Książka znienawidzona przez wielu uczniów, postrach
licealistów, w końcu i u mnie musiała się pojawić. Wszyscy straszą, że długie,
że nudne, olaboga! normalnie tortury są lepsze od naszej epopei. Hmm... I ja
się pytam: czy my na pewno tę samą książkę czytaliśmy?
Zgadnijcie, kto służył za bibliotekę :D |
Przyznam, łatwo nie było. Ba! Momentami była to
rzeczywiście mozolna przeprawa: przeczytać i zrozumieć. A wszystko przez język.
Bo nie dość, że wierszowany (13-zgłoskowiec, gwoli ścisłości - patrzcie, co
szkoła robi z człowiekiem...), to jeszcze do tego językiem staropolskim. I co
tu zrobić, żeby zrozumieć...? Kto czytał poprzedni post, ten wie. W każdym bądź
razie moi młodsi bracia będą kiedyś dziękować za wieczornego audiobooka.
Jako że to jest epopeja, musiały pojawić się
retardacje. Oj, z tym to też jest ciężko. No bo ile można czytać o grzybach czy
lesie? Z jednej strony było to trochę wybijające z rytmu, ale ale... Każdy kij
ma dwa końce. Te liczne i szczegółowe opisy były momentem w książce, gdzie
Mickiewicz mógł dać popis. I choć nie każdego mogło interesować, jak wyglądał
matecznik czy rozgwieżdżone niebo, to mi czytało się to, mimo wszystko, dość
przyjemnie.
Jeśli o samą treść chodzi, to zawiera ona wiele historycznych ciekawostek
wplecionych w akcję. Ta zaś, choć tempa zbyt szybkiego nie miała, okazała się
całkiem ciekawa. Widać, że Mickiewicz wiedział, co robi. Cała sprawa z księdzem
Robakiem oczywiście była zaskakująca, ale to był kamień w samym środku
pierścienia, okolony mniejszymi - pobocznymi wątkami. Tak, na przykład, najchętniej
czytałam fragmenty dotyczące sporu - zarówno z Horeszkami, jak i Asesora i
Rejenta. Wydawały mi się one najbardziej interesujące.
Wspomnieć jeszcze chciałam, że przez idealizację
szlachty, czasem wydawało mi się, że poeta wręcz trochę wyśmiewa tę grupę
społeczną, ale czy to ma odzwierciedlenie w rzeczywistości? Nie wiem.
Po raz kolejny Mickiewicz udowodnił, że nie bez
powodu jest naszym wieszczem narodowym. Epopeja jest ciężkim dziełem, ale nie
na tyle, by jej nie przeczytać. Na pewno ciężko by się uwinąć w jeden-dwa
wieczory, ale na spokojnie, bez pośpiechu, można się nią nawet podelektować :)
I znowu coś bardziej humorystycznego:
A już niedługo zaczynamy Słowackiego ;) Strzeżcie się, "Kordian" na (tygo)dniach się pojawi! Muahahaha!