wtorek, 28 lutego 2017

#204 "Przed końcem świata"


Jak zapowiadałam w ostatnim poście, oto przychodzę do Was z recenzją kolejnej książki Tommy'ego Wallacha - "Przed końcem świata". Jest to powieść znacznie różniąca się od "Dzięki za tę podróż", aż byłam zaskoczona rozbieżnością stylu między nimi, co oczywiście od razu można zaznaczyć jako pozytyw. Ale zanim rozpocznę swoją litanię, oto krótki opis:


Niebieska gwiazda połyskująca na niebie, Ardor, to nic innego, jak pędząca ku Ziemii ogromna asteroida. Koniec świata nadchodzi, a wraz z nim ostatnie szanse na posmakowanie czy też naprawienie życia przez grupę znajomych. Peter - jego życie kręci się wokół kariery koszykarza w szkolnej drużynie. Czuje jednak, że to nie jest sensem życia i w ostatnich chwilach na tym świecie zaczyna szukać czegoś, co ma większe znaczenie. Eliza - dziewczyna z reputacją rozwiązłej, niezrozumiana, z problemami w rodzinie, chce jak najszybciej się od tego uwolnić. Anita - niespełniona piosenkarka, stypendystka Princeton. Problem w tym, że po tej uczelni jej marzenia odejdą w zapomnienie, a ona sama stanie się tym, czym widzą ją jej rodzice. Andy - dla niego nic się nie liczy, przecież jest wciąż jutro... No właśnie... Ile takich "jutro" jeszcze ich czeka? Ta myśl nakłania ich wszystkich do zmian w ostatnich tygodniach istnienia świata.

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to wielowątkowość powieści. Dawno takiej nie czytałam. Losy każdego z bohaterów, na początku niemal zupełnie rozbieżne, przeplatają się ze sobą coraz mocniej w miarę upływu stron. Co ciekawe, nie było elementu, który bym uważała za wybijający się na tle innych, czy to na plus, czy też na minus. 
Akcja skupia się na ukazaniu młodzieży w przeddzień katastrofy. Ich historie są różnorodne i całkiem ciekawe. Tempo wydarzeń nie jest jednak zbyt szybkie. Nie na tyle, by zanudzić czytelnika, ale nie należy się spodziewać wielkich zwrotów akcji. Natomiast jest jedno, co "męczy" do samego końca - pytanie, czy faktycznie świat się skończy. A zakończenie... nie chcąc zdradzić za dużo powiem, że było to świetne zagranie, ale jakże... irytujące, ale w pozytywny sposób - ciężko jest mi opisać stan po skończeniu powieści, mam nadzieję że rozumiecie moje intencje ;) 

Bohaterowie - jest ich dużo, każdy inny, każdy barwny. Ich kreacja bardzo mi się podobała. Nikt tam nie był idealny, wielu było zagubionych, odzwierciedlali wątpliwości i pragnienia młodych ludzi. Wypadli naprawdę naturalnie, a ja, jako czytelnik, bardzo się do nich przywiązałam. Budzą również dużo emocji, szczególnie, gdy popełniaja błędy. Mają mocne osobowości, nikt nie ginie wśród tłumu, a także są dynamiczni, przez co często zaskakują i rozczarowują czytelnika nastawionego na wybór "tego dobrego" przez daną postać.

Język bardziej mi się podobał, niż w poprzednio recenzowanej książce. Był dojrzalszy, ale nie trudniejszy w odbiorze. Bardzo dobrze się czytało tę książkę i myślę, że nie jest ona pusta. Jak dla mnie to pozycja warta uwagi i zachęcam do zapoznania się z nią. 

OCENA:  ★★★★★★✰✰✰✰ i pół :) 
Tytuł: Przed końcem świata
Oryginalny tytuł: We all looked up
Seria: - 
Autor: Tommy Wallach
Wydawnictwo: Bukowy Las
376 stron

2 komentarze:

  1. Hmmmm... W sumie to tak, ale jednak nie. Sama nie jestem do końca zdecydowana ;)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka nie wydaje się być zła, ale jakoś zupełnie mnie do niej nie ciągnie. Co prawda kobieta zmienną jest i może mi się to odwidzieć, ale na razie podziękuje. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja. Słowa nie zawsze chcą płynąć tak, jakbym sobie tego życzyła, ale blokadę łatwiej przełamać wiedząc, że ktoś po drugiej stronie ekranu przeczyta tych kilka zdań.

Staram się odwiedzać blogi komentujących, jednak wybaczcie, jeśli zdarzy mi się nie zajrzeć do Was. Będę nadrabiać moje zaległości - nie krępujcie się zatem linkować do siebie :)