy. Jednak w trakcie
czytania uznałam, że potencjał nie został całkowicie wykorzystany. Po
skończeniu lektury mam wrażenie, że wszystkie opisane wydarzenia nie prowadziły
do żadnego rozwiązania. Nie było żadnej większej tajemnicy, żadnego celu, do
którego miałaby bohaterka dążyć. Po prostu tu ją przymknęli (ot tak sobie,
nawiasem mówiąc), tu przypadkiem uratowała komuś życie, natomiast tam kogoś
zabito. I tak przez prawie 400 stron...
Książka ma nietypową
kompozycję - każdy rozdział przenosi nas od "obecnie" do
"trzy lata wcześniej", "sześć lat wcześniej" i tak dalej.
Nie lubię takiego przeskakiwania, a w przypadku tej konkretnej książki
przeszkadzało mi w znalezieniu tego głównego wątku. Gdy już mnie
coś zainteresowało, znów pojawiał się przeskok i cała magia poszła w siną
dal...
Bohaterowie są jedną z
nielicznych rzeczy, która przypadła mi do gustu. Mimo iż ich nazwiska wyraziste
nie były (kojarzę ze trzy...), to sami bohaterowie wypadli całkiem nieźle. Nie
trzymają się schematów, co jest plusem. Polubiłam Adrienne, główną postać, za
jej pewność siebie i nieco cięty język. Również reszta nie jest zła.
Język jest nieco
dojrzalszy, niż w wielu książkach tego typu. Nie przeszkadza on w odbiorze
treści książki, dobrze się ją czyta.
Chyba najgorsze, co
może się przytrafić książce, to trafienie na nieodpowiedniego czytelnika. Zdaje
się, że właśnie to się stało tym razem. Według mnie książka zasługuje na
4/10.
__________________________________________________
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:
No nie sądzę, żeby mi się spodobała, więc sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńTe przeskoki mnie zainteresowały. Ciekawe, czy bym się nie gubiła przez nie w treści.
OdpowiedzUsuńMogłabym przeczytać ;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Hmm czyli kiepsko. Mam wrażenie, że ostatnio FS wydaje same słabe albo przeciętne książki...
OdpowiedzUsuńJa też nie lubię takiego przeskakiwania :( Ocena słaba - nie ma czym się interesować :)
OdpowiedzUsuńRaczej się nie skuszę, nie zamierzam później rzucić książki w kąt i zapomnieć o niej ..
OdpowiedzUsuńHmm... ostudziłaś mój zapał. Niecierpię retrospekcji, które nie są konieczne, do tego przypadkowość zdarzeń i przewidywalność treści. Szkoda, na razie odpuszczę ;)
OdpowiedzUsuńOkładka skojarzyła mi się z Czarną Wdową. Opis ksiązki mnie nie zachęcia ;/
OdpowiedzUsuńTakie przeskoki czasowe mogą być naprawdę irytujące, dlatego wolę nie ryzykować i nie czytać tej książki skoro tobie się nie podobała.
OdpowiedzUsuńTrochę się o niej naczytałam, ale od początku nie czułam, że to historia dla mnie, a po tym co piszesz wnioskuję, że nie mam czego żałować. ;)
OdpowiedzUsuń