piątek, 21 marca 2014

Recenzja #100 "Porwana i sprzedana"

Tytuł: Porwana i sprzedana
Oryginalny tytuł: Slave girl 
Seria: Historie prawdziwe
Autor: Sarah Forsyth
Wydawnictwo: Amber 
Ilość stron: 278 
Wysokość: 1.7 cm















   Niektórzy mogą pomyśleć, że niewolnictwo nie jest już problemem w naszych czasach. Nieprawda. Zmieniło nazwę, może nieco formę, ale wciąż istnieje. O czym mowa? Oczywiście o prostytucji. Zatrważająca jest liczba kobiet, które zostały sprzedane. Strach budzi również ilość tych nielicznych, którym udało się wyrwać. Sarah Forsyth jest jedną z takich szczęściar.

  Sarah jako mała dziewczynka przeżyła w domu koszmar - ojciec, osoba, do której powinna mieć bezgraniczne zaufanie, bezkarnie ją wykorzystywał w bestialski sposób. Trafiła do domu dziecka. Wydawało się, że koszmar się skończył, ale on nadal trwał - i tam nie zaznała spokoju od pedofilii. W końcu zaczęła sobie układać życie, znalazła wymarzoną pracę w Amsterdamie. Wyjechała, lecz jej marzenia zostały brutalnie pogrzebane w momencie, gdy przystawiono jej lufę pistoletu do skroni i zmuszono do zarabiania pieniędzy na ulicy. Tak koszmar rozpoczął się od nowa. 

  Książka pokazuje brutalną prawdę: niewolnictwo w formie prostytucji jest niemalże akceptowalne przez społeczność. Po tym, co autorka przeżyła, wiele kobiet pewnie skończyłoby na oddziale psychiatrycznym lub nawet gorzej - taka dawka nieszczęścia to zdecydowanie zbyt dużo, jak na jedną osobę. Nie ukrywam jednak, że była ona trochę sama sobie winna, przez swą naiwność. Przynajmniej ostatni okropny epizod w jej życiu mógł się spokojnie nie wydarzyć. Ale szczęśliwa kobieta nie zawsze ma ochotę rozważać, co może pójść nie tak...

  Lubię czasem przeczytać takie książki. Nie są łatwymi lekturami, ale warto po nie sięgnąć raz na jakiś czas. Ta jednak nie jest najlepsza. Przez dużą część książki miałam wrażenie, że autorka się nad sobą nieco użala - oczywiście, po tym co przeszła, ma do tego prawo, aczkolwiek gdy czytałam jej historię, było to naprawdę denerwujące. 

  Książka mnie nie porwała, momentami bardzo mnie nużyła. Nie wywołała we mnie żadnych głębszych emocji. Jeśli chodzi o tę tematykę, to sto razy mocniej mogę polecić "Sprzedaną" Sophie Hayes z tego samego cyklu. Tę mogę ocenić jedynie na 5.5/10

__________________________________________________
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:


__________________________________________________
Zakochałam się, dziękuję osóbce, która mi pokazała coś nowego :3 "Phantom of the opera - All I ask of you"



10 komentarzy:

  1. Nie dla mnie ta pozycja :-)
    Recenzja bardzo dobrze napisana :-)
    Pozdrawiam ciepło :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. To z pewnością książka wzbudzająca wiele emocji. Z chęcią przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przepadam za takimi książkami szczerze mówiąc, choć czasem czytam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytam. Czytałam o niej wiele pozytywnych opinii i czuje się zachęcona.

    OdpowiedzUsuń
  5. a ja z chęcią przeczytam. chciałabym się przekonac jak powieść jest napisana.

    OdpowiedzUsuń
  6. Też czasem lubię poczytać tego typu książki i kto wie - może kiedyś po nią sięgnę. Nie będę co prawda szczególnie za nią biegać po księgarniach, ale jeśli trafię na półce lub w bibliotece - pewnie wezmę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaciekawił mnie opis. Mimo, że ciebie ona nużyła, to myślę, że ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  8. wiem wiem co to za książka, sama mam ją na półce :)
    Oczywiście przyznaję +2 punkty w ramach klucznika za autor jest kobietą i kolejna w serii - serią jest tutaj "Moja historia"

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie czytałam jeszcze książek o osobach zmuszanych do prostytucji, ale bardzo chętnie bym jakąś przeczytała. Jeśli ta jest gorsza od "Sprzedanej", to najpierw sięgnę po "Sprzedaną" :)
    P.S. Naprawdę się cieszę, że Ci się spodobał Upiór w operze :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja. Słowa nie zawsze chcą płynąć tak, jakbym sobie tego życzyła, ale blokadę łatwiej przełamać wiedząc, że ktoś po drugiej stronie ekranu przeczyta tych kilka zdań.

Staram się odwiedzać blogi komentujących, jednak wybaczcie, jeśli zdarzy mi się nie zajrzeć do Was. Będę nadrabiać moje zaległości - nie krępujcie się zatem linkować do siebie :)