Tytuł: Jutro. W pułapce nocy
Oryginalny tytuł: Tomorrow: The dead of the night
Seria: Jutro
Autor: John Marsden
Wydawnictwo: Znak literanova
Ilość stron: 279
Mam na imię
Ellie. Coś wam opowiem.
To były nasze najlepsze wakacje. Ale po powrocie zastaliśmy coś, co na zawsze zmieniło nasze życie. Jeszcze nigdy nie mieliśmy takich kłopotów.
Na początku było nas ośmioro, teraz została szóstka. Nie wiemy, co się dzieje z dwójką naszych najlepszych przyjaciół. Umieramy ze strachu i bardzo za nimi tęsknimy. I dlatego, chociaż to niebezpieczne, a nasz plan nie jest idealny, spróbujemy ich odbić, nawet jeśli nie mamy pojęcia, co przyniesie jutro.
A ja? Chyba się zakochałam. Nie wiem, czy to najlepszy czas na takie rzeczy.
To były nasze najlepsze wakacje. Ale po powrocie zastaliśmy coś, co na zawsze zmieniło nasze życie. Jeszcze nigdy nie mieliśmy takich kłopotów.
Na początku było nas ośmioro, teraz została szóstka. Nie wiemy, co się dzieje z dwójką naszych najlepszych przyjaciół. Umieramy ze strachu i bardzo za nimi tęsknimy. I dlatego, chociaż to niebezpieczne, a nasz plan nie jest idealny, spróbujemy ich odbić, nawet jeśli nie mamy pojęcia, co przyniesie jutro.
A ja? Chyba się zakochałam. Nie wiem, czy to najlepszy czas na takie rzeczy.
-Lubimyczytac.pl
"W
pułapce nocy" to druga część bestsellerowej serii Johna Marsdena. Ellie,
Fi, Homer, Lee, Chris i Robyn zostają sami w Piekle. Walczą ze swoim strachem,
usiłują wykombinować jakiś plan, by dołożyć wrogowi trochę zmartwień. Do tego
nie mają pojęcia co się dzieje z Corrie i Kevinem. W końcu opuszczają swoje
bezpieczne piekło i natrafiają na obóz Bohaterów Harveya.
Jak może
pamiętacie, "Jutro" mnie nie zadowoliło. Sięgając
po drugi tom nie robiłam sobie większych nadziei. I szczerze mówiąc wyszło mi
to na dobre.
Bohaterowie się prawie nie zmienili od pierwszej części - Robyn nadal jest
religijna, Ellie odważna, Homer dalej jest przywódcą. Niewielka zmiana zaszła w
Fi, która stała się nieco mniej płochliwa. Jednak największą metamorfozę
przeszedł Lee (co na tle innych nie jest znów tak wielką zmianą). Chłopak...
cóż... Na skutek widzianych rzeczy był w stanie zabić wrogiego
żołnierza z zimną krwią. Tak, jakby nie było, to wszyscy zabijali. Ale było coś
w sposobie w jakim on to zrobił, że zalicza się to do innej kategorii. Oprócz
tego oczywiście on + Ellie = Wielka miłość. Ale o tym później. Ogólnie: bohaterowie są dalej na plus.
Rzeczą,
która mnie najbardziej zawiodła, była akcja. Niby się tam coś dzieje, jakieś
problemy się zdarzyły, ale brakowało mi w tym dynamizmu i bardziej odczuwalnego
niebezpieczeństwa. Wiem, że właściwie przebywanie na wolności jest w ich
przypadku niebezpieczne, ale ja tego niestety nie odczuwałam, nie było
momentów, w których serce by mi przyspieszyło. Tak szczerze mówiąc nudziłam się
czytając. Dopiero w końcówce coś mnie zainteresowało, a największym szokiem
(choć mimo wszystko podejrzewałam to) był dla mnie sam koniec
ostatniego rozdziału.
Wyżej
zaczęłam o miłości, tutaj skończę. Jak już pisałam Lee + Ellie = Wielka miłość.
Na szczęście tu wątek miłosny nie zasłaniał całej akcji, jakakolwiek by ona nie
była. To był tylko dodatek, tak jak powinno być.
Ogólnie
książka niezbyt mi się podobała. Trochę nudna, nieco zbyt mało pozytywnych
emocji we mnie wzbudziła. Jak dla mnie to zasłużyła na 5.5/10