Niewiele czytam powieści polskich autorów. Tym razem zrobiłam wyjątek sięgając po nową część serii Wojny Żywiołów. Niestety, ale mam jej trochę do zarzucenia. Fakt, że możliwość zapoznania się z drugą częścią dopiero po dwóch latach od przeczytania pierwszego tomu też nie wpływa korzystnie na mój odbiór lektury, gdyż wspomnienia z poprzedniej książki najzwyczajniej w świecie zostały unicestwione w mojej pamięci.
"Oblubieniec bogini ziemi poszukuje obiecanego w proroctwach Naczynia, które ma odmienić życie ludów Kontynentu Prerii. Będąc daleko od domu, nie zdaje sobie sprawy z tego, że zeszłoroczne wtargnięcie do Epicentrum właśnie rodzi daleko idące konsekwencje.
W tym samym czasie Kamiennoręki zbiera armię mającą wyrwać Wysokie Stepy z rąk Imperium Koralu. Podczas swych działań szybko przekonuje się, że wróg nie stanowi jedynych przeciwności, a natura ludzka potrafi przysporzyć problemów nawet wśród sprzymierzeńców."
Musiałam zrobić wyjątek i przytoczyć opis z okładki, gdyż sama nie byłam w stanie go stworzyć. Mimo obecności kilku wątków, nie odnalazłam w powieści nic, co wiązałoby akcję dziejącą się na tych 700 stronach, brakowało mi takiej myśli przewodniej - problemu, którego rozwiązania nie mogłabym się doczekać.
Czytając miałam czasem wrażenie, że jest to zlepek kilku scen batalistycznych, w których nie do końca wiedziałam co się dzieje, mimo kilkukrotnego przeczytania danego fragmentu. Ciekawe były jednak wątki i momenty, gdzie wojsko odchodziło w cień. Tak też z zaciekawieniem czytałam o Harcie, Heroldzie Śmierci, Namzisie czy Krwawiącej Wiedźmie. Liczyłabym jednak na szersze rozwinięcie tych części, niż dostałam.
Z bohaterami problem jest taki, że, jako czytelnik, nie odczułam żadnej więzi emocjonalnej między mną a nimi. Autor stworzył dość barwne, nieraz tajemnicze postacie, którym jednak zabrakło tego czegoś, co obudziłoby we mnie sympatię czy nienawiść. Potencjał jest: powstały Ogniki czy Smogi, śledzimy członków tajemniczej trupy, magów i żołnierzy. Pod względem różnorodności autor ma plusa. Czeka go tylko odkrycie tego elementu, który tchnie w nich wszystkich życie.
Język to dla mnie kolejny dylemat. Z jednej strony pojawiające się wulgaryzmy pomagają odzwierciedlić świat powieści. Ja za nimi nie przepadam podczas czytania, ale chyba rozumiem zamysł - nie miało być słodko i pięknie, tylko na swój sposób prawdziwie. Jestem w stanie przejść nad tym do porządku dziennego. Co mi przeszkadzało to to, że autor językowo przeskakiwał z poziomu dobrego pisarza na poziom autora średniej jakości opowiadania.
Przez całą powieść towarzyszyło mi poczucie, że ta powieść należy do "męskiej" fantastyki i że do właśnie męskiej części czytelników mogłaby dotrzeć lepiej, niż do mnie. Przez to proszę nie spisywać tej powieści na straty po mojej recenzji, jeżeli Wasz gust nie pokrywa się całkiem z moim - może akurat znajdziecie tu coś dla siebie. Ja pozostanę neutralna, ponieważ, mimo powyższej, niezbyt
pochlebnej opinii, nie żałuję czasu spędzonego z lekturą.
pochlebnej opinii, nie żałuję czasu spędzonego z lekturą.
OCENA: ★★★★✰✰✰✰✰✰
Tytuł: Wojny żywiołów. Przebudzenie ziemi: Powstania
Oryginalny tytuł: -
Seria: Wojny żywiołów
Autor: Michał Podbielski
Wydawnictwo: Żywioły
728 stron