Tytuł: Zwiadowcy. Ruiny Gorlanu.
Oryginalny tytuł: Rangers Apprentice. The Ruins of Gorlan.
Seria: Zwiadowcy t. 1
Autor: John Flanagan
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 319
Wysokość: 2.7 cm
Przyszłość
piętnastoletniego Willa zależy od decyzji możnego barona. Sam Will najchętniej
zostałby rycerzem, ale drobny i zwinny nie odznacza się tężyzną fizyczną,
niezbędną do władania mieczem. Tajemniczy Halt proponuje chłopakowi przystanie
do zwiadowców ludzi owianych legendą, którzy, jak wieść niesie, parają się
mroczną magią, potrafią stawać się niewidzialni... Początek nauki u mistrza
Halta to jednocześnie początek wielkiej przygody i prawdziwej męskiej
przyjaźni.
- lubimyczytac.pl
Książka ta kusiła mnie już
od dawna, ale nie umiałam jej dorwać. Wiele recenzji
przeczytanych na blogach, a także całe mnóstwo usłyszanych opinii o niej
utwierdzało mnie w przekonaniu, że na pewno mi się spodoba. A jednak nie
wszystko wyszło idealnie...
Bohaterowie są zdecydowanie
mocną stroną książki. Will oraz Halt zostali bardzo dobrze stworzeni, ich
historia, którą poznaje się stopniowo, była nieźle obmyślona, a szczegóły
stanowiły zwartą całość - nie znalazłam sprzeczności czy niedomówień. Co do
samych bohaterów - każdy z nich jest inny. Ze wszystkich poznanych nastolatków
z sierocińca najlepiej, oprócz głównego bohatera, poznajemy Horace'a, którego
momentami było mi szkoda. Za plus uznać można fakt, że postaci zmieniają się w
trakcie trwania akcji. W trakcie tych trzystu stron Will i Horace, a także może
odrobinę Halt, nie przypominają tych ludzi, którymi byli na początku
książki.
W powieści dzieje się dużo.
Treningi, polowanie, tropienie i wiele innych rzeczy znalazło się tutaj. Nie było
momentów, w których uznać bym mogła, że mi się nudzi. Akcja brnie do przodu w
tempie średnim, ale zdecydowanie pasującym. Jest jednak pewien minus. Były
momenty grozy, ale ja tego nie czułam. Czytałam, bo było ciekawe, ale ani razu
nie musiałam denerwować się o los bohaterów - a normalnie miałabym ku temu
powody. Do tego powieść była nieco przewidywalna.
Widać, że autor ma lekkie
pióro. Książkę czyta się bardzo szybko. Według mnie jest to dobra lektura,
aczkolwiek na razie nie mogę zaliczyć jej do pocztu moich ulubionych - mimo
wszystko czytając ją nie obudziły się we mnie raczej żadne emocje, mało było
momentów, w których bym się martwiła, śmiała czy bała. Moja ocena to 7/10.
__________________________________________________
Recenzja bierze udział w
wyzwaniach:
__________________________________________________
David Garret - Swan Lake Theme