niedziela, 26 stycznia 2014

Recenzja #88 "Przewodnik baletowy"

Tytuł: Przewodnik baletowy
Oryginalny tytuł: -
Seria: -
Autor: Irena Turska
Wydawnictwo: Polskie Wydawnictwo Muzyczne
Ilość stron: 411
Wysokość: 3 cm

Przewodnik baletowy Ireny Turskiej - autorki licznych prac z dziedziny baletu - obejmuje olbrzymi zakres twórczości choreograficznej. Obok tzw. repertuaru żelaznego uwzględnione zostały w Przewodniku najwybitniejsze dzieła z okresu powojennego oraz prawie wszystkie powojenne polskie balety. Każde z ponad 140 haseł podaje metrykę baletu, streszczenie libretta oraz dzieje sceniczne przedstawień; wymienione są nadto inne, mniej ważne balety danego kompozytora lub jego dzieła muzyczne, które inspirowały choreografów. Popularne a jednocześnie wyczerpujące potraktowanie materiału czyni z Przewodnika baletowego książkę niezbędną dla każdego, kto interesuje się sztuką choreograficzną.
-lubimyczytac.pl

  Balet to moja pasja - co może już zauważyliście gdy zaczęłam Was karmić moimi ulubionymi fragmentami. Przewodnik ten kupiłam po baardzo okazyjnej cenie po długich poszukiwaniach, jednak nie jest to to, czego się spodziewałam - co nie oznacza, że jest gorsze. 

  Irena Turska ma na swoim koncie kilka książek o tematyce baletowej i tanecznej. Ukończyła Szkołę Rytmiki i Tańca Artystycznego, a następnie swoją wiedzę uzupełniała dzięki Stanisławowi Głowackiemu. Otrzymała nagrodę od Ministra Kultury za wkład w rozwój nauki o balecie i popularyzację sztuki baletowej w Polsce. 

  "Przewodnik baletowy" jest zbiorem większości baletów istniejących do roku 1973, w którym to książka została wydana. Każde przedstawienie jest dokładnie opisane - zaczynając od tytułu oryginalnego, muzyki i choreografii, przez pierwsze premiery światowe i krajowe, kostiumy i scenografie, pierwszych odtwórców ról, na libretcie kończąc. Do tego mamy krótki zarys dziejów każdego występu oraz informacje o innych baletach kompozytora czy choreografa. 

  Balety uporządkowane są alfabetycznie, a z tyłu znajduje się bardzo przydatny indeks nazwisk, a nawet zespołów baletowych. Całość dopełniają czarno - białe zdjęcia z co słynniejszych przedstawień. 

  Nie każdemu ta książka się spodoba - nie każdy w końcu lubi balet. Jednak jeśli macie pociąg do tej sztuki zachęcam Was do sięgnięcia po tę pozycję, choć może po wydanie z 2011 roku. Naprawdę warto. 

  Skoro o balecie mowa, to pokażę Wam dziś coś dłuższego - ale zachęcam do obejrzenia całości, nawet tych, co znają "Jezioro łabędzie", bo o nim tu mowa. Takiej wersji jeszcze nie widzieliście!
The Australian Ballet "Jezioro łabędzie" - chor. Graeme Murphy



 __________________________________________________ 
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:




8 komentarzy:

  1. Przydatna rzecz taki przewodnik ;) Moja siostra balet tańczyłam, więc trochę się w to wciągnęłam. Kocham ''Jezioro łabędzie''.
    W wolne chwili zapraszam do siebie na nową recenzję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja akurat za baletem nie przepadam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. W wieku sześciu lat chodziłam na balet, miałam występ w prawdziwym (!!!) teatrze, a następnie stwierdziłam, że już wystarczy :)
    A Ty, jak mniemam, tańczysz?
    B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na moje nieszczęście mój stan zdrowia (i sylwetki) mi na taką pasję nie pozwala :( Niemniej od dzieciństwa było to moje marzenie, tak jak teraz jest nim kupienie sobie point - choć z tego co wiem stanąć na nich nie będę mogła... Na razie zgłębiam więc jedynie teorię baletu.

      Usuń
  4. Ta pozycja nie jest dla mnie, nie interesuję się baletem. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej... podziwiam Cię, ponieważ ja bym nie przebrnęła przez taką pozycję :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Balet jest piękny :) Ale książka zupełnie nie dla mnie, nie moje zainteresowania :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie, że powstają takie publikacje - dla pasjonatów to z pewnością nie lada gratka :) Ja, jeżeli chodzi o balet, do nich nie należę więc niewielka szansa, że przeczytam, ale doceniam, że ktoś takie książki tworzy :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja. Słowa nie zawsze chcą płynąć tak, jakbym sobie tego życzyła, ale blokadę łatwiej przełamać wiedząc, że ktoś po drugiej stronie ekranu przeczyta tych kilka zdań.

Staram się odwiedzać blogi komentujących, jednak wybaczcie, jeśli zdarzy mi się nie zajrzeć do Was. Będę nadrabiać moje zaległości - nie krępujcie się zatem linkować do siebie :)