poniedziałek, 19 czerwca 2017

#207 Powstaniemy. Czerwony niczym świt - "Czerwona królowa"

źródło
  Blogosfera, zdaje się, pokochała tę powieść. Ocena na Lubimy Czytać to potwierdza. Koleżanki zachęcały do sięgnięcia po tę książkę. I w końcu stało się - dorwałam "Czerwoną królową" i, jako że okoliczności były sprzyjające, od razu zabrałam się do lektury. 

  Mare jest Czerwona - kolor jej krwi sprawia, że dziewczyna zaliczana jest do warstwy służących. Niedługo jednak zegar wybije jej pełnoletność, a ona, poza byciem drobnym złodziejem, nie ma wyuczonego zawodu, co oznacza wyjazd na wojnę. Jedna kieszeń, do której wślizgnęła się jej ręka, odgania jednak, choć na chwilę, wiszące nad Mare widmo śmierci. Dziewczyna trafia między Srebrnych, ludzi u władzy, posiadających dodatkowe, nadprzyrodzone talenty, a przy okazji poznaje również prawdę o sobie. Prawdę, która może zostać użyta przeciwko innym Czerwonym, lub odmienić ich los. Okazuje się bowiem, że kolor krwi nie decyduje o sile drzemiącej w człowieku, a dyktatura Srebrnych ma szansę zostać obalona. Pytanie brzmi, komu można przy tym zaufać.
"Powstaniemy. Czerwoni niczym świt."

  Z jednej strony pomysł autorki bardzo przypadł mi do gustu i jego potencjał został dobrze wykorzystany. Z drugiej zaś mam gdzieś z tyłu głowy "to już było". Nie jestem w stanie podać tytułów, ale ogólny szkielet powieści, mam wrażenie, jest dość typowy. Biedna dziewczyna o przesądzonym losie, nagle jej życie się odmienia, a ona sama okazuje się być kimś wyjątkowym.
Niemniej, tak jak wspomniałam, to tylko szkielet. Autorka dobudowała do tego pomysłu porywającą fabułę, wciągający świat przedstawiony i ubarwiła go nietuzinkowymi bohaterami. Wyszło to, co musiało z takiej mieszanki - świetna powieść, z której czytelnik nie jest w stanie się wyrwać nawet po przewróceniu ostatniej strony. 

źródło
  Bohaterowie na początku wydają się być jasno zdefiniowani, widać kto jest dobry, kto zły. Co jednak mnie zaskoczyło to to, że autorka zdecydowała się nadać im wiele odcieni szarości - w trakcie czytania zdarza się zmieniać zdanie na temat postaci wraz z ich kolejnymi decyzjami, czasem ich jednoznaczna ocena nie jest możliwa, ze względu na różne okoliczności, jakie im towarzyszą. To sprawia, że wydają się o wiele bardziej prawdziwi. Dodatkowo, autorka zadbała o elementy zaskoczenia, które zostawiły mnie ze szczęką na podłodze.

  Jak już może niektórzy z Was kojarzą, jestem wielką fanką bohaterskich czynów, poświęcenia, takich z góry przesądzonych akcji podejmowanych w imię większego dobra. To jednak łatwo przedobrzyć, a wtedy nawet ja potrafię się "pacnąć" w czoło. Tu oddaję autorce należne honory, bo dostałam wystarczająco tego, co tak uwielbiam, bez przekraczania magicznej granicy. Nie zawiodło również dynamiczne tempo akcji. Całą powieść dopełniło zakończenie, które zakwestionowało wszystko, czego się dowiedzieliśmy przez podróż przez kilkaset stron. Sprawiło ono, że moja ciekawość została rozbudzona i z niecierpliwością wyczekuję magicznego momentu, w którym położę moje tłuściutkie łapki na kolejnym tomie. 


Ocena: ★★★★★★★★★★
Tytuł: Czerwona królowa
Oryginalny tytuł: Red Queen 
Seria: Czerwona królowa
Autor: Victoria Aveyard
Wydawnictwo: Otwarte
488 stron 

|Czerwona królowa|Szklany miecz|Królewska klatka|

8 komentarzy:

  1. Kolejne zachwyty nad ,,Czerwoną królową''. Widać coś musi być faktycznie na rzeczy. Muszę zatem sama przeczytać tę książkę, żeby się przekonać, czy i mnie oczaruje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie bardzo podobała się "Czerwona królowa", jednak zdecydowanie gorzej było z drugim tomem, który popsuł mi historię Mare. Mam nadzieję, że chociaż w trzeciej części będzie lepiej i znowu będę zachwycona. :)

    Pozdrawiam serdecznie i w wolnej chwili zapraszam do mnie na konkurs. :)
    niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/2017/06/drugie-rozdanie-na-blogu.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz racje, blogosfera ją pokochała, bo swego czasu było o tej książce dość głośno. Widziałam ją w miejskiej bibliotece i chętnie skorzystam z tego, pomimo, że to nie do końca moja bajka.
    Dlaczego napisałaś "tłuściutkie ręce"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, tak mi przyszło do głowy w trakcie pisania, szczególnie, że moje łapki najszczuplejsze nie są :D A jak już wklepałam tych kilka liter to postanowiłam je zostawić :) Mówisz, że to razi? Bo teraz nie wiem, czy zostawić, czy poprawić... O.O Co sugerujesz? ;)

      Usuń
  4. Też mam ochotę na tę książkę :) Dużo pozytywnego o niej czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóż... ja po prostu wyraźnie nie jestem częścią blogsfery, nie w tym przypadku: mam tej pozycji duuużo złego do zarzucenia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka bardzo dobra, muszę w końcu przeczytać drugi tom ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Gdy kupię trzeci tom to z pewnością się za nią zabiorę. Taki już mój czytelniczy nawyk :)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja. Słowa nie zawsze chcą płynąć tak, jakbym sobie tego życzyła, ale blokadę łatwiej przełamać wiedząc, że ktoś po drugiej stronie ekranu przeczyta tych kilka zdań.

Staram się odwiedzać blogi komentujących, jednak wybaczcie, jeśli zdarzy mi się nie zajrzeć do Was. Będę nadrabiać moje zaległości - nie krępujcie się zatem linkować do siebie :)